Pierwsze elektryczne Lamborghini może wcale nie być... elektryczne. Klienci go nie chcą
Pierwsze w historii elektryczne auto tej marki może być w tarapatach lata przed premierą. Lamborghini Lanzador może stać się... hybrydą plug-in.
- Pierwsze w historii elektryczne Lamborghini może w ogóle nie wyjechać na drogi
- Włoska marka ma poważne wątpliwości co do potencjalnego sukcesu tego projektu
- Zainteresowanie autem elektrycznym ze strony klientów jest znikome
Co motywuje do zakupu Lamborghini? Czy jest to chęć posiadania samochodu o odważnej stylistyce? A może liczą się rozwiązania, na które stawia ta marka? Powodów można podawać wiele, aczkolwiek najważniejsza pozostaje kwestia... napędu. Firma z Sant'Agata Bolognese ma fantastyczne brzmiące jednostki napędowe. Mieliśmy tutaj V10-kę i V12-kę, teraz dostajemy dwie solidne V8-ki (w tym jedną całkowicie nową) i V12-kę z hybrydą. Każdy z tych silników ma unikalne brzmienie i ciekawą charakterystykę. A to jest coś, czego Lamborghini Lanzador nie zaoferuje - nawet gdy zyska szereg innych odlotowych rozwiązań.
Stephan Winkelmann, szef tej marki, coraz sceptyczniej podchodzi do tematu produkcji pierwszego elektryka. Jeszcze nieco ponad rok temu, gdy Lanzador ujrzał światło dzienne jako prototyp (ale bliski produkcji), włoska firma twierdziła, że jest skazany na sukces.
Wraz z upływem kolejnych miesięcy ten entuzjazm opadł - a Lamborghini zaczyna rozumieć, że klienci... wcale nie chcą jeździć samochodem elektrycznym, nawet gdyby był to najwybitniejszy samochód w gamie.
Lamborghini Lanzador staje się więc problematycznym tematem. Powinno powstać, ale będzie to "sztuka dla sztuki"
Zapewne zastanawiacie się skąd ta fraza "powinno powstać". Tu trzeba spojrzeć na kwestie legislacyjne. Jak dobrze wiemy w 2035 roku teoretycznie ma wejść w życie zakaz sprzedaży aut spalinowych. Jakby nie patrzeć będzie to przełomowy moment i każda marka musi być przygotowana na tę zmianę.
Lamborghini nie może zostać z tyłu. Opracowanie odpowiednio wydajnych rozwiązań i platformy jest ważne, gdyż w innym razie marka może stracić na znaczeniu. Teraz jednak rynek absolutnie nie chce elektryków tej klasy. Klienci firmy z Sant'Agata Bolognese oczekują sportowych aut spalinowych, z mocnymi silnikami i z unikalnym brzmieniem.
Ferrari już teraz zdało sobie sprawę, że ich projekt elektrycznego auta jest skazany na niskie zainteresowanie. Pierwszy model trafi na drogi, ale drugi odsunięto w czasie.
Jakie opcje wchodzą więc w grę?
Winkelmann widzi tylko jedną opcję - hybrydę plug-in. Nie spodziewałbym się jednak, że będzie to klasyczne rozwiązanie, takie jak pojawi się w kolejnym wydaniu Urusa. Zakładam, że Lamborghini postawi na nową platformę dopasowaną do napędu stricte elektrycznego, a silnik będzie pełnić głównie rolę generatora.
To zabezpieczy markę na wypadek sytuacji, w której elektryfikacja będzie jednak jedynym kierunkiem rozwoju motoryzacji. Póki co jednak nic na to nie wskazuje, choć regulatorzy z Unią Europejską na czele cały czas trzymają się obranego kursu, co wpływa negatywnie na branżę motoryzacyjną w Europie.


