RE Amemiya Greddy VI AZ-1 to japońskie monstrum doktora Frankensteina
RE Amemiya Greddy VI AZ-1 jest dowodem na to, że Japończykom nigdy nie brakowało fantazji. Wiecie, co kryje się pod tym odlotowym nadwoziem?
Firmy RE Amemiya nie trzeba przedstawiać nikomu, kto choć trochę interesuje się japońskim tuningiem. Założona w 1974 roku firma wyspecjalizowała się w silnikach Wankla i przygotowaniu ich do różnorakich sportów. Ma zresztą bardzo szerokie portfolio sukcesów w japońskich seriach wyścigowych. Jedną z sierot po budowie aut wyczynowych jest RE Amemiya Greddy VI AZ-1. Jeden z najbardziej szalonych oryginalnych i nieco przerażających projektów, jakie widziałem.
RE Amemiya Greddy VI AZ-1. Pokaż co masz w środku
RE Amemiya ma olbrzymie doświadczenie w budowie Mazd RX-7. Nie tylko jeśli chodzi o sport. Pakiety stylistyczne i modyfikacje mechaniczne serii FC i FD to klasyk na japońskiej scenie tuningowej.
Tymczasem pod koniec pierwszej połowy lat 90-ych firma postanowiła zrobić coś zupełnie innego i wystawić samochód w wyścigach długodystansowych, tworząc auto bazujące na rozwiązaniach grupy C. Projekt jest podobnie szalony jak SARD MC8, o którym kiedyś Wam pisałem. Tylko znacznie bardziej.
Domyślacie się być może po nazwie, czym jest RE Amemiya Greddy VI AZ-1.
Tak, to Autozam AZ-1, przeuroczy sportowy Kei Car Mazdy, z centralnie umieszczonym silnikiem i drzwiami unoszonymi do góry. Maleństwo. Tutaj postanowiono obudować je pakietem, który upodobnił auto do mieszanki McLarena F1 z Yamahą OX99-11. Wygląda bardzo bojowo, choć to wciąż jest nieduże auto.
Bardziej przerażające i jednocześnie fascynujące jest to, co firma zrobiła z mechaniką.
Oczywiście, nie ma tu silnika 660 cm3 z seryjnego auta. "Pod maskę" trafiła jednostka 20B. Trzyrotorowy silnik Wankla o pojemności dwóch litrów znany z Eunosa Cosmo również przeszedł jednak modyfikację. Zamiast dwóch turbosprężarek użyto jednej - ale dużej. Osiągana moc to 500 KM.
Lecimy dalej. Co ze skrzynią i zawieszeniem? Japończycy postanowili pójść tutaj całkowicie po bandzie, adaptując kompletne graty z Porsche.
Dokładnie rzecz biorąc z C-grupowego, legendarnego 962C. Serio. Hamulce również mają ciekawe pochodzenie. Według różnych źródeł, przednie pochodzą z Ferrari 355 lub z którejś z RX-7 startujących w japońskich seriach wyścigowych. Tylne zaś trafiły do tego cuda z Ferrari F40 lub F50. Możliwe, że wszystkie źródła mówią prawdę, bo RE Amemiya Greddy VI AZ-1 przeszła w 2000 roku przebudowę. Przy okazji zyskując nazwę Greddy6 i zmieniając kolor z czerwonego na biały.
Tak wyglądała na początku
"A może by go tak na ulicę?"
Co ciekawe, już w trakcie budowy samochód zmienił przeznaczenie i z wersji wyścigowej stał się drogową. Owszem, ma pełną klatkę i wyczynowe zawieszenie, ale najwyraźniej w Japonii to nie przeszkadzało. Dlatego też wnętrze pozostało seryjne - ma nawet klimatyzację i sprzęt audio. Oczywiście kultowej japońskiej marki Carrozzeria.
Samochód wciąż jest w użyciu, choć niezbyt częstym. Choć opinie o tym, jak jeździ RE Amemiya były mocno entuzjastyczne, domyślam się, że używanie go nawet na niedzielne przejażdżki może być problematyczne.
RE Amemiya Greddy VI AZ-1 ma bowiem zbiornik o pojemności... 30 litrów. A jak się sami domyślacie, trzyrotorowy silnik Wankla z olbrzymim turbo może osuszyć go zanim dojedziecie na wieczorne spotkanie na Daikoku.
Niemniej jednak warto przypomnieć takie projekty. Jest kompletnie szalony, monstrualny i wymagał nie lada fantazji i umiejętności, żeby połączyć tak "losowe" elementy w tym nadwoziu. Mam wrażenie, że obecnie żadna z firm tuningowych, mimo znacznie większych możliwości, nie zdecydowałaby się na taki projekt. Nawet jeśli miałby powstać tylko jeden egzemplarz.
źródło: Web Option via motor-fan.jp