Opel Zafira 2.0 CDTI Cosmo
Minivany rzadko bywają obiektem pożądania. To po prostu wielkie lodówki na kołach potrzebne do wygodnego przewożenia dużej ilości osób lub bagażu z miejsca A do B. Opel Zafira Tourer nie odbiega od tego stereotypu i ciśnienia nie podnosi. Ale na pewno to auto wyróżniają się z tłumu.
To już trzecia generacja modelu. Tym razem jeszcze większa i wpisana w najnowszą estetykę niemieckiego koncernu. Z wszelkimi szansami na rynkowy sukces. Bo tytuł testu, choć prosty i banalny jak konstrukcja cepa, na dobrą sprawę oddaje idealnie moje odczucia po tygodniu testowania Zafiry 2.0 CDTI Cosmo. Dodam, że wielkim miłośnikiem Opli nie jestem, a taki werdykt mnie samego zaskoczył. Granatowy van, choć nie jest pozbawiony wad, ujął mnie tym, że naprawdę potrafi być "przyjacielem całej rodziny".
Wartość dodana do minivana
Tylko pytanie czy na pewno? Kupując samochód tej klasy, na pierwszym miejscu raczej nie będzie to, w jaki sposób on się prowadzi. Z kategorii "podwoziowych" ważny jest komfort i wytłumienie nierówności. A tutaj Zafira jest poprawna, choć zdecydowanie nie rewelacyjna. Zawieszenie FlexRide, nawet w "komfortowym" trybie Tour ustawione jest raczej sztywno, więc np. na progach zwalniających nadwozie będzie zachowywać się niezbyt delikatnie. Na szczęście w innych przypadkach, czy też podczas jazdy, do głosu dochodzi sprężystość nastawów, także nie ma mowy o tym, żeby cała siódemka pasażerów została nieprzyjemnie "wytrzęsiona" podczas pokonywania długiej trasy.
Takie ustawienie sprzyja jednak czemu innemu. Zafira po prostu bardzo dobrze się prowadzi. Oczywiście, jak na vana. Jeśli "głowa rodziny" ma w swojej krwi chocby kilka kropli benzyny (albo chociaż oleju napędowego), będzie zadowolona z tego, że po odwiezieniu dzieci do "placówek edukacyjnych", a żony do pracy, będzie mogła swoim niepozornym Oplem zaczerpnąć nieco frajdy z jazdy. Ciężki przód oczywiście ma swoje prawa i Zafira Tourer lubi czasem poszukać "nosem" zewnętrznej części zakrętu, ale prowadzi się naprawdę zaskakująco dobrze.
Przy takim podwoziu, na nierównościach oczywiście pracują wszystkie mniej lub bardziej ruchome elementy. Więc choć samochód naprawdę wykonany jest solidnie, a materiały są wysokiej jakości, to podczas jazdy po dziurach słychać skrzypienie z tylnej części - trzeci rząd siedzeń daje znać o swoim istnieniu.
Mimo znacznych rozmiarów Zafira radzi sobie też na parkingu. Czujniki parkowania w tym oczywiście pomagają, podobnie jak świetna widoczność zarówno do tyłu, jak i do przodu. W jej uzyskaniu pomagają solidne okienka "w słupku A" oraz potężna szyba czołowa.
Hamulce z kolei nie są zaskoczeniem - jest tak, jak zawsze w Oplach. Same w sobie - bardzo sprawne. Tyle tylko, że samochód albo powoli zwalnia, albo staje dęba - ciężko je wyczuć.
Ciężki "mini-"
1834 kg. Dokładnie tyle waży testowa Zafira Tourer - van, który oryginalnie oparty był na Oplu Astrze. Obecna generacja korzysta z platformy Delta II - a więc wspólnej z Astrą J, Chevroletem Orlando czy Cruze. Kompaktowy van, który waży niemal dwie tony to wynik, który może zaskakiwać. Dlatego też dziwi mnie dostępność jednostek typu 1.8 o mocy 115 KM. Widoczny na zdjęciach granatowy egzemplarz na szczęście nie ma takiego problemu - napędza go dwulitrowa jednostka wysokoprężna o mocy 165 KM. Wraz ze słabszym wariantem (130 KM) to chyba idealne silniki do napędzania vana.
Na jałowych obrotach, zwłaszcza zanim silnik osiągnie temperaturę roboczą, Zafira wyraźnie daje do zrozumienia, że tankujemy ją z dystrybutora z napisem ON. Potem jej się poprawia - przy prędkościach autostradowych słychać głównie opływające samochód powietrze.
Jeśli chodzi o dynamikę, to mimo 165 KM i 350 Nm, rewelacji nie ma. Co prawda na papierze Zafira Tourer mieści się poniżej 10 sekund do 100 km/h, ale subiektywnie jeździ o wiele wolniej. Zwłaszcza na niższych biegach jest mocno "mułowata" i non stop miałem wrażenie, że silnik z jakiegoś powodu jest zdławiony. Aż do odkrycia przycisku "Sport" na konsoli środkowej. Po jego wciśnięciu kolor zegarów zmienia się z bladofioletowego na czerwony. I to nie koniec! Opel zaczyna przyspieszać. Zmienia się ewidentnie reakcja przepustnicy na nacisk pedału pod prawą stopą. Przestaję "mieć wrażenie" i zaczynam wierzyć w zapewnienia producenta. Co prawda i tak nie ma mowy o sportowych emocjach czy "wciskaniu w fotel", ale Zafira radzi sobie całkiem przyzwoicie. Tyle tylko, że tryb "Sport" nie licuje z niskim spalaniem.
Zafira Tourer, jak sama nazwa wskazuje, bardzo lubi "toury". Nie lubi za to miasta. W mieście się "dusi", a w trasie nie. Wtedy jest elastyczna, biegi pozwalają odpocząć prawej dłoni, a kilometry znikają szybko i płynnie. W mieście trzeba się namachać lewarkiem. Zwłaszcza w korku kierowca zaczyna marzyć o skrzyni automatycznej - bo "manual" w Zafirze zestopniowano tak, jakby fabrycznie dodawano do niej przyczepę z jachtem. Pierwsze dwa biegi są bardzo krótkie i nigdy nie wiadomo, który się akurat przyda. Potem jest już lepiej. Wzrasta dynamika i przewidywalność samochodu oraz, tutaj nawet o kilkaset subiektywnych procent - przyjemność z jazdy.
A co ze wspomnianym wcześniej spalaniem? No cóż - po mieście, chciał nie chciał, trzeba będzie się rozstać z około 8,5 litra w ciągu stu kilometrów. Jeśli układ świateł przypomina ten w Warszawie - wyniki mogą być nawet o litr, czy dwa, wyższe.
Poza obszarem zabudowanym łatwiej o dobre wyniki, choć średnie zużycie testowe skończyło się na równych 7 litrach - z tolerancją o niemalże litr w każdą stronę, w zależności od warunków, chęci i tym podobnych czynników.
Wzorzec?
Rzadko zdarza mi się pisać tak o jakimkolwiek samochodzie, a poza tym nie jeździłem wszystkimi vanami na świecie. Dlatego zabezpieczam się znakiem zapytania. Ale do rzeczy.
To, co uderza nas we wnętrzu Zafiry, to przestrzeń. Zarówno na szerokość, jak i nad głową, w pierwszym rzędzie miejsca jest aż nadto. Ograniczają ją tylko dość mocno wyprofilowane, ale wygodne, fotele. W drugim rzędzie miejsca dla trzech osób jest równie dużo. A kanapa jest dzielona, składana i z regulacją oparcia. Mimo braku przesuwanych drzwi, łatwo zająć miejsce w środku. Również w rzędzie trzecim, ale - co nie powinno dziwić - zmieszczą się tam już tylko dzieci, bądź osoby o nogach nieodpowiadających przeciętnemu wyobrażeniu o kształcie człowieka. Natomiast w łatwy sposób można z siedmiomiejscowej Zafiry zrobić kolejno sześcio-, pięcio-, cztero-, trzy- i dwumiejscowe auto. Fotele składają się oddzielnie, a hitem jak dla mnie jest możliwość przearanżowania kanapy drugiego rzędu. Zrezygnowano tutaj z klasycznego podłokietnika wyciąganego z oparcia. Środkowe miejsce po prostu się składa, a następnie "podwija się" boki jego oparcia, tworząc szeroki na dobre 20 centymetrów i długi podłokietnik. Dzięki temu można poczuć się niemal jak w limuzynie z oddzielnymi fotelami z tyłu.
Dzięki kilku ruchom, także przestrzeń bagażową łatwo powiększyć, z minimalnych 152 litrów, aż do 1860 - co jest już znaczną wartością i pozwala z optymizmem myśleć o ewentualnej przeprowadzce, bądź dużych wakacjach (we dwoje). W przypadku korzystania z wyłącznie pięciu miejsc, czyli w 90% przypadków, do dyspozycji jest solidna, nawet dla dużej rodziny, objętość 650-710 litrów.
Ale sam bagażnik i składane fotele to domena większości vanów. Co więcej dostaniemy, wybierając Opla? Po pierwsze, dodatkowy schowek pod podłogą bagażnika. Po drugie - świetny bagażnik rowerowy FlexFix, wyciągany ze zderzaka. Po trzecie... resztę wnętrza.
Producent w folderze chwali się, że we wnętrzu Zafiry są 34 schowki. Nie wiem, nie liczyłem. Zgubiłem się. Na pewno są trzy przed pasażerem. Na pewno są głębokie kieszenie w drzwiach. Jest też głęboka półka w konsoli środkowej i schowek na okulary przy ekranie nawigacji. Podłokietnik też ma dwa schowki, i to na wierzchu. Bo wzorem Merivy, zastosowano tu szynę FlexConsole. Konsola centralna jest zestawem przesuwanych, demontowanych i dowolnie aranżowanych schowków i uchwytów - może mieć aż trzy poziomy miejsc na przechowanie drobiazgów, albo miejsce na dwa kubki, albo po prostu, po demontażu wszystkiego, być "dziurą", w którą bezpiecznie można włożyć np. laptopa. Swoje półeczki i schowki mają też pasażerowie obu tylnych rzędów.
O komfort samej jazdy, dba bogate wyposażenie testowego egzemplarza - podgrzewane fotele, kierownica, dwustrefowa klimatyzacja, rolety w bocznych szybach, czy szklany dach. Z "technikaliów" warto wymienić niezły system audio, nawigację, możliwość podłączenia telefonu komórkowego przez Bluetooth, zawieszenie FlexRide, asystenta pasa ruchu, czy aktywny tempomat. Niestety ergonomia wciąż pozostawia, moim skromnym zdaniem, trochę do życzenia. Nowa filozofia tworzenia wnętrza Opli zakłada, że trzeba upchnąć jak najwięcej guziczków w jak najbardziej efektowny sposób. Niestety, potem trudno jest znaleźć niektóre opcje. Na szczęście system "gada" po polsku i nie będzie nam utrudniał poszukiwań.
Kierowca zaś, jeśli już opanuje oplowską ergonomię, będzie zadowolony ze swojego miejsca pracy. Pozycja za kierownicą jest wysoka, ale daleka od sprawiania wrażenia, jakby siedziało się na taborecie. Fotel jest głęboki, ale wygodny, a kierownica gruba i mięsista. Zachęca do jazdy.
Cenna Zafira
Najgorsza część dla rodziny - koszty. A w zasadzie koszt zakupu, bo skoro spalanie nie jest nadzwyczaj wysokie, a gwarancja nie odbiega ani na plus, ani na minus od konkurencji, to głównie koszt zakupu może spędzać sen z powiek. Za Zafirę 2.0 CDTI Cosmo trzeba zapłacić 110 900 zł. Do naszego egzemplarza dokładamy na początku felgi za 1500 zł (18") i skórzaną tapicerkę za 5000 zł. Dalej, wrzucamy Pakiet Ergonomiczne Fotel Kierowcy i Pakiet Kierowcy (z reflektorami biksenonowymi z funkcją AFL). Nawigacja dochodzi w Techno Pack (za 4500 zł) wraz ze sterowaniem Bluetooth i audio Premium. Następnie zamawiamy FlexRide, pozbywając się kolejnych 3500 zł. I kolejny Flex - czyli bagażnik FlexFix - za kolejne 3000 zł. Za USB też trzeba dopłacić, tak jak i za monitorowanie ciśnienia w oponach. I za szyny konsoli FlexRail (absolutnie konieczne do szczęścia) - tu już tylko 150 zł. Liczymy, liczymy, dokładamy, sprawdzamy.
Cały samochód "jak z obrazka", który widzimy obok testu, kosztuje 140 050 zł. Nie uwzględniając rabatów i promocji. Nie jest to mało, choć trzeba przyznać, że samochód oferuje naprawdę dużo i na dobrą sprawę mimo kompaktowego pochodzenia, jest pomostem do klasy pełnowymiarowych vanów. A konkurencja niekoniecznie będzie tańsza - Wolfsburg wycenia Tourana o mocy 170 KM na 155 tysięcy zł - tyle tylko, że z automatem (manual niedostępny). W Kolonii postawili na przesuwane drzwi - niewątpliwy atut Grand C-Maxa. Ten, choć ciężko go doposażyć tak dobrze jak Opla czy VW, będzie sporo tańszy - solidnie skonfigurowanym egzemplarzem można wyjechać już za 125 tysięcy złotych. To podobna cena, co za Grand Scenica.
Wyraźnie więc widać, że Zafira Tourer chciałaby mocno namieszać zarówno w segmencie mniejszych, jak i większych vanów. Jest na tyle przestronna, że może jej się to udać. Cena jak za "pełen rozmiar" jest atrakcyjna. Jak na minivana - po uwzględnieniu różnic w wyposażeniu - jest akceptowalna. Ale niezależnie od klasy samochodu, jedno trzeba przyznać. Jest świetnym towarzyszem na wakacje. Silnik dobrze sprawdza się w trasie, samochód jest wygodny, a bagaży można wziąć niemalże tyle, "ile się chce".
Plusy::
+ przestronność
+ funkcjonalność
+ zachowanie silnika na trasie
+ bogate wyposażenie i długa lista opcji
Minusy:
- poskrzypujący trzeci rząd siedzeń
- irytujące w mieście zestopniowanie skrzyni biegów
- zaledwie poprawna dynamika
Podsumowanie:
Po prostu dobrze odrobiona praca domowa - taki powinien być samochód rodzinny.