Fortuna kołem się (nie) toczy. Prędzej czy później wszyscy skończymy na lawecie

Nikt nie chce spotkać się z takim problemem, jak uszkodzone koło. Jednak w dzisiejszych czasach "guma" to chyba jeden z najczęstszych powodów wzywania lawety. Wynika to z... nowych aut.

Jeden z naszych testów w tym tygodniu zakończył się mocno przedwcześnie. Wąska droga, obgryziony asfalt, dziura i mamy uszkodzone koło. Nawet dwa. Czekam więc na lawetę i zaczynam przypominać sobie podobne sytuacje z ostatnich miesięcy. U nas, w innych redakcjach, wśród znajomych. Nagle okazuje się, że nowe samochody zaskakująco często "łapią gumę" w głupi sposób. O co chodzi?

Oczywiście, spora w tym zasługa polskich dróg, które choć coraz lepsze w niektórych miejscach, zwłaszcza na poziomie lokalnym pozostawiają wiele do życzenia. Mam jednak wrażenie, że jeszcze kilka(naście) lat temu złapać gumę można było tylko po najechaniu na gwóźdź, szkło, czy w wyniku wyjątkowo niesprzyjających okoliczności (albo zatargu z sąsiadem). Sam kilkukrotnie w mojej karierze zmieniałem koło, ale w większości przypadków opona była do naprawienia, podobnie jak felga. Teraz laweta to standard.

Uszkodzone koło

Uszkodzone koło jest wynikiem zmian konstrukcyjnych

Drogi odpowiadają za to w niewielkim stopniu. My w znacznie większym. Chcemy coraz większych kół, coraz bardziej efektownych felg (sam jestem tego dowodem), samochód ma prezentować się świetnie nawet w tańszych wersjach. Ale nowe konstrukcje samochodu, powodują, że "duże koło" to teraz zupełnie inny rozmiar niż kilka lat temu. 18 - 19 cali to teraz niemalże standard. Dopiero przy takim rozmiarze samochody średniej wielkości zaczynają wyglądać dobrze.

Oczywiście, za tym idzie też rozmiar opony. Po słynnym 195/65R15 nie został już ślad. Mamy profile 45, 40, a nawet 30. One nawet przy szerokiej oponie nie zostawiają zbyt wiele przestrzeni między bieżnikiem, a krawędzią felgi. Ciasne spasowanie, opony z niewielkim rantem ochronnym (wygląda przecież gorzej) powoduje że nawet niewielkie uszkodzenie nawierzchni uszkadza felgę. Dorzućmy do tego coraz większą masę samochodów. Tu oczywiście prym wiodą auta elektryczne, ważące często ponad dwie, dwie i pół tony. Kierowca lawety, który zabierał mnie do przedstawicielstwa marki, wspominał, że to już któreś auto elektryczne marki premium, które wiezie w ostatnim czasie. Z dokładnie tą samą przypadłością.

Nawet miejskie samochody potrafią mieć wielkie felgi

Nieduża dziura, a dalej to masa. Efekt - uszkodzone koło, zdarta (i często zgięta) felga, opona na śmietnik.

Zmiana koła? Często niemożliwa w warunkach drogowych. Wysoka masa, pneumatyczne zawieszenia, a przede wszystkim coraz rzadziej spotykane koło zapasowe powodują, że musimy wzywać lawetę.

Ten trend się raczej nie skończy. Nic nie zapowiada powrotu do wyższych profili opon. Felgi też raczej nie wrócą do jakości sprzed lat. Kiedyś projektanci potrafili zrobić mniejsze koło, które wyglądało dobrze. Teraz o to naprawdę trudno.

Musimy więc uważać, bo szansa na to, że będziemy czekać na poboczu dwie godzinki na lawetę, jest coraz większa. Takie czasy.

Uszkodzone koło