Marka, którą musicie cenić. Yamaha to prawdziwe "złoto" w motoryzacji, także tej na czterech kołach
Firma, przed którą trzeba oddać pełen szacunku, głęboki japoński pokłon. Choć Yamaha buduje motocykle, jej wpływ na wspaniałe samochody jest niebagatelny.
- Yamaha to prawdziwa firma "multitalent"
- Choć najbardziej znana jest z motocykli i fortepianów, ma swój wkład w motoryzację
- Japończycy pomogli przy tworzeniu wielu unikalnych aut
Jeżeli ktoś potrafi stworzyć cenioną markę fortepianów, czy sprzętu audio, a oprócz tego tworzy naprawdę udane motocykle, to znaczy, że mamy do czynienia z firmą wyjątkową. Oczywiście wiem, że Yamaha "od fortepianów" to osobna spółka, ale ma tę samą gałąź rodową, która nazywa się Nippon Gakki.
Nie będę się jednak tutaj zajmował historią całego koncernu. Ma niepodważalne zasługi zarówno w świecie motocyklistów, jak i muzyków. Nas interesują samochody. A marka, która tylko raz w życiu spróbowała zbudować samochód, ma w tym świecie równie dużo do powiedzenia. I jest synonimem najlepszej inżynierskiej roboty.
Yamaha przyczyniła się do najbardziej kultowych aut
Japońska marka na przełomie lat 50. i 60. planowała stworzenie auta sportowego. Powstało kilka projektów, z których żaden nie stał się autem Yamahy, ale oba stały się niemalże legendarne.
Pierwszy z nich finalnie skończył jako Nissan Silvia, pierwsza generacja kultowej linii aut japońskiej marki. Drugi powędrował do konkurencji i stał się jednym z najpiękniejszych i najwspanialszych aut lat 60., z bardzo zaawansowaną mechaniką dwulitrowego, rzędowego, sześciocylindrowego silnika.
To oczywiście Toyota 2000GT, która tylko dzięki Yamasze wyjechała na drogi.
To też początek współpracy obu marek.
Jeśli pomyślicie o jakimś silniku Toyoty, który odegrał znaczącą rolę w motoryzacji, to jest duża szansa, że coś przy nim robiła firma z Iwaty. Kultowe 4A-GE? Ma głowicę Yamahy. Cała seria S silników japońskiego giganta nosi oznaczenia tej firmy. W tym 3S-GTE, znany z MR2, czy Celiki.
Japończycy pomogli też przy większych jednostkach. W tym momencie uchodzące za jedne z najciekawszych i najlepiej brzmiących silników z Kraju Kwitnącej Wiśni są "dotknięte" Yamahą, albo przez nią zaprojektowane. Mówię tu oczywiście o silniku z Lexusa LFA, cudownym V10 o wyjątkowych osiągach oraz brzmieniu. Ale także o takim "rodzynku" jak 2UR-GSE. A mówiąc po polsku, to pięciolitrowe V8 z Lexusa LC500, montowane też wcześniej w IS F, czy GS F. Absolutnie genialna jednostka napędowa.
Nie tylko dla Japończyków
B8444S - i już wiadomo o co chodzi. Jedyna jednostka V8 marki Volvo, która tak naprawdę nigdy nie była silnikiem Szwedów. Od samego początku została zaprojektowana i zbudowana w zakładach Yamahy, na zlecenie szwedzkiego koncernu. Ultrakompaktowe, mocne, dość trwałe i bardzo oryginalne V8 zaprojektowane do tego, żeby zamontować je poprzecznie pod maską XC90 oraz S80. Czy muszę mówić, że ten silnik przy okazji bardzo dobrze brzmiał (jak się go trochę uwolniło)?
Japończycy przysłużyli się też Amerykanom. Powstał jedyny w swoim rodzaju samochód i jedna z niewielu sytuacji w historii motoryzacji, gdzie silnik stworzony do auta rodzinnego/sedana, pasjonaci przekładali do samochodów sportowych.
Mamy końcówkę lat 80-ych, co w amerykańskiej motoryzacji oznacza zadyszkę i potężne silniki osiągające straszliwe moce rzędu 150 KM. Na rok modelowy pojawia się jednak Ford Taurus SHO. Nieco podkręcona wersja tatusiowego "full size" sedana. Ma trzylitrowe V6, które osiąga 220 KM. Obrotomierz ma wyskalowany do jakichś absurdalnych 8000 obr./min, a maksymalna moc osiągana jest przy 7300. Do tego ma układ dolotowy o zmiennej długości. Wszystko wyszło spod ręki japońskich inżynierów Yamahy. Silnik SHO szybko trafił do Mustangów, bo w nich nie było nic tak finezyjnego i mocnego.
Co ciekawe, w 1996 roku ten silnik Ford wymienił na jednostkę 3.4 V6 konstrukcji Coswortha. Zgadnijcie, kto zaprojektował do niej głowice.
Ciekawa przyszłość
W 2019 roku firma ogłosiła, że już nie będzie tworzyć nic do samochodów, skupiając się wyłącznie na motocyklach. Ale najwyraźniej burza mózgów w Iwacie musiała znaleźć jakieś ujście. Mamy 2024 rok i Caterhama, który planuje wejść w samochody elektryczne. I znów Yamaha pojawia się nam na świeczniku, jako twórca napędu dla Project V. Cały silnik, baterie i optymalizacja będą pochodzić z Japonii.
A w 2022 stworzyła sojusz, znów z Toyotą, który ma na celu stworzenie... wodorowego V8.
Witamy ponownie i nie możemy się doczekać efektów.
A więc chwalcie swoją Yamahę, póki możecie. To marka, która ma genialnych inżynierów i portfolio, którego wielu może zazdrościć.