Volvo V60 Polestar Engineered. Samochód pełen skrajności - TEST, OPINIA

Ile może zdziałać wysokie napięcie? To zależy od oczekiwań. Można jednak odnieść wrażenie, że nowe Volvo V60 Polestar Engineered jest zwyczajnie "rozdarte".

Volvo V60 Polestar to mój absolutnie ukochany samochód sportowy z klasy średniej premium. Mam jednak na myśli poprzednią generację, która najpierw była oferowana z 3-litrową rzędową szóstką (montowaną poprzecznie!), a później dostała dwulitrową doładowaną benzynę. Wiem, że dla wielu osób była to zbrodnia dokonana na tym samochodzie. Ja się z tą opinią jednak nie zgodzę.

Dwulitrowy Polestar zyskał na lekkości. 367-konny silnik w fantastyczny sposób rozwijał moc i bardzo dobrze radził sobie ze stosunkowo lekkim autem. Napęd na cztery koła czynił z niego mały pocisk. W zakrętach można było polegać na pokładach przyczepności, lub cieszyć się lekką nadsterownością, która pojawiała się na wyraźne życzenie kierowcy. Układ kierowniczy wymagał włożenia siły w prowadzenie, ale odwdzięczał się fantastyczną precyzją. Wszystko to zapakowane było w piękną otoczkę - atrakcyjne nadwozie w kolorze Rebel Blue i dodatki we wnętrzu w tym odcieniu tworzyły unikalną atmosferę. Zresztą - zobaczcie sami.

Volvo V60 Polestar Volvo V60 Polestar w kolorze Rebel Blue to idealny zestaw. Zdjęcie: Dominik Kopyciński

Volvo V60 Polestar I jeszcze raz

Ale te czasy już za nami. Nowe Volvo V60 Polestar to zupełnie inna bajka

I choć marka Polestar wciąż jest w grupie Volvo, to jednak pełni teraz zupełnie inną rolę. Przede wszystkim zyskała sporą autonomię i stała się producentem pojazdów elektrycznych. Wiele osób mocno nad tym ubolewa, ale to znak czasów. Polestar, wraz ze swoim "spalinowym" doświadczeniem, oddał też niebieskie barwy. Zostały one sprzedane zespołowi Cyan Racing, który zyskał prawa do podrasowanej dwulitrów i odcieniu Rebel Blue. Auto w tym kolorze i z takim silnikiem startuje obecnie w kategorii TCR, zaś sam Lynk&Co po tuningu Cyana wykręcił jeden z najlepszych czasów na Nurburgringu.

Zelektryfikowany Polestar wciąż potrafi zrobić dobre auto. Sprawdzony przepis zastosowano i w tym aucie, wzorując się na doskonałym poprzedniku. Znajdziemy tutaj między innymi regulowane zawieszenie firmy Öhlins. Nie, nie z poziomu komputera - tutaj trzeba otworzyć maskę i odpowiednio pokręcić zaworami. Dwulitrową benzynę usprawniono pod kątem współpracy z jednostką elektryczną. Moc? 313 KM płynie z silnika spalinowego, zaś dodatkowe 87 KM dorzuca elektryk, "dopędzając" tylną oś i tworząc napęd AWD. Łącznie otrzymujemy więc ponad 400 KM, co powinno przekładać się nie tylko na świetne osiągi, ale też i ciekawe wrażenia z jazdy.

Oczekiwania vs rzeczywistość

Jest jednak pewien haczyk. W nazwie auta obok słowa Polestar pojawił się dopisek Engineered. Co to oznacza? Otóż tak naprawdę mamy do czynienia z mocno podrasowanym wariantem T8.

Zmiany? Zagościł tutaj m.in. wydajniejszy układ hamulcowy, z tarczami o średnicy 370 mm z przodu. Jest też wspomniane zawieszenie Öhlins i nowy tryb jazdy, który wykorzystuje potencjał połączonego napędu. Warto jednak pamiętać o tym, że to wciąż jest hybryda plug-in, a za tym idzie szereg obciążeń. Auto przede wszystkim jest cięższe, a jego możliwości w dużej mierze ograniczają się do stopnia naładowania baterii.

Jest też całkiem spora różnica pomiędzy słowem "opracowany" a "dopracowany". Stare V60 Polestar pokazywało swoje sportowe geny na każdym kroku. To było czuć już od pierwszych kilometrów za kierownicą. Tymczasem w Volvo V60 Polestar Engineered widać, że mamy do czynienia ze "zwykłym" autem w mocno poprawionej wersji. Mimo wszystko te cywilne geny dają o sobie znać na każdym kroku.

To świetna hybryda plug-in...

Pamiętam, że starym Polestarem ciężko mi było jeździć spokojnie. Jakkolwiek głupio to brzmi, spokojna jazda nie była żywotem tego auta. Tymczasem nowe auto lepiej czuje się właśnie podczas leniwego turlania się po mieście. Najlepiej na prądzie, przy jeździe bezemisyjnej. W ten sposób pokonałem większość dystansu - po prostu w miarę możliwości ładowałem auto przy każdej sensownej okazji.

... i nieco gorszy sportowiec

Przede wszystkim czuć, że tylna oś napędzana jest głównie silnikiem elektrycznym. Lekkie opóźnienie i komputerowe próby dopasowania przekazywanej mocy do poziomu, który skompensuje podsterowność, są tutaj mocno wyczuwalne. Układ kierowniczy? Jak zwykle zbyt długi - jak to w nowych Volvo. Świetnie sprawdza się za to zawieszenie, które czyni cuda, nawet pomimo wysokiej masy. V60 Polestar Engineered sprawnie składa się w zakręty i zachowuje pełną stabilność nawet podczas gwałtownych manewrów. Szkoda tylko, że radosna tendencja do zarzucania tylną osią odeszła w niepamięć.

Najlepiej wypada stylistyka

Tutaj Volvo i Polestar pokazali swój potencjał. Agresywniejsza linia podkreślona jest dyskretnymi dodatkami. Felgi mają dokładnie ten sam wzór, co w poprzedniku. We wnętrzu z kolei sportowe fotele obszyte czarną skórą świetnie kontrastują z pomarańczowymi pasami. Na te smaczki po prostu zwraca się uwagę.

Historia szybkich kombi ze Szwecji otworzyła nowy rozdział

Volvo odpuściło już sobie zabawę w piekielnie szybkie kombi, które cieszą na każdym kroku. Teraz pałeczkę pierwszeństwa przejął w tej kategorii Polestar, ale ze swoimi hybrydami i elektrykami. Warto przypomnieć, że Polestar 1, czyli unikalne coupe przypominające Volvo S90, jest wybitnie chwalone za swoje właściwości jezdne. W wielu recenzjach spotkałem się z festiwalem pochwał, zwłaszcza w temacie układu jezdnego.

Klienci Volvo doskonale wiedzą co kupują. Tę markę wybiera się dla komfortu podróżowania i przyjemności z pokonywania długich dystansów. Cicho, wygodnie, przyjemnie. Szwedzi określają to słowem "mysig", które można przetłumaczyć jako przytulny, ciepły, "domowy".

A Polestar Engineered? Cóż, to "ostatni Mohikanin", pamiątka po czasach, które już odchodzą. Moim zdaniem dużo lepszym wyborem w przypadku V60 jest standardowa hybryda plug-in (T8), lub nawet jej słabsze wcielenie, T6. Dlaczego? I tak dostaniecie tutaj ogranicznik do 180 km/h. Osiągi nie będą dużo gorsze, a auto rozpieści Was w identyczny sposób.