RAPORT: Jak sprawdza się Skoda Kodiaq 1.5 TSI? Za nami pierwszy miesiąc testu długodystansowego

Długodystansowa Skoda Kodiaq jest z nami już blisko miesiąc. W tym czasie pokonała ponad 3000 kilometrów. Czas więc na pierwszy raport z użytkowania.

Skoda Kodiaq jest doskonale znana nie tylko nam, ale także i Wam. Samochód ten sprzedawany jest już blisko 3 lata i w tym czasie szybko stał się bestsellerem. My z kolei jeździliśmy wieloma wariantami Kodiaqa - od 1.4 TSI, przez 2.0 TDI i TSI, aż po najnowsze wcielenie, czyli usportowionego RS-a. Wersja, która trafiła do nas na test długodystansowy jest bardzo ciekawa z rynkowego punktu widzenia - wbrew pozorom zainteresowanie podstawowym silnikiem jest spore, a możliwość zestawienia go z napędem na cztery koła i przekładnią DSG jest dodatkowym atutem. Jak taka konfiguracja sprawdza się w codziennej eksploatacji?

3000 kilometrów za nami

I to po najróżniejszych drogach - od miejskich ulic, przez góry, aż po autostrady. Kodiaq nie ma z nami lekko i cały czas ciężko pracuje. Pierwszym sprawdzianem była wyprawa na Slovakiaring, gdzie udaliśmy się na KIA PLATINUM CUP. Była to pierwsza dłuższa trasa dla tego auta - w momencie odbioru przebieg nieznacznie przekraczał 1000 kilometrów. Na rozgrzewkę wybraliśmy więc odcinek Warszawa-Wrocław, a następnie Wrocław-Bratysława.

Pierwszy przejazd autostradą pokazał, że auta trzeba się nie tylko nauczyć, ale musi się ono także dotrzeć. Spokojna, ale jednak szarpana (jak to na autostradzie A2) jazda owocowała bardzo wysokim zużyciem paliwa, wynoszącym blisko 11 litrów na sto kilometrów. Jest to efekt ciągłych spowolnień i przyspieszeń, których niestety jednostka 1.5 TSI bardzo nie lubi. 150 KM i 250 Nm momentu obrotowego pozwala na sprawną i płynną jazdę, ale jakiekolwiek szybsze zrywy nie są żywiołem tego auta. Zresztą masa, która przekracza 1700 kilogramów, także nie ułatwia tutaj pracy. Od zera do 80 km/h Kodiaq przyspiesza sprawnie, jednak po przekroczeniu tej prędkości czuć, że zaczyna brakować mu pary. Jest to zwłaszcza widoczne w zakresie 120-140 km/h, gdzie trzeba odczekać chwilę, aż duży SUV Skody osiągnie oczekiwaną prędkość.

Zaskoczony wysokim zużyciem paliwa postanowiłem więc podjąć walkę i zabawić się w "zaawansowany ecodriving". Z tego powodu do Bratysławy wybrałem się przez Kotlinę Kłodzką, gdzie można było wykorzystać potencjał funkcji żeglowania, czyli jeździe z "rozpiętą" skrzynią biegów. Efekty? Średnie zużycie paliwa spadło do 7,6 litra, co można uznać za całkiem niezły wynik - tym bardziej, że od Ołomuńca do Bratysławy trasa biegła już drogami szybkiego ruchu. Walka o dobry wynik w mieście już nie jest tak prosta - tutaj silnik 1.5 TSI pokazuje swoją gorszą stronę. Utrzymanie zużycia paliwa poniżej 10 litrów jest bardzo trudno, a typowa wartość widoczna na komputerze pokładowym to 11-13 litrów na setkę. Są to niestety wyniki bardzo zbliżone do mocniejszej jednostki 2.0 TSI 190 KM.

Załadujmy Kodiaqa po dach

Kolejna trasa była już znacznie większym sprawdzianem dla Skody Kodiaq, bowiem samochód ten posłużył za pojazd do przeprowadzki - i to nie byle jakiej, bo z Polski do Włoch. Załadowany niemalże po dach miał do pokonania ponad 1600 kilometrów, w stu procentach po drogach szybkiego ruchu lub autostradach, wyłączając oczywiście polską "gierkówkę". Nastawiony na maksymalnie spokojną jazdę założyłem sobie duży zapas czasowy na pokonanie tego dystansu - do tego podzieliliśmy go na dwa dni, aby nie jechać "na siłę". Z Warszawy do Graz udało się uzyskać naprawdę niskie zużycie paliwa, które wynosiło zaledwie 8,3 litra. Jak się okazuje wspomniany wcześniej ecodriving popłaca, zwłaszcza w górskich rejonach. Kodiaq umożliwia rozpięcie skrzyni nawet w trybie Normal - wystarczy lekko musnąć pedał gazu w momencie, w którym toczymy się w określonym zakresie prędkości. Ta sama metoda sprawdziła się na drugim fragmencie trasy czyli Graz-Florencja, gdzie nie brakowało odcinków "z góry". Oczywiście oznacza to, że powrót będzie dużo bardziej wymagający dla silnika - ale o tym przeczytacie w kolejnym raporcie. Warto zwrócić uwagę na to, że przy pełnym załadunku (dwie osoby + bardzo dużo bagaży), Kodiaq waży już ponad dwie tony - jest to więc naprawdę duża masa, z którą musi walczyć raptem 250 Nm momentu obrotowego.

Wróćmy jednak na moment do praktyczności Kodiaqa. Siedmioosobowa wersja ma nieco mniejszy bagażnik niż 5-osobowy wariant (650-835 litrów w zależności od ustawienia przesuwanej tylnej kanapy) - jest to efekt obecności dwóch składanych i chowanych w podłodze foteli. Te jednak na szczęście nie niwelują obecności praktycznych schowków pod podłogą, w których można ukryć różne mniejsze przedmioty. Całą drogę jechaliśmy oczywiście ze złożoną tylną kanapą, gdyż liczba przewożonych rzeczy była zdecydowanie "na krawędzi" możliwości tego samochodu. Aby wszystko bezpiecznie spiąć skorzystałem z siatki, którą, można rozpiąć za przednimi fotelami - to praktyczny i przydatny dodatek, który w awaryjnej sytuacji "utrzymuje" wszelkie przedmioty na swoim miejscu.

Komfort podróży

W tej kwestii Skodzie Kodiaq nie można niczego zarzucić. Benzynowy silnik może i nie jest wybitnie dynamiczny oraz oszczędny, ale za to bardzo cicho pracuje. Wyciszenie przy wyższych prędkościach również pozytywnie zaskakuje, bowiem do 140-150 km/h w kabinie wciąż jest przyjemnie, co pozwala na prowadzenie rozmów bez podnoszenia głosu. W długiej trasie dobrze sprawdzają się też bardzo wygodne fotele, posiadające dość szeroki zakres regulacji. Jedyne uwagi co do ergonomii tyczą się lokalizacji uchwytów na kubki - te ukryto pod podłokietnikiem. Jeśli więc chcemy wrzucić tam kubki lub butelki, to po pierwsze musimy maksymalnie podnieść podłokietnik, a po drugie odsunąć go do tyłu, rezygnując tym samym z komfortowego podparcia ręki.

Z kategorii "nowinki technologiczne" znajdziemy tutaj system multimedialny Columbus z obsługą Apple CarPlay i Android Auto (bardzo praktyczne i wygodne rozwiązanie), indukcyjną ładowarkę, połączenie z internetem za pośrednictwem karty SIM czy ledowe światła, które rzucają bardzo jasny, ale dość krótki snop światła. Poza tym nasz egzemplarz zyskał także cyfrowe zegary - te zagościły w Kodiaqu dopiero kilka miesięcy temu. Jest to rozwiązanie znane z innych modeli grupy Volkswagena i bazuje ono na technologii Active Info Display II. Mamy więc możliwość indywidualizowania wyświetlanych danych, a kilka wariantów widoków sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie.