Opel Vivaro-e Furgon 75 kWh. Dostawczak perfekcyjny? - TEST, OPINIA
Elektryczna wersja sprawdzonego dostawczaka to coś, na co wielu czekało. Czy Opel e-Vivaro faktycznie ma rozsądny zasięg i jest pozbawiony większych wad?
Koncepcja dostawczych samochodów elektrycznych koncernu PSA jest bardzo prosta. Weźmy popularny model, wyjmijmy silnik elektryczny z osobówki i dorzućmy do tego większy pakiet baterii. Pozwala na to konstrukcja platformy, która została opracowana z myślą o elektryfikacji. Wiele tego typu zabiegów kończyło się, delikatnie mówiąc, przeciętnie. Ale francuski koncern ostatnio jest na fali - i udowadnia to nowy Opel Vivaro-e.
Opel Vivaro-e - najpierw porozmawiajmy o praktyczności
Model ten pod względem funkcjonalnym absolutnie niczym nie różni się od swoich spalinowych braci. Nawet ładowność pozostała na zbliżonym poziomie - różnice dochodzą do 150-200 kg. Oznacza to, że wciąż możemy przewozić pakunki o masie około jednej tony.
Paka prezentuje się zadziwiająco normalnie. Niski próg załadunkowy, szeroko otwierane drzwi tylne, standardowe wymiary oraz pojemność, która bardzo zadowala. Ile zapakujemy? W najdłuższej wersji spokojnie trzy palety. Im bliżej przodu auta tym robi się ciekawiej.
Opel Vivaro-e oferuje praktyczność na poziomie wersji spalinowej. Paka jest duża, a próg załadunku nisko położony.
Doskonałym patentem jest opcja Flex Cargo, która umożliwia przewożenie dłuższych przedmiotów. W testowanym egzemplarzu paka pomieści przedmioty o długości około 280 centymetrów. Po otworzeniu klapki pod skrajnym prawym siedzeniem, zyskujemy dodatkowe 40 centymetrów. Ogranicza nas tylko wymiar rzeczonego schowka. Według moich pomiarów przekrój otworu to około 25 x 25 centymetrów.
Jak pozbędziemy się jednego z pasażerów, możemy dalej rozbudować przestrzeń ładunkową, podnosząc skrajne prawe siedzenie. Wtedy przewieziemy aż czterometrowe przedmioty. Nie zapomniano też o dodatkowym punkcie mocowania z przodu, ukrytym pod dywanikiem.
Opel Vivaro-e ma tak naprawdę jedną "niedoróbkę", wynikającą głównie z nieprzemyślanego zagospodarowania przestrzeni. Podnosząc maskę uwagę zwraca bardzo niskie umiejscowienie silnika elektrycznego. Przestrzeń nad nim aż krzyczy o kawałek plastikowej wytłoczki, w której moglibyśmy przechowywać kable do ładowania. Obecnie kawał przestrzeni się marnuje.
Opel Vivaro-e oferuje też świetną "szoferkę"
Miejsce pracy dla kierowcy jest w Oplu Vivaro-e doskonałe! Powiem więcej - w mojej ocenie to najlepsza szoferka wśród aut dostawczych tej wielkości. Dlaczego? Otóż jest przemyślana i posiada ogrom schowków. W drzwiach skrytek jest kilka, przed pasażerem kolejne dwie, z czego jedna zamykana. W jednej z nich ulokowano też dodatkowe gniazdo 12V. Pod systemem multimedialnym wygospodarowano idealne miejsce na telefon - nawet ten największy - a w opcji może tam być ładowarka indukcyjna. Kolejne miejsce na dokumenty czy kalendarz znajdziemy na podszybiu.
Opel Vivaro-e i jego prosta, ale bardzo przyjazna szoferka. Fotele są wygodne i nie męczą po całym dniu jazdy.
Tam też również umieszczono dwa uchwyty na napoje. Początkowo chciałem nieco ponarzekać na dobór miejsca, ale jest on jednak przemyślany. Nawet po otwarciu pokrywy schowka przed pasażerem jest luz między kubkiem a klapą. Nie zapomniano też o blokadzie pokrywy schowka, tak więc może on być otwarty w trakcie jazdy.
System multimedialny jest typowy dla aut francuskiego koncernu. Nie jest to najlepsze rozwiązanie na rynku, głównie ze względu na dość powolne działanie. Na szczęście jest tutaj Apple CarPlay i Android Auto. Jeśli więc macie odpowiedniego smartfona, to zapomnicie o wielu niedogodnościach - po prostu podpinacie kabel i możecie cieszyć się pełną użytecznością tego rozwiązania.
Jak jeździ Opel Vivaro-e
Otóż zaskakująco dobrze. Ciężka bateria umieszczona pod podłogą auta bardzo mocno obniża środek ciężkości. Nawet zaatakowanie ronda w sposób co najmniej niestosowny nie powoduje żadnych nerwowych zachowań.
Pewne obawy miałem do samego układu napędowego. Identyczny silnik miał mały i lekki Peugeot e-208, którym byłem co najmniej zachwycony. PSA nie zdecydowała się na zmiany i po prostu przeniosła napęd do dużo większego dostawczaka. Mamy zatem 136 KM mocy i 260 Nm momentu obrotowego. Najważniejszy jest ten drugi parametr. Te 260 Nm jak na auto dostawcze to niewielka wartość - jest to poziom diesla 1.5 o mocy 102 KM. Do tego "na pusto" masa auta przekracza dwie tony.
Na szczęście rzeczywistość okazała się lepsza. Niutonometry z silnika elektrycznego są dostępne "od zera" i przez cały czas - i to czuć. Auto jest zrywne i bardzo dynamiczne a jednocześnie przednia oś nie walczy z przyczepnością.
Pewnym minusem jest ograniczenie prędkości maksymalnej do 130 km/h, ale wynika to z dbałości producenta o trwałość silnika elektrycznego oraz o zachowanie rozsądnego zasięgu. Z drugiej strony to pojazd stworzony do jazdy po mieście i jego okolicach. Tym samym nawet krótkie odcinki autostradowe nie będą wyzwaniem.
Opel Vivaro-e - zasięg
Każdy samochód elektryczny budzi wiele obaw w kwestii zasięgu. W pojeździe dostawczym są one dodatkowo potęgowane wymiarami auta i jego masą. Opel deklaruje 339 km zasięgu według cyklu WLTP i zużycie energii na poziomie 24.4 - 27.3 kWh/100 km.
Nasz test pokazał, że obietnice są tutaj spełnione Przy temperaturze zewnętrznej na poziomie 4 stopni powyżej zera oraz przy włączonym ogrzewaniu, bez najmniejszego problemu można zejść do zużycia w granicach 23 kWh/100 km. Nie wymaga to zabawy w ecodriving czy też przesadnej staranności. Tak niskie wyniki pojawiają się po dosłownie kilku kilometrach jazdy, także bateria o pojemności 75 kWh realnie wystarczy na te 300 km jazdy.
Opel e-Vivaro
Ładowanie? Standardowo na trzy sposoby. Pierwszy to zwykłe gniazdko 230V, ale zanim bateria będzie pełna, to opony już sparcieją. Druga opcja to wallbox o mocy 11 kW co zajmie 7 godzin. I ostatnia możliwość to szybkie ładowarki (do 100 kW), gdzie transfer elektronów z pustej baterii do 80% pojemności zajmie około 48 minut.
Opel Vivaro-e - wady
To nie jest tak, że auto jest bez wad. Znalazłem trzy. Nie więcej, nie mniej.
Po pierwsze i najważniejsze, to konstrukcja prawego lusterka. Jest ona fatalna i powiększa martwe pole po tej stronie. Zdecydowanie brakuje tam dodatkowej sfery, która poszerzałaby zakres widoczności. Po lewej już mamy łamane szkło i problem nie występuje.
Druga kwestia to przełożenie układu kierowniczego. Od oporu do oporu mamy praktycznie pełne cztery obroty. Niby drobiazg, ale konkurencja nie śpi i robi to znacznie lepiej. Zaletą jest za to zwrotność tego auta, która wypada zdecydowanie ponadprzeciętnie i ułatwia manewrowanie w ciasnych miejscach.
Trzecia kwestia to przeciętne oświetlenie przedziału bagażowego. Zwykłe lampki, nawet nie ledowe, ledwo podświetlają pakę.
Money, money, money
Tak, dobrze się domyślacie - jest drogo. Ale czy ZAWSZE jest drogo? Elektryczny Opel Vivaro-e z baterią 75 kWh startuje od 165 850 złotych netto. Będzie to jednak samochód typowo firmowy, więc warto spojrzeć na inny parametr, czyli całkowity koszt użytkowania.
Wziąłem więc kalkulator i porównałem dwie wersje Opla - prezentowane wyżej elektryczne Vivaro z jego odpowiednikiem z napędem spalinowym. Wybrałem konkretnie wariant 2.0 o mocy 122 KM, spięty z automatyczną skrzynią biegów. Przyjmując zużycie energii na poziomie 24 kWh/100 km (jakie bez problemu osiągnęliśmy w teście) oraz 7,5 l/100 km zużycia oleju napędowego dla diesla różnica w cenie pokonania 100 kilometrów to około 20 złotych.
Oznacza to, że biorąc pod uwagę tylko kwestie „paliwa”, dopłata do auta elektrycznego będzie się zwracała przez około 250 000 kilometrów. Dodatkowo ująć trzeba jeszcze niższe co do zasady koszty serwisu. Tu bardzo trudno jest oszacować zysk, jaki przyniesie dużo prostsza konstrukcja auta elektrycznego.
Elektryk to także tańsza eksploatacja
Nie mamy tu konieczności wymiany części filtrów, oleju, pasków, rolek, czy napinaczy. Wiele elementów ma też prostszą konstrukcję, jak chociażby kompresor klimatyzacji.
Moje ostrożne szacunki, przy rocznym przebiegu na poziomie 40 000 kilometrów, wskazują, że elektryczny dostawczak pochłonie z budżetu firmy około 10 000 złotych mniej w ciągu pięciu lat. Oznacza to, że po tym czasie oraz przebiegu około 200 000 kilometrów koszty się wyrównują. Podawanie jakiegokolwiek szacunku utraty wartości dostawczaka z napędem na prąd nie ma sensu.
Należy też wspomnieć o możliwości korzystania z buspasów oraz darmowego parkowania dla aut elektrycznych. Są to kolejne znaczne oszczędności, aczkolwiek głównie czasowe, które znowu każdy zainteresowany sam musi przeanalizować.
Cena elektrycznego wariantu nie jest wcale wygórowana. Poza Oplem Vivaro-e oraz jego bliźniakami z koncernu PSA nie ma na rynku auta dostawczego średniej wielkości z rozsądnym zasięgiem. Owszem, jest Mercedes e-Vito, ale w wersji dostawczej ma śmiesznie niski zasięg i nieśmiesznie wysoką cenę.
Opel Vivaro-e ma sporą pakę. Producent nie przekłamuje - wymiary są zgodne z deklarowanymi.
I jeszcze słowo o dotacjach
Gdyby jednak wróciły dotacje, jakie w lipcu 2020 obowiązywały na elektryczne auta dostawcze sytuacja byłaby zupełnie inna. Program eVAN zakładał dofinansowanie na poziomie 30% zakupu samochodu. Oznacza to, że cena Opla Vivaro-e zrównałaby się z jego odpowiednikiem z napędem Diesla. Szkoda, że wspomniany program uruchomiono tylko na miesiąc, gdzie jeszcze nie było cenników elektrycznych aut koncernu PSA.