Sprawdziłem, czy Porsche Cayenne ma jeszcze w sobie coś z terenówki. Zabrałem je na pustynię

Nie oszukujmy się, większość Porsche Cayenne służy jako rodzinne, lub po prostu modne SUV-y. Test na pustyni miał pokazać, co w nim zostało z terenówki. Jak wyszło?

Powiedzmy sobie szczerze. Przekonany nie byłem. Sami, bez wsparcia, pewnie nie zdecydowaliśmy się na taki test. Ale skoro ekipa Porsche Experience zaprasza na "Cayenne into the desert" i zapewnia, że mają i łopaty, i linki, i nawet dostęp do traktora, to jesteśmy pierwsi do testu. Porsche Cayenne miało pokazać, że da się nim jeździć po pustyni bez całego szpeju offroadowego. Tak "O", prosto z trasy.

Zapraszamy na Pustynię Błędowską. Ostrzeżenie jest tylko jedno: "nie opuszczajcie szyb, nie włączajcie wycieraczek".

Porsche Cayenne

Porsche Cayenne w wielu odmianach, ale jednych warunkach

Oczywiście, Cayenne świetnie sprawdza się w warunkach drogowych. Wiecie to zarówno z naszego, jak i wielu innych testów. Ale, jak wspomniano na briefingu, każdy kolejny lifting i każda kolejna generacja przesuwa granicę między "luksusową terenówką", a SUV-em. Tyle, że zgodnie z założeniem, nowy model również ma być tym, który jest w pełni uniwersalny. Mimo iż stracił reduktor, potrafi mieć naprawdę duże koła, a w gamie znajdziemy też znacznie cięższe modele hybrydowe.

Na Pustyni Błędowskiej, choć wciąż znajdujemy się w Polsce, warunki zaczęły panować zupełnie niepolskie. I nie wynika to z rozstawienia przez Porsche Polska namiotów w stylu marokańskim, czy muzyka przygrywającego nuty, kojarzące się z północną Afryką. Tak zupełnie "wtem" zrobiło się 30 stopni, a po jakiejkolwiek wilgoci zostało tylko wspomnienie.

Został więc "piach, suchy piach", cytując klasyka. I nasze Cayenne. Na skraju pustyni pojawiły się modele S, GTS oraz e-Hybrid. Czyli silniki V8 oraz ciężkie plug-iny z dużą baterią. Wszystkie są w pełni seryjne. Jedyną zmianą po przyjechaniu na Śląsk na kołach jest obniżenie ciśnienia w oponach. I to tak do 2,1 atmosfery, więc w sumie nieznacznie. Poza tym mają seryjne opony (Nexen, Pirelli PZero, Michelin Pilot Sport SUV).

Przed nami dwa pustynne moduły: "Challenge" oraz "Desert Safari".

Pierwszy to krótki test, gdzie mogę poznać, jak samochód zachowuje się na piasku. 500-konny GTS wydaje się być całkiem sensownym wyborem. Mocne V8, brak hybrydy, pneumatyczne zawieszenie. Po ustawieniu odpowiednich trybów ruszam z instruktorem. Okazuje się, że samochód radzi sobie znakomicie. Póki co nie ma jeszcze głębokich kolein, a na piaszczystych podjazdach, utrzymując stale wciśnięty pedał gazu, samochód sobie po prostu nic nie robi z tego, gdzie jest.

Jeszcze ciekawiej zachowuje się na trawersach, na których pneumatyka świetnie kompensuje przechył nadwozia. Na nierównych muldach, gdzie mogę trochę zwiększyć prędkość też sobie radzi. Trzeba pamiętać, w których momentach lekko odpuścić. Ciężki samochód na sypkiej nawierzchni potrafi wyjechać przodem. Nie jest to "idiotoodporna" terenówka, która przejedzie przez wszystko i po wszystkim. A w każdym razie nie, jeśli nie będziemy myśleć przy tym. Ale ma też systemy wsparcia, które pomogą w razie czego. Tak jak asystent zjazdu na wstecznym. Przydatne, jeśli uznamy, że jednak nie chcemy wjeżdżać pod tę górkę.

Pora na "Safari". Jedziemy kolumną, po drodze wymieniamy się samochodami, aby sprawdzić, czy wszystkie wersje dadzą radę. Trasa trwa mniej więcej półtorej godziny. Górki, dołki, a przede wszystkim głębokie koleiny w kopnym piachu. Porsche Cayenne idzie jak burza. Piaskowa. Tzn nieubłagalnie i do przodu. Koleiny miejscami są na tyle głębokie, że kierownicę można w zasadzie puścić. Trzymać równo gaz i samochód sam będzie nawet skręcał, zgodnie z trasą.

Porsche Cayenne

Czy to oznacza jakiś "handicap" dla terenowego samochodu? Nie, zakopać można się tak samo. Porsche Cayenne, niezależnie od wersji, radzi sobie świetnie.

Nie oznacza to jednak, że nie było nieplanowanych postojów. W obu przypadkach zawiodła jednak "wkładka mięsna". Ale tylko raz potrzebna była łopata, a auto wyjechało o własnych siłach.

W offroadzie pustynnym, o którym opowiadał nam jeden z instruktorów, ważne jest, aby nie szaleć i trzymać równe tempo. Nie zatrzymywać się. I nie przesadzać z terenowymi oponami. Lepsze będą, o dziwo, takie bardziej sportowe, które nie "zbierają" piasku w bieżnik. Byle z niskim ciśnieniem.

Nie zmienia to faktu, że na koniec można było, przy wsparciu instruktorów, przegonić samochody nieco ostrzej po tej pustyni.

Moja opinia

Warto było to przeżyć. Większość z klientów na Porsche Cayenne nigdy tego nie doświadczy. Większość z nich (tak jak i nas) będzie bolał dźwięk piasku zgrzytającego w zaciskach i felgach po takiej przejażdżce. Te samochody i tak spędzają "życie" jako gwiazdy miasta, albo będzie robić trasy nad morze, niekoniecznie bałtyckie. Ale fajnie jest wiedzieć, że Cayenne nie zgubiło tego ducha i wciąż coś potrafi. Wystawiona przed namiotem "muzealna" Transsyberia przypominała o terenowych korzeniach tego luksusowego SUV-a, a głębokie pokłady piasku w moich butach po przejażdżce i ukurzone samochody na parkingu o tym, że w Zuffenhausen wciąż robią jeden uniwersalny samochód.