Seat Leon 1.6 TDI Style
Cóż to za kompakt? Z charakterem, o sportowych zapędach i dynamicznej stylistyce nadwozia, lubiany przez młodych kierowców... Brzmi ciekawie. Jeśli dodamy do tego niewygórowane ceny podstawowych wersji i przynależność do koncernu VAG, odpowiedź może być tylko jedna.
Seat Leon w poprzednich wcieleniach zawsze przyciągał uwagę i wyróżniał się na tle konkurencji. Pierwsza generacja miała wielu zwolenników dzięki oryginalnym liniom, choć niektórym ta nieszablonowość przeszkadzała - w szczególności tylna część nadwozia. Druga odsłona była po prostu ładna i bardzo przyciągała kształtami. Po prostu wniosła sporo świeżości, bez zbędnych eksperymentów - największym szałem stylistycznym było schowanie klamki tylnych drzwi w słupek.
Obecny Leon porzucił ten stylistyczny myk, jednak z grubsza poszedł w stronę swojego bezpośredniego poprzednika. Z grubsza, bowiem na ulicach nie stara się wyróżnić ponad wszystko i czegoś mu jakby brakuje. Zachował jednak tę samą krew, która krążyła w żyłach Leonów od zawsze. W jaki sposób zdradza swój charakter? Czas na dogłębne sprawdzenie tego, co drzemie pod lekką karoserią kompaktowego Seata.
Zgrabnie
Pamiętam, jak bardzo przyciągał mnie do siebie Leon w drugim wcieleniu. Oparty stylistycznie na Altei kompakt przez pewien czas był dla mnie designerskim wzorem w tym segmencie. Po siedmiu latach od jego premiery przyszedł jednak czas na pokazanie następcy. I co? I nic. Seat nie zaskoczył mnie ani trochę. Na cztery lata po pokazaniu obecnej generacji Ibizy można by się spodziewać czegoś więcej niż tylko jej większego odpowiednika.
Owszem, prezentuje się dobrze i ma ciekawe rysy, ale nic ponadto. Przednia część nadwozia wygląda lekko, a głównym elementem rozpoznawczym są całkowicie LED-owe przednie światła, które świecą szeroko i dość jasno, choć mogłyby mieć lepszy zasięg. Z tyłu efekt tworzą przede wszystkim szerokie klosze lamp, do spółki z wysoko pociągniętym zderzakiem i progiem załadunkowym. To ostatnie ma nas poinformować, że praktyczność nie jest tutaj sprawą nadrzędną.
W mojej opinii, tył z kolei wygląda trochę za ciężko. Sytuacja znacznie się poprawia, gdy weźmiemy pod lupę wersję trzydrzwiową - tam prezentuje się to przyjemniej, jakby bardziej zgrabnie. Generalnie, dynamiczna sylwetka wersji SC lepiej trafiła w mój motoryzacyjny gust. Przy konfigurowaniu Leona należy też pamiętać, że zbyt małe felgi mogą zadziałać negatywnie. Testowany egzemplarz stał na ciekawych, 17-calowych obręczach, które wcale nie wyglądały na duże.
Szaro, ale przestronnie
Na przestrzeni wielu lat, sporo zastrzeżeń odnośnie Seatów można było usłyszeć na temat wnętrza. W nowym Leonie spodziewałem się naprawdę konkurencyjnego wykończenia i ciekawej stylistyki, tymczasem zawiodłem się w obydwu kwestiach. Kokpit skierowany jest w stronę kierowcy, co cieszy, jednak wygląda, jakby przy projektowaniu komuś zabrakło pomysłu.
Linie są bardziej banalne niż u poprzednika, a wszechobecne szarości przy pierwszym kontakcie po prostu przytłaczają. Jak to jest, że podobne odcienie - na przykład u Mazdy czy Peugeot - prezentują się o niebo lepiej? Za każdym razem, gdy wsiadam do Skody czy Seata, mam te same myśli - dajcie im trochę koloru! W przypadku Leona, polecam sprawdzić konfigurację wnętrza ITECH, która niestety jest nierozłączna z kilkoma innymi elementami wyposażenia.
Tak się jednak złożyło, że nawet wnętrze Cupra jest ponure i zbyt mało szalone. Ale nie o nim dzisiaj mówimy. Testowana wersja Style miała na swoim pokładzie kolorowy ekran dotykowy, którego rozdzielczość niestety pozostawia wiele do życzenia. W pewnym sensie denerwująca jest też obsługa, bowiem do części funkcji nie dostaniemy się przyciskami umieszczonymi dookoła ekranu. Najbardziej brakuje możliwości cofania ruchów w inny sposób, niż dotykając małą ikonkę w dalekim, prawym górnym rogu.
Niestety, wykonanie sprawia przeciętne wrażenie, choć być może to moje subiektywne zdanie. Materiały w dużej części są miękkie, a do ich spasowania nie mam zarzutów, ale dla mnie były po prostu nieprzyjemne w odbiorze. Idealnym tego przykładem jest koło kierownicze, wyprofilowane tak, że naprawdę pewnie trzyma się je podczas dynamicznej jazdy. Problem w tym, że kanciaste kształty nie są zbyt przyjemne w dotyku, podobnie jak "skóra", która ją pokrywa. "Wrażenie taniości" niestety będzie tutaj najlepszym określeniem. Na niekorzyść działają też boczki drzwi, które potrafiły zatrzeszczeć... w rytm basu, a nawet "tak po prostu", na nierównej nawierzchni.
Wnętrze ma jednak swoje zalety. Opcjonalne sportowe fotele częściowo wykończone alcantarą (3239 zł) dobrze trzymają ciało na zakrętach i są całkiem wygodne. Miejsca nie zabraknie chyba nikomu. Ilość przestrzeni na nogi w drugim rzędzie siedzeń jest już charakterystyczna dla aut zrobionych na tej platformie i znajdziemy jej mniej więcej tyle, ile w Golfie, czyli dużo. Pod względem ergonomii generalnie nie ma się do czego przyczepić, a kilka funkcjonalnych schowków powinno w zupełności wystarczyć. Narzekać nie powinniśmy również na bagażnik, który w standardowym układzie pomieści przyzwoite 380 litrów.
Dusza sportowca
To wszystko jednak schodzi na dalszy plan, jeśli od samochodu oczekujemy przede wszystkim emocji. Sportowego ducha nie trzeba daleko szukać - drzemie w podwoziu. Sportowo zestrojone zawieszenie (co ciekawe, oznaczone w katalogu jako "Comfort") jest twarde i ma niewiele wspólnego z komfortem, ale to dobrze. Seat jest w końcu marką, która pod tym względem powinna górować w koncernie nad Volkswagenem i Skodą. W zakrętach auto zachowuje się świetnie, zachęcając do szybkiej jazdy.
Leon wydaje się być nie do wytrącenia z równowagi i zachowuje stabilność nawet przy dużych prędkościach. Mamy przy tym nieustanne wrażenie, że prowadzimy auto o niewielkich wymiarach, niezwykle zwarte i lekkie. Nie licząc tej pierwszej cechy, tak właśnie jest. Samochód z automatyczną skrzynią biegów waży 1306 kilogramów, co jest bardzo dobrym wynikiem. Szkoda, że z tym wszystkim nie do końca współgra układ kierowniczy.
Nie żeby był zły - wręcz przeciwnie. Jest precyzyjny i daje sporo przyjemności w użytkowaniu. Moim zdaniem jednak nie do końca pasuje do auta o sportowych zapędach. W zakrętach trzeba sporo ruszać kierownicą, a mocno działające wspomaganie daje trochę uczucie "błądzenia w próżni". Krótko mówiąc - sposób prowadzenia pasuje do wersji silnikowej, ale średnio współgra z charakterem auta i zestrojeniem zawieszenia. Na szczęście, po nabraniu wyczucia daje się bezpiecznie połykać zakręty i wtedy okazuje się, że elektryczne wspomaganie układu wcale nie odbiera frajdy z jazdy.
Niedosyt
Wszystko fajnie, ale umieszczenie pod maską Leona diesla o pojemności 1.6 i mocy 105 KM musi się odbić na wrażeniach z jazdy. Zacznijmy jednak od zalet. Średnie zużycie paliwa w teście wyniosło 6,7 litra na 100 kilometrów. To bardzo dużo, jednak komputer pokładowy nie miał łatwego życia. Ironia losu sprawiła, że Leona nie udało się przetestować w trasie, a jedynie w mieście i wokół niego. Przyjemność z prowadzenia auta i chęci wykrzesania wszystkiego z wysokoprężnego silnika wzięły górę, więc zużycie paliwa nie powinno dziwić.
Bywały jednak momenty (którymi powinniśmy się pokierować w tym teście), że w tym samym trybie, lecz przy normalnej (czyt. spokojnej, ale nie "niedzielnej") jeździe, komputer pokazywał wartości w okolicach pięciu litrów. A to już naprawdę dobry wynik! W parze z oszczędnością idzie również wyciszenie jednostki. Chwilę po rozruchu słychać charakterystyczny, nienarzucający się terkot, który z czasem ustaje. Po porządnym rozgrzaniu silnika właściwie niewiele go słyszymy.
Leon ze 105-konnym motorem i skrzynią DSG "zbiera się" całkiem żwawo, jeśli nie oczekujemy od niego cudów. Wiadomo - przy mocniejszym wciśnięciu pedału gazu czuć, że to nie jego natura. Turbo, rzecz jasna, robi swoje przy niskich obrotach, co pozwala na sprawne przemieszczanie się po mieście, ale wraz z jego załączeniem kończą się plany silnika na dalszy przypływ wigoru. W końcu to 1.6.
I tutaj rodzi się problem. Zawieszenie stworzyło nam pełne pole do popisu, a tymczasem silnik skutecznie studzi nasze emocje. O ile wejście w zakręt może odbywać się z dużą prędkością, o tyle na wyjściu po prostu brakuje pary. Pytanie tylko, czy powinienem zaliczyć to jako wadę. Biorąc pod uwagę fakt, że Seaty kojarzą się z emocjami, nie rozsądkiem, a w gamie jest dostępny bardziej sensowny w przypadku Leona silnik 1.4 TSI, możemy uznać testowaną wersję za niekoniecznie trafioną. A co, jeśli ktoś chce połączyć sportową duszę z niezbyt sportowym, bardziej ekonomicznym sercem? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie.
Nasz egzemplarz wyposażono w 7-biegową skrzynię DSG, dobrze już znaną na rynku. Przekładnia swoje kosztuje (9700 zł), ale sprawdza się nieźle. Dlaczego nie "świetnie"? W 1.6 TDI do zestawu z automatem niestety nie dostajemy łopatek przy kierownicy, które przydałyby się przy manewrach zmiany pasa czy wyprzedzaniu z dużą częstotliwością w trasie. Reakcja na kickdown jest akceptowalna i więcej w zasadzie nie oczekiwałem. Szybkość zmiany biegów, jak to bywa w DSG, nie pozostawia złudzeń - mamy do czynienia z dobrą "dwusprzęgłówką".
Nie podobał mi się jednak sposób działania skrzyni przy małych prędkościach, na przykład podczas stania w korku. Płynne ruszanie i hamowanie było praktycznie niemożliwe. Przykładowo - hamując do zera, naturalnie, pod koniec chcemy załagodzić szarpnięcie do minimum lub całkowicie je wyeliminować. Tutaj się to nie uda, bo przy minimalnej prędkości i lekkim odpuszczeniu pedału hamulca, DSG źle interpretuje sytuacje, myśląc że chcemy z powrotem ruszyć. Kończy się to niestety lekkim, ale zauważalnym szarpaniem. Mały szczegół, ale w kwestii płynności jazdy istotny.
Nie taki tani?
Sprawdzając konfigurację testowego Leona, doszedłem do wniosku, że ceny wcale nie są takie niskie, jak mogłoby się wydawać. Owszem, Leona możemy mieć już za 53 100 złotych, ale w wersji trzydrzwiowej, z 86-konnym 1.2 TSI, w wersji Entry. Oznacza to 15-calowe "stalówki", brak klimatyzacji i oczywiście charakterystycznych, pełnych LED-ów z przodu. Wyposażenie testowanej wersji Style jest już dość bogate i obejmuje między innymi: tempomat, bluetooth, elektrycznie sterowane szyby z tyłu, klimatyzację automatyczną, 5,8-calowy ekran dotykowy oraz pełne oświetlenie LED-owe.
Bazowa cena wersji Style z silnikiem 1.6 TDI i manualną skrzynią biegów wynosi 78 200 złotych, natomiast uwzględniając dopłatę za automat DSG, musimy liczyć się z kwotą 87 900 złotych. Moim skromnym zdaniem, optymalnym wyborem byłby 150-konny silnik 1.4 TSI z odłączanymi cylindrami, w przypadku Leona całkowicie zastępujący jego 140-konną odmianę (bez systemu ACT). W tej samej wersji wyposażeniowej co testowana, zapłacimy 80 800 zł za odmianę 5-drzwiową z manualem.
Zalety:
+ mimo małego rozczarowania, przyjemnie zaprojektowane nadwozie
+ świetne, sztywno zestrojone zawieszenie
+ przestronne wnętrze
+ oszczędny i dobrze wyciszony silnik
Wady:
- silnik nie nadąża za zawieszeniem
- ponure, do bólu proste i przeciętnie wykonane wnętrze
- zbyt mało charakteru w pracy układu kierowniczego i samym silniku
Podsumowanie:
Seat Leon z silnikiem 1.6 TDI jest samochodem niezłym, ale niekompletnym. Do świetnego zawieszenia warto by było dodać trochę koloru, zastrzyku mocy i najlepiej zastąpić dieslowskie brzmienie benzynowym. Największą wadą okazuje się wnętrze - ponure, zaprojektowane trochę bez pomysłu, a co najgorsze - wykonane na rozczarowującym poziomie. Jeśli jednak szukasz przede wszystkim wrażeń z jazdy w zakrętach, nie powinieneś być zawiedziony.