Mercedes GLR być może powstanie. To w pełni elektryczny "następca" klasy R
Branżę obiega ostatnio informacja, że na rynek trafi Mercedes GLR. Ta dziwna nazwa naklejona będzie na następcy klasy R. Tylko elektrycznym, o mocy 1000 KM.
No właśnie. To ostatnie zdanie zupełnie nie zgadza mi się z nazwą. Mercedes GLR sugeruje, że będzie to SUV o tradycyjnym napędzie, umiejscowiony gdzieś poniżej gigantycznego GLS-a. A czysta elektryka i mocny silnik? W plotkach pojawia się też określenie Mercedes EQR, i sądzę, że jest bliższe prawdy. Choć Mercedes ma tendencje do robienia bałaganu w niemal uporządkowanej gamie nazewnictwa - Mercedes CLS jest najlepszym przykładem.
Temat GLR/EQR powrócił na tapet po odejściu szefa AMG, Tobiasa Moersa, do Aston Martina. Najwyraźniej prezes Moers miał na temat nowej klasy R zdanie podobne, jak klienci na temat starej. Czyli go nie chciał.
Ale projekt wrócił, i muszę przyznać, że to, co się o nim mówi, ma rozmach. Mercedes GLR miałby dostać solidną baterię o pojemności 105 kWh, wykorzystującą technologię grafenu (bez udziału metali ziem rzadkich) i chłodzoną cieczą. Samochód można by było ładować mocą 350 kW. Trzy silniki elektryczne miałyby dostarczać 1020 KM i 1350 Nm. Na koła przenosiły by to przekładnie o takiej konstrukcji, jak w Porsche Taycan. Przednia oś miałaby więc skrzynię "jednoprzełożeniową", a tylna napędzana byłaby przez dwubiegową przkeładnię. I mniej więcej tyle informacji potwierdził brytyjski Car Magazine.
Trzeba przyznać, że to odważne założenie. Z kim mógłby konkurować Mercedes GLR? Przy tych parametrach i wielkości mógłby kosztować mniej więcej tyle, co Mercedes-Maybach GLS. Poczekajmy więc na rozwój sytuacji. Gama elektrycznych Mercedesów w najbliższym czasie bardzo intensywnie się powiększy.