Seat Arona i Ibiza to sygnał, że Volkswagen zrozumiał nowe zasady gry. Niemcy powinni jednak pójść o krok dalej

Seat staje się punktem wejścia w grupie Volkswagena, a Arona i Ibiza po liftingu zostaną z nami na kilka lat. To świetny ruch ze strony grupy Volkswagena, aczkolwiek niemiecki koncern powinien realnie pójść o krok dalej. Grupa z Wolfsburga zrozumiała nowe zasady gry, ale musi nabrać odpowiedniego rozpędu.

Chińskie marki nie są już jedynie ciekawostką. W ekspresowym tempie przeszły ze stadium "nowinki dla wybranych" do pozycji naprawdę mocnych zawodników, ustalających zasady gry. Produkty z kraju, który kiedyś kojarzył nam się z tandetą i podróbkami, dziś w wielu aspektach wyprzedzają europejskie samochody. Przez lata koncerny ze Starego Kontynentu bagatelizowały to zagrożenie. Transfer technologii trwał w najlepsze, a wszyscy żyli w przekonaniu, że Chińczycy nigdy nie wyjdą poza granice swojego kraju. Tak się jednak nie stało, a lata nauki pokazały, że firmy z Państwa Środka naprawdę wiedzą co robią. Przygotowanie ekspresowej odpowiedzi na taki stan rzeczy nie jest łatwe, ale grupa Volkswagena wreszcie zrozumiała co powinna zrobić. Tu z odpowiedzią przychodzi hiszpańska marka, która właśnie pokazała dwie "nowości". Seat Arona i Ibiza wskazują kierunek, który ma być ripostą na chińską ekspansję. I choć wiele osób może uznać, że podtrzymywanie przy życiu starszych modeli nie ma sensu, to absolutnie się z tym nie zgodzę. Uważam, że jest to strzał w dziesiątkę, choć i tak przyjęto tutaj bardzo konserwatywną strategię.

Przede wszystkim Seat Arona i Ibiza to sprawdzone konstrukcje. A to jest coś, czego poszukuje wiele osób

Chińskie samochody przyciągają wieloma cechami. Są dobrze wyposażone, mają szereg nowoczesnych rozwiązań na pokładzie, nieźle wyglądają i cieszą dobrymi cenami. Po stronie wad można zaznaczyć jedynie wciąż problematyczny dostęp do części (nawet w ASO trzeba czasami czekać miesiącami) i wciąż wyższą utratę wartości. Nie wiemy też jak wypadnie awaryjność za 3-4 lata.

Choć wiele osób w ciemno przesiadło się do Chińczyków, co absolutnie rozumiem (portfel i rozum dogadują się w tej kwestii), to jednak część osób niechętnie podchodzi do produktów z Państwa Środka. Tacy ludzie są jednak często w kropce.

Z jednej strony nowe samochody podrożały na tyle, że wychodzą poza założony budżet na zakup pojazdu. Z drugiej nie każdy chce decydować się na używany pojazd z niepewną przeszłością.

Seat Ibiza Arona 2026

Grupa Volkswagena zrozumiała, że musi zapewnić alternatywę dla chińskich marek, trzymając się nieco atrakcyjniejszych cen. Tu idealnie sprawdził się Seat - marka, na którą realnie... zabrakło pomysłu.

Gdy Cupra odnosiła pierwsze sukcesy, Seat popadał w zapomnienie. Teraz może być odpowiedzią na potrzeby wielu osób

Lifting Arony i Ibizy przedłuża życie tym sprawdzonym konstrukcjom. Szczególnie ten pierwszy model, mały crossover, jest tutaj ważny. Cieszył się on sporym uznaniem, a z drobnymi poprawkami pozostaje świeży wizualnie. Silniki są sprawdzone (zarówno jednostka 1.0 TSI jak i 1.5 TSI nie sprawiają problemów), a ceny powinny pozostać na rozsądnym poziomie.

I o ile Seat Arona i Ibiza, w połączeniu z Leonem, to sensowne trio, to moim zdaniem brakuje w nim jeszcze jednego samochodu - Ateki. Tak, nie był to samochód pierwszej świeżości, ale wciąż cieszył się sensownym wzięciem. Większy lifting, który wprowadziłby kilka zmian wizualnych w nadwoziu i wnętrzu. Ważne byłyby także nowe silniki (kluczowy byłby debiut miękkiej hybrydy), mógłby podtrzymać zainteresowanie tym modelem - zwłaszcza, gdyby ceny były atrakcyjne.

Seat Arona 2026

Oczywiście w tym miejscu wchodzimy na trudny grunt architektury pojazdu. Ateca miała swoje lata i adaptacja wielu rozwiązań mogłaby być kosztowna. Niemniej w ogólnym rozrachunku taki ruch potencjalnie przyniósłby więcej korzyści, niż negatywnych skutków.

Czego jeszcze muszą nauczyć się europejscy producenci, z grupą Volkswagena na czele?

Niska cena, którą ma zachować Seat Arona i Ibiza, to jedna rzecz. Drugą jest tempo reakcji na zmiany na rynku. Volkswagen jako koncern, jak zresztą większość firm ze Starego Kontynentu, jest wciąż uwiązany stałą współpracą z podwykonawcami. Ma to swoje korzyści, ale też i wady. Kluczową jest brak pełnej kontroli nad każdym elementem i wydłużony czas wdrażania poprawek.

To jest potężna przewaga Chińczyków. Wszystkie komponenty budują pod jednym dachem i w razie potrzeby są w stanie w ekspresowym tempie wdrażać poprawki, zmiany lub nawet zmieniać całe "generacje" pojazdu. W tym aspekcie pozostajemy w tyle i jeszcze przez lata będziemy przegrywać na tym polu z markami z Państwa Środka.