Strefa Czystego Transportu w Warszawie to jeden wielki chaos. Wszystko, co trzeba o niej wiedzieć

Strefa Czystego Transportu w Warszawie staje się rzeczywistością. Jej finalna wersja jest dużym zaskoczeniem. Co trzeba o niej wiedzieć?

Miasto twierdzi, że posłuchało mieszkańców, aby żyło się im lepiej. W efekcie Strefa Czystego Transportu w Warszawie stała się większa. Jest też więcej wyjątków, ale te dotyczą głównie mieszkańców. Jedno jest pewne - nowy projekt skonstruowano w absolutnie nielogiczny sposób, który będzie dotkliwy dla wielu osób. Zobaczcie o co chodzi i czego można się spodziewać.

Strefa Czystego Transportu w Warszawie stawia na rocznik, a nie na normę. Do tego jest znacznie większa

Obszar, który uwzględniono jako obowiązujący dla SCT, zwiększył się dwukrotnie i obejmuje większą część Warszawy. Co więcej, w jego skład wchodzą też ulice przecinające miasto. Stolica wciąż nie ma pełnej obwodnicy, a mimo to nowy kształt wyłączonego de facto dla wielu samochodów obszaru odbiera możliwość łatwego przecięcia miasta.

Zaczynamy więc w ciekawy sposób - a to dopiero rozgrzewka. Spójrzmy więc na to, jak wygląda kwestia "wykluczania" samochodów. Tutaj przygotowano wyraźny podział, gdyż mieszkańcy strefy czystego transportu dostaną o 4 lata więcej na zmianę samochodów.

Od lipca 2024 roku do wyznaczonej strefy nie wjadą samochody benzynowe spełniające normę Euro 2 (maksymalny wiek samochodu w wieku wdrożenia SCT to 27 lat) i 18-letnie diesle spełniające normę Euro 4. Kolejne etapy zakładają wyraźniejsze ograniczenia. Na przykład w 2030 roku do SCT wjadą diesle zarejestrowane do 2019 roku, a w 2032 do 2021 roku.

Strefa Czystego Transportu Warszawa

Nieco inaczej wygląda kwestia mieszkańców strefy, ale tylko tych, co rozliczają podatki w Warszawie

Ci dostaną o 4 lata więcej na zmianę samochodów w razie potrzeby. Nowe regulacje obejmą ich dopiero w 2028 roku, ale od razu wejdziemy tutaj na zasady obowiązujące w trzecim etapie.

Pomyślano też o osobach starszych, które nie mogą pozwolić sobie na zmianę samochodu - a wciąż z niego korzystają. Dla kierowców powyżej 70. roku życia (które do końca 2023 r. ukończą 70 lat) i przed przyjęciem uchwały o SCT byli właścicielami swoich pojazdów oraz posiadaczy pojazdów zabytkowych, przewidziano bezterminowy wyjątek.

Co jest więc problemem warszawskiej strefy czystego transportu?

Początkowo wyłączenia miały objąć mieszkańców całego miasta. Teraz uwzględniają tylko mieszkańców strefy. Przypuśćmy więc, że macie małą firmę, która wykonuje różne usługi na terenie objętym SCT. Jeśli wykorzystujecie do tego przykładowo Citroena Berlingo z 2006 roku, wyposażonego w silnik diesla, to do lipca 2024 musicie się go pozbyć i kupić nowszy samochód.

To nie jest pomyłka - wiele osób ma raptem 7 miesięcy na wyczarowanie z kapelusza pieniędzy i zmianę samochodu. Co więcej, nie będzie tutaj żadnej opcji na ominięcie tych regulacji.

Co więcej - ten sam samochód, spełniający taką samą normę, ale różniący się rocznikiem, będzie wykluczony z wjazdu. Przykładowo BMW E60 z silnikiem diesla z 2006 roku nie pojawi się w strefie, ale ten sam samochód o rok młodszy, spełniający te same normy, do SCT będzie wjeżdżać przez 2 lata. To paradoks na skalę światową.

Przepisy pozwalają na wprowadzenie opłaty za wjazd do Strefy Czystego Transportu. Ta może wynosić 2,5 zł za godzinę

Warszawa uznała jednak, że nie wprowadzi takiej furtki i zamknie drzwi osobom, które chciałyby wjechać do SCT starszym samochodem, nawet za opłatą. Jest to dziwne, gdyż taka możliwość byłaby nie tylko zyskiem dla miasta, ale także ułatwieniem dla szeregu osób.

Wszystko wskazuje więc na to, że większy nacisk położono na mandaty, które mają wynosić po 500 złotych za wjazd samochodem nie spełniającym wytycznych strefy.

Pojawią się też specjalne przepustki - po 4 na rok

Te umożliwią dojazd do szpitala, lekarza, lub w miejsce, w które trzeba dostać się samochodem. Nie brzmi to zachęcająco, tym bardziej, że miasto nie precyzuje zasad przyznawania przepustek. Systemu teleinformatycznego raczej byśmy się nie spodziewali, choć taki docelowo ma kontrolować SCT w Warszawie. Początkowo będą to jednak wyrywkowe kontrole policji i straży miejskiej.

Krótko mówiąc - Strefa Czystego Transportu w Warszawie promuje głównie nowe samochody

I tutaj nie ma żadnych wyjątków. Jeśli więc wjedziemy rocznym autem, z jednostką V12 pod maską, emitującym 322 gramy CO2 na kilometr, to nie będzie to problemem. Przejazd małym Seicento, w którym emisja wynosi około 140 g/km, będzie już zakazana. Oczywiście kluczowe są tutaj także tlenki azotu (NOx) i pyły zawieszone (PM2,5 i PM5). Niemniej w takim zestawieniu Seicento nie wypada gorzej od nowego V12.

Problemem miasta jest też powoływanie się na mało precyzyjne badania. Scenariusze, które w nim wykorzystano, są czysto hipotetyczne i nie biorą pod uwagę danych pozyskanych podczas pandemii, gdy ruch na drogach był niemal zerowy. Raport wykorzystany przez Warszawę jako bazę dla SCT znajdziecie klikając tutaj

Kolejną kwestią są konsultacje społeczne. Warszawa podkreśla, że to mieszkańcy określili zasady nowej strefy czystego transportu. Według raportu w spotkaniach wzięło udział łącznie... 289 osób. Pisemne uwagi złożyło 111 osób, a na maila związanego z konsultacjami wpłynęło 418 wiadomości. Nie wiadomo jednak ile z nich dotarło od tych samych nadawców. Zainteresowani wypełnili też 2529 formularzy online.

Jeśli więc nawet uznamy, że każda forma komunikacji pochodziła od innej osoby, to w sumie uzyskamy liczbę wynoszącą raptem 3347. Czy więc realnie tylko tyle osób (przy bardzo optymistycznym scenariuszu) uwzględniono jako reprezentatywną grupę, która potwierdza słuszność konsultacji społecznych? Na to wygląda.

Jedno jest pewne - nigdzie nie ma tak chaotycznych i nieprecyzyjnych przepisów dotyczących SCT

Warszawa powołuje się tutaj na inne duże metropolie, ale w żadnej nie stworzono tak pokręconego systemu. W Niemczech od lat mamy umweltplakette, które odnoszą się do konkretnych norm emisji. Tutaj zasady są bardzo proste i precyzyjne, a wszystkie informacje można znaleźć na stronie Dekry.

Nawet Londyn, który teraz objęty jest ULEZ (Ultra Low Emission Zone) nie zrobił tego od razu. Wręcz przeciwnie - tutaj od lat przygotowywano mieszkańców, wprowadzając stopniowo i z rozwagą kolejne ograniczenia. Paradoksalnie jednak ULEZ przesunął granicę zbyt daleko, a bliżej niezidentyfikowany ruch wandalizuje kamery, gdyż wykluczają one ludzi z nieco starszymi, ale oszczędnymi samochodami, a promują możliwość wjazdu nowymi hipersamochodami z silnikami V12 lub W16 do ścisłego centrum Londynu.

Zdjęcie na okładce: rafal_gnasiuk (CC BY-SA 4.0 DEED)