Tak jak przewidywaliśmy: program Zielony Samochód (i inne) to wielka klapa

Miał być "Zielony Samochód", a wyszła raczej zgniłozielona klapa. Chętnych zdecydowanie zabrakło także na elektryczne vany i taksówki na prąd.

Zielony Samochód, czyli szybka elektryfikacja naszego parku samochodowego w Polsce. Wielki program, pieniędzy na dopłaty do około 2000 aut, jakaś tam nawet lista pojazdów spełniających wymagania. I co? I klapa. 31 lipca zakończyła się możliwość składania wniosków, bo oczywiście stworzono wąskie okienko, które "po godzinach" nie pracuje - i co nam pan/pani zrobi?

Zielony Samochód i garść statystyk

A więc: wniosków pojawiło 261, a ich łączna kwota to 4 567 845,13 zł. Przypomnijmy - NFOŚiGW przygotował na ten program 37 500 000 zł. Wolnej gotówki więc trochę zostało, choć znając nasz kraj zaraz magicznie zniknie.

W przypadku programu eVAN jest jeszcze zabawniej, bowiem pojawiło się tylko 68 wniosków. Nie powinno to nikogo dziwić, wszak oferta elektrycznych dostawczaków jest smutna jak szary deszczowy dzień w listopadzie. Kilka większych modeli o małym zasięgu i w zasadzie jeden mniejszy (Nissan), również nie oferujący szalonych możliwości. Propozycje koncernu PSA nie zdążyły wjechać na rynek - a pewnie byłyby najatrakcyjniejszą opcją.

Miał być eVAN. No ale...

No i wisienka na torcie, czyli program Koliber. Miał on zachęcić taksówkarzy do przesiadki na auto na prąd. Wybierając odpowiednie auto można naprawdę dobrze na tym wyjść, choć przydaje się ładowarka w domu - i to szybka. Tutaj jednak NFOŚiGW poniósł sromotną, bowiem złożono JEDEN wniosek. JEDEN, nic ponad to - na kwotę 25 000 zł. Koliber miał do rozdysponowania budżet rzędu 40 000 000 zł. eVAN - 70 000 000 zł.

Dlaczego nie wyszło? To oczywiste

Porażka jest efektem naszej durnej biurokracji. Po pierwsze - najpierw trzeba kupić auto, a potem liczyć na zwrot kasy. Po drugie - lista wymagań jest bardzo długa i odstrasza. Ot, np. trzeba wykręcić 20 000 km elektrykiem w dwa lata i oczywiście nie można go używać w działalności gospodarczej. Naklejka informująca o zakupie przy wsparciu NFOŚiGW także jest wielką głupotą.

Ludzie chcą prostego i wygodnego systemu, który pozwoli im na łatwiejszy zakup auta elektrycznego. Ale nie, my musimy wprowadzić wyprawę przez 10 okienek, 20 formularzy i 30 różnych instytucji (okej, tutaj wszystko było online, ale też nie brakowało kombinacji), aby finalnie liczyć na zwrot tych 18 750 zł.

Ale pamiętajcie - wciąż jedziemy do miliona aut elektrycznych w Polsce. Może do 2050 roku się uda.