SsangYong idzie w dobrym kierunku. O nowym Korando w sześciu punktach
Egzystencja SsangYonga jest pełna wzlotów i upadków. Marka ta jednak pod skrzydłami Mahindry konsekwentnie się rozwija i oferuje coraz lepsze i ciekawsze samochody.
SsangYong Korando jak i sama marka mają bardzo długą historię w Polsce, ale tak naprawdę dopiero późniejszy model zbudował Koreańczykom mocną pozycję na naszym rynku.
SsangYong Rexton pierwszej i drugiej generacji to były absolutnie genialne w swojej prostocie auta. Pamiętam jak po raz pierwszy w 2004 roku miałem okazję przejechać się takim autem jako pasażer. Choć z całego kokpitu ziało jeszcze charakterystycznym koreańskim stylem, to jednak całość była mocno zaskakująca - zwłaszcza poza asfaltem. Druga generacja tylko przypieczętowała rosnącą popularność marki, a kolejne modele - kontrowersyjne wizualnie - także posiadały szereg terenowych zalet. Swoją drogą warto przypomnieć, że SsangYong Actyon wyprzedził nieco swoją epokę i był jednym z pierwszym SUV-ów z opadającą tylną częścią nadwozia.
Potem przyszły gorsze lata, kiedy SsangYong musiał zwinąć się z polskiego rynku. Powrócił jednak ze zdwojoną siłą - dzięki gotówce płynącej z Mahindry i solidnie rozbudowywanej gamie modelowej. Tivoli okazało się być strzałem w dziesiątkę. Nie był to model doskonały, miał nawet sporą garść wad. Te jednak konsekwentnie są eliminowane, głównie dzięki przeprowadzonemu niedawno liftingowi. Tivoli spełniło za to inną rolę - sprawdziło rynek. I tak oto następny w kolejce Rexton (świetny wóz na ramie) czy Musso zaoferowały to, czego niektórzy producenci nie chcą już mieć w swojej ofercie.
A Korando? To całkowicie nowy rozdział dla tej marki. SsangYong wchodzi bowiem w segment kompaktowych SUV-ów - bardzo konkurencyjny i mocno „opakowany” modelami topowych marek. Trzeba więc tutaj zaoferować coś naprawdę dobrego, aby klienci mogli się faktycznie zainteresować.
SsangYong stworzył solidnego SUV-a
Nowy SsangYong Korando przede wszystkim naprawdę dobrze się prezentuje. Linia w dużej mierze łączy koncepcję z Tivoli i Rextona, choć widać tutaj nieco więcej zapożyczeń z tego większego modelu. Przetłoczenia, kanty i ostrzejsze linie sprawiają, że auto wygląda masywnie i przede wszystkim sprawia wrażenie większego niż jest w rzeczywistości.
Przy 4450 mm długości, 1870 mm szerokości i rozstawie osi wynoszącym 2675 mm Korando może bezpośrednio konkurować z Volkswagen Tiguan, Seat Ateca czy Nissan Qashqai. Wnętrze tego auta to także miła niespodzianka. Projekt deski rozdzielczej jest prosty i przejrzysty, choć niestety zamiłowanie do plastików w kolorze Piano Black pozostało. A to sugeruje potencjalny festiwal rys i odcisków palców. Mamy tutaj solidny system multimedialny, ciekawe cyfrowe zegary i ergonomicznie rozplanowaną konsolę centralną. Fotele? Po krótkim kontakcie podczas pierwszej jazdy sprawiają wrażenie wygodnych i dobrze wyprofilowanych. Miejsca z tyłu także nie brakuje, nawet dla wyższych osób. Bagażnik także należy do obszernych. 551 litrów pojemności (przy zdjętej półce skrywającej niższe piętro kufra) z możliwością powiększenia do ponad 1400 litrów pozwoli zapakować naprawdę sporo gratów.
Wykończenie się poprawiło
SsangYong ewidentnie zauważył, że jednym z kluczowych elementów jest wykończenie wnętrza. Tę kwestię zdecydowanie dopracowano, choć Koreańczycy mają jeszcze kilka elementów, na których powinni się skupić. Deskę rozdzielczą w górnej części wykończono miękkim tworzywem, do tego przyjemnym w dotyku. Na boczkach pojawił się za to twardy, ale przynajmniej dobrze spasowany plastik. Nie pożałowano natomiast miękkiego podbicia w podłokietnikach drzwi.
Warto dodać, że w trakcie jazdy nie docierają do uszu kierowcy żadne nieprzyjemne dźwięki. Co więcej plastiki nie skrzeczą pod naciskiem, co także jest dużą zaletą.
Oferuje bogate wyposażenie
Już podstawowa wersja SsangYonga Korando - Crystal - jest bardzo dobrze wyposażona. Znajdziemy tutaj między innymi automatyczną dwustrefową klimatyzację, regulację wysokości fotela kierowcy, elektrycznie sterowane szyby i lusterka (ze składaniem), tempomat, 17-calowe alufelgi oraz wiele innych. Wszystko to jest dostępne już za 79 900 zł. SsangYong Korando w bogatszych wariantach zapewnia z kolei z kolei podgrzewanie foteli, pełny system multimedialnego czy komplet systemów bezpieczeństwa.
Prowadzi się dobrze
Nowość tej marki została solidnie dopracowana pod kątem układu jezdnego. Jeśli kiedykolwiek mieliście styczność z Tivoli to zapewne pamiętacie, że układ kierowniczy był tak mocno wspomagany (niezależnie od trybu), że czucie było równe zeru. Tu jest znacznie lepiej, choć SsangYong wciąż ma spore pole do popisu. Przydałoby się nieco więcej komunikatywności i responsywności oraz może minimalnie krótsze przełożenie. Zawieszenie za to dobrze wybiera nierówności, pracuje cicho i jest odpowiednio zestrojone. Auto nie przechyla się w zakrętach i zapewnia wysoki komfort resorowania. Na szczęście Korando nie ma zapędów do tytułu „sportowego SUV-a”, dzięki czemu jego uniwersalność jest na bardzo wysokim poziomie.
Ma sensowne silniki
Pod maską tego auta znajdziemy dwie jednostki - doładowaną benzynę 1.5 oraz silnik wysokoprężny 1.6. Pierwszy z nich oferuje 163 KM i 280 Nm, co przekłada się na przyspieszenie do setki w mniej niż 10 sekund. Diesel z kolei stawia na oszczędnych i spokojnie usposobionych kierowców. 136 KM mocy nie rzuca na kolana, ale w aucie o tych wymiarach to w zupełności wystarczająca wartość.
Podczas jazd testowych mieliśmy okazję przejechać się benzynową wersją 1.5 z manualną przekładnią i napędem na przednią oś. Konstrukcja ta jest żwawa, choć przy dynamicznym przyspieszaniu nieco hałasuje. Samo wyciszenie wnętrza jest jednak bardzo dobre, nawet przy nieco wyższych prędkościach. Zużycia paliwa nie udało się niestety ocenić - autem jeździliśmy zbyt krótko, aby dokładnie sprawdzić apetyt tej jednostki.
Warto dodać, że SsangYong Korando w nieodległej przyszłości dostanie w pełni elektryczny wariant, który ma zapewniać nie tylko duży zasięg na jednym ładowaniu, ale także solidne osiągi.
Dobrze wyceniony
I to jest najmocniejsza strona tego auta. SsangYong Korando został wyceniony w rozsądny sposób, co automatycznie zwiększa jego konkurencyjność. Tym bardziej, że jest to samochód bez udziwnień, dzięki czemu może przypaść do gustu zarówno młodszym jak i starszym oraz bardziej konserwatywnym klientom.
79 900 zł za bazowy wariant z benzyną i 140 990 zł za topowy z tym samym silnikiem, ale kompletnym wyposażeniem, napędem AWD i automatyczną skrzynią biegów to oferta, którą ciężko przebić. I jeśli SsangYong niczego nie zepsuje po drodze, to model ten ma szanse zyskać sporą popularność. Kluczem do sukcesu jest tylko dobry PR i budowanie odpowiedniej świadomości wśród klientów, co jednak zajmuje sporo czasu i wymaga przede wszystkim zaangażowania najlepszych specjalistów.