Pierwszy SUV Ferrari ma problemy z hamowaniem, a powodem jest... noga pasażera. Nie zmyślamy

Pierwszy SUV w historii Ferrari mierzy się z bardzo dziwnym problemem. Użytkownicy zgłaszają zmniejszoną siłę hamowania. Powodem jest, jak się okazuje, pasażer siedzący na przednim fotelu - a dokładniej jego noga. Jak to możliwe?

Włosi zawsze mieli talent do robienia rzeczy, które bywają lekko bezsensowne. Co prawda opanowali już w dużej mierze sztukę ergonomii i nauczyli się trzymać jakość. Od czasu do czasu przemycają jednak rozwiązania, które potrafią zaskoczyć. Z jednym z nich mierzy się teraz SUV Ferrari. Purosangue miewa od czasu do czasu problemy z malejącą siłą hamowania. Nie jest to jednak usterka układu hamulcowego, tarcz lub klocków. Powodem jest skrzynka z bezpiecznikami.

Być może już połączyliście kropki. Jedna ze skrzynek jest pod nogami pasażera. Jak się okazuje drobny błąd konstrukcyjny sprawił, że nacisk stopą na obudowę może doprowadzić do nieprawidłowej pracy bezpieczników. To nie jest żart.

SUV Ferrari trafi teraz na akcję serwisową. Pierwsze egzemplarze trafiły do warsztatów w USA i w Chinach

Jeśli jeździcie Purosangue, to możecie spać spokojnie. Ta "usterka" nie wpływa na absolutny zanik siły hamowania. Ta jest po prostu nieco niższa, co sugeruje problemy z korektorem siły lub z układem wspomagania.

Włoska marka oczywiście opracowała już rozwiązanie, które niweluje ten problem. Jest nim instalacja plastikowej osłony, która sprawia, że nacisk na pokrywę skrzynki z bezpiecznikami nie powoduje kontaktu tejże z samymi bezpiecznikami.

SUV Ferrari Purosangue hamulce

U niektórych osób usterka może objawić się także zapaleniem się kontrolki w zestawie zegarów. Oficjalna akcja serwisowa "na pełną skalę" ruszy we wrześniu. Włosi uspokajają i twierdzą, że nie ma powodów do obaw - samochód pozostanie bezpieczny i skutecznie zahamuje w każdej sytuacji.

A co jak co, ale w takim SUV-ie dobrze jest mieć pewność hamowania. W końcu mówimy o ciężkim aucie, z silnikiem V12 pod maską. Jego osiągi są godne supersamochodów - a to oznacza, że hamowanie z dużych prędkości, czasami sięgających nawet 300 km/h, będzie tutaj normą.

Z zalet: zapewne Ferrari zaopiekuje się Wami w należyty sposób, a naprawdę, na dobrą sprawę, da się zrealizować nawet w garażu właściciela samochodu. Nie trzeba więc będzie popijać espresso na fotelu w serwisie, w oczekiwaniu na odbiór pojazdu.