Powiem to bez wstydu: oto najlepsze auto, jakim jeździłem od dawna. Nazwa się Toyota GR Yaris
Coraz rzadziej spotykam się z samochodami, w których podczas jazdy uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Toyota GR Yaris to jedna z takich maszyn. Nie wiem, czy dałoby się stworzyć coś lepszego w tym segmencie.
No właśnie - w jakim segmencie? Hothatche już praktycznie nie istnieją. Spalinowe modele niemal w każdej marce przeszły na emeryturę, a jedynym wyjątkiem jest Polo GTI i Golf GTI, które ostały się w Volkswagenie. Alpine próbuje zawojować rynek sportową "piątką" na prąd, czyli A290-ką. Ford ma Pumę ST, ale ta straciła właściwy silnik i tym samym cały swój charakter. Realnie więc nie ma w zasadzie opcji wyboru, a Toyota GR Yaris i tak wyróżnia się na rynku.
Po pierwsze - ma wyjątkowy napęd. Zaawansowany układ AWD, z rozbudowanym mechanizmem różnicowym i z pełną kontrolą sposobu przekazywania mocy pomiędzy osiami jest czymś niespotykanym. Po drugie - teraz to wszystko łączy się z wybitnym automatem, który całkowicie zmienia charakter tej maszyny.
Po tygodniu spędzonym za kierownicą mogę potwierdzić jedną rzecz: GR Yaris z automatem i GR Yaris z manualną skrzynią to dwa skrajnie różne samochody, do zupełnie innego zastosowania. Jeśli czujecie się tym faktem zaskoczeni, to pozwólcie, że wyjaśnię Wam o co chodzi.
Toyota GR Yaris może mieć teraz dwie twarze. Każda sprawdza się w innym otoczeniu
Lifting tego samochodu to przykład dokładnego słuchania klientów. Toyota nie "upiększyła" GR Yarisa. Owszem, tył wygląda nieco ciekawej, ale to nie gra tutaj większej roli. Deska rozdzielcza, która według niektórych prezentuje się niczym wyjęta z dostawczaka, nie musi pieścić naszych zmysłów.
Wszystkie zmiany w GR Yarisie są podyktowane praktyczności i skuteczności. Obniżony fotel zapewnia lepszą pozycję za kierownicą. Wreszcie coś widzimy przez przednią szybę, a lusterko wsteczne nie odbiera widoczności. Sama deska jest nastawiona na ergonomię i ma jedno zadanie: nie rozpraszać.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej o Toyocie GR Yaris...
Za to wygospodarowano na niej miejsce na różne urządzenia, które przydają się na przykład na torze. Na półce przed pasażerem możecie założyć laptimer Racelogica, który wpina się wygodnie w jedno z gniazd USB, lub w złącze 12V. To ma sens.
Do tego zmodyfikowano wszystkie elementy, które były po prostu zbyt słabe. Mamy lepsze chłodzenie, doszlifowane zawieszenie i inaczej zestrojone dyferencjały. W trybie Track rozkład mocy pomiędzy osiami jest zmienny - 60:40-30:70 (P/T), decyduje o tym komputer. Dodano też tryb Gravel z rozkładem mocy 53:47 (P/T).
Po zajęciu miejsca za kierownicą czujecie, że jest to auto stworzone przez kierowców dla kierowców. I to w nim urzeka.
Zwłaszcza, kiedy wypuścicie się na puste drogi, aby wykrzesać z tego auta jego potencjał
W lecie w ubiegłym roku miałem okazję sprawdzić Toyotę GR Yaris w wersji z manualem i z automatem na krętych górskich drogach we Francji i na torze wyścigowym. Wówczas skupiłem się głównie na zabawie i na właściwościach jezdnych. Tym razem, wsiadając do auta z automatem, postanowiłem przyjrzeć się jego możliwościom w nieco innych warunkach.
Wypuściłem się na drogi za Warszawą, gdzie wąskie asfaltowe odcinki łączą się z szutrowymi. W końcu w takich okolicznościach przyrody GR Yaris powinien czuć się jak w domu - rajdowe korzenie dają tutaj o sobie znać.
Na asfalcie, nawet na zimowych oponach, zabawa jest przednia. Świetna przyczepność i doskonały balans auta pozwalają na szybkie pokonywanie zakrętów przy zachowaniu pełnej przyczepności. Lekka nadsterowność pojawia się jedynie przy przesuwaniu granicy ponad możliwości opon. Z kolei podsterowność zaatakuje nas jedynie na śliskiej nawierzchni, gdy po prostu przesadzimy z prędkością.
Tu na szczególną uwagę zasługuje właśnie automat
Byłem ciekaw, czy ta skrzynia sprawdzi się przy "rajdowym" stylu jazdy - z zarzucaniem tyłu na szutrówkach i próbą robienia "beczek". Odpowiedź jest prosta: potrafi to zrobić, ale czuć, że nie jest to jego żywioł.
Do takiej zabawy dużo bardziej przydaje się manualna skrzynia biegów. Przede wszystkim przy beczce dużo szybciej zredukujecie bieg do jedynki, a podcięcie auta hamulcem ręcznym i strzał ze sprzęgła pozwolą Wam na wprowadzenie pojazdu w efektowny poślizg.
Automat bardzo późno redukuje do jedynki i czuć w nim ewidentną zwłokę przy mocnym dociśnięciu gazu przy niskiej prędkości. Za to przy bardzo szybkiej jeździe po zakrętach, czyli w bardziej "torowych" warunkach jest bezbłędny.
W trybie automatycznym nie próbuje być "mądrzejszym" od kierowcy, wrzucając kolejne biegi w nieoczekiwanych momentach. Z kolei w manualu można go docisnąć do odcinki, co przydaje się na fragmentach toru, gdzie czasami nie warto wrzucać kolejnego przełożenia.
Realnie więc dla osób, które chcą GR Yarisem jeździć w bardziej rajdowy sposób, w KJS-ach lub innych amatorskich imprezach, wariant z manualną skrzynią będzie dużo lepszą propozycją. Na tor z kolei wybrałbym automat.
Automatyczna skrzynia biegów jest też genialna w codziennej eksploatacji
Ma tutaj dwie duże zalety, których nie znajdziecie w manualu. Po pierwsze: zwiększa komfort jazdy. Brak walki ze sprzęgłem w korkach jest na wagę złota, zwłaszcza w dużych miastach. Druga kwestia tyczy się obrotów przy prędkościach autostradowych. Siódmy i ósmy bieg mają długie przełożenie, dzięki czemu przy 130-140 km/h mamy nieco ponad 2000 obrotów. To oznacza nie tylko obniżony poziom hałasu w kabinie, ale przede wszystkim przyjaźniejsze zużycie paliwa.
280-konna jednostka 1.6 (trzycylindrowa, 390 Nm) nie jest oszczędna, ale nikt jej nie tworzył z myślą o ekonomii. Niemniej średnie zużycie poniżej 9 litrów przy 140 km/h i średnie na poziomie 11,5 litra (przy szybkiej jeździe) to wyniki, które nie zawodzą.
Toyota GR Yaris jest droga i nie oferuje luksusów, ale przenosi na w świat, którego prawie już nie ma
Ten samochód na dobrą sprawę jest jedynym spadkobiercą takich maszyn jak Subaru WRX STI i Mitsubishi Lancer EVO. Spełnia podobne założenia, tylko oferuje to w zupełnie innym opakowaniu.
I muszę przyznać, że po tygodniu spędzonym za kierownicą tego samochodu mam tylko jedno przemyślenie - to jeden z niewielu nowych pojazdów, które chciałbym zobaczyć w swoim garażu marzeń. A to jest już duże wyróżnienie.
Oczywiście, kosztuje sporo - co najmniej 227 900 złotych. Ale moim zdaniem jest warty każdej złotówki.
Zdjęcia: Dominik Kopyciński (Kopycinski.pl)