Trzech króli spod znaku muscle car, którzy nie są tym, czym się wydają
Gdy wspomnisz, że jeździsz np. Dodgem Chargerem, na myśl przychodzi prawdziwy muscle car. A rzeczywistość rozczarowuje. To prawdziwy trolling.
Dyskusja na forum, albo na jakimś zlocie klasyków. Na pytanie "Czym jeździsz?" odpowiadacie - Dodge Charger, Dodge Challenger, albo Chevy Nova. Nie zdziwię się opadowi szczęk, lub kiwaniu głową z uznaniem. Każdy ma w głowie "TE" sylwetki, dźwięk potężnego V8, moment obrotowy zwijający asfalt. Słowem, muscle car pełną gębą. Nawet w nowszym wydaniu produkty Dodge'a robią olbrzymie wrażenie.
Tymczasem przychodzi do prezentacji i... śmiech oglądających słychać w promieniu 20 km. To jednocześnie najsmutniejsze wcielenia kultowych aut i najlepszy "trolling" zlotów aut amerykańskich. Wiecie, głośna gitarowa muzyka, chromy, wydechy, gaźniki, customy i hot rody. A Wy wjeżdżacie... na przykład JDM-em, który bardziej będzie pasował na popularne zloty typu np. Kanjo Night.
Chevrolet Nova
Chevrolet Nova to mniej muscle car, aczkolwiek topowe wersje imponowały silnikami. Niewielkie (jak na amerykańskie standardy) samochody w złotym okresie dla ery "mięśniaków" potrafiły mieć potężne silniki 6,5 - 6,6 litra V8 o mocach blisko 400 KM. Samochód unieśmiertelniony został w popkulturze kilka lat temu, w filmie Quentina Tarantino "Deathproof".
Przenieśmy się w czasie do roku 1985 roku. Chevrolet Nova wraca po kilku latach nieobecności na rynek. Tym razem przypomina... coś dziwnego. Ma przedni napęd, cztery lub pięć drzwi i tak naprawdę jest Toyotą Corollą AE82, produkowaną w amerykańskiej fabryce NUMMI. Do wyboru jeden z dwóch silników. Jeden z nich to nawet słynne 4A-GE o pojemności 1.6 i mocy 120 KM, ale nie spodziewałbym się tu emocji na poziomie tylnonapędowej AE86. Druga jednostka to też 1.6. Jedynym emocjonującym elementem jest tu przedziwna linia boczna, z dużym trójkątnym oknem i "niespójną" linią klapy bagażnika.
Dodge Challenger
No i tu już mamy do czynienia z pełnoprawnym klasykiem. Wiele filmów (w tym słynny "Znikający Punkt"), wiele gier i legenda modelu została unieśmiertelniona. Choć w ofercie były jednostki sześciocylindrowe o śmiesznej mocy, podstawą byly silniki V8 - Hemi, RB, Magnum o pojemnościach do 7,2 litra i mocy do blisko 430 KM (siedmiolitrowe Hemi w modelu R/T).
"TEGO" Challengera produkowano do 1974 roku. Cztery lata później nazwa wróciła. Teraz jednak klienci Dodge'a w salonach zobaczyli dwudrzwiowe, kanciaste coupe z długim tyłem, ale... jakieś takie inne. Napęd miało na tył, ale zupełnie nie "bulgotało" - raczej słychać było równo pracującą czterocylindrówkę z japońskim rodowodem. Tamten Challenger, znany był również jako Colt Challenger. Jak się domyślacie, było to Mitsubishi. Ale nie Colt. Tylko Galant Lambda. Dostępny z silnikami 1.6 lub 2,6 litra. Klienci mogli szaleć, korzystając z mocy pomiędzy 77, a 106 KM. Ale za to, były to silniki... Hemi. Samochód pożył do 1983 roku, a to chyba i tak o pięć lat za długo. Jedno miał dobre - był poskładany w japońskiej fabryce, więc się nie rozleciał, przynajmniej jeśli jeździł w stanie, w którym nie ma zimy.
Dodge Challenger z silnikiem Hemi
Prawdziwy "Muscle car" - Dodge Charger
Charger to nazwa, która wywołuje emocje u każdego miłośnika motoryzacji. Wszyscy widzieliśmy Bullitta, wszyscy oglądaliśmy (przynajmniej pierwsze części) "Szybkich i Wściekłych". Olbrzymie coupe to synonim potężnego "Mopara". Podobnie jak w Challengerze, tu również jednostki Hemi i RB osiągały ponad 7 litrów i do blisko 700 Nm palącego gumę momentu obrotowego.
No chyba, że mówimy o generacji z lat 1981 - 1987, opartej na platformie L-Body. Samochód stał się trzydrzwiowym hatchbackiem, który równie dobrze mógłby nosić logo Talbota, bo nawet japońskie samochody z tego okresu miały w sobie więcej polotu. Zresztą, to ten moment, kiedy koncern Chryslera miał wiele wspólnego ze wspomnianym Talbotem. Sam Charger oparty był o model Omni, a ten był autem pokrewnym Talbota Horizon, pochodzącego od Simki.
Na początku samochód, poza dramatycznym montażem, oferował też dramatyczny silnik - dość specyficzną konstrukcję... Volkswagena, o pojemności 1.7 litra i mocy 71 KM. Napędzała ona samochody z rynku USA oraz terenowego Iltisa. Potem zastąpił go silnik 6J, konstrukcji Simca-Peugeot. Miał 1.6 litra i ok. 90 KM. Wciąż turlamy się ze śmiechu.
Oprócz tego były tez mocniejsze jednostki serii K, konstrukcji amerykańskiej. Te miały od 85 (odmiany gaźnikowe) do ok. 100 KM. Była też odmiana Shelby, dysponująca "poważną" mocą 109 KM. No i wersje Turbo. W pierwszej wersji miała ona 144 KM, a Shelby Charger Turbo osiągał już jak najbardziej sympatyczne 175 KM. Przy okazji przestał być Dodge'm, przynajmniej z nazwy.
Dodge Charger
Żaden z tych modeli nie porywał nawet wyglądem, wykończeniem, czy możliwościami, które pozwoliłyby wybaczyć dychawiczne silniki i brak związku z nazwą, która przeszła do historii. Dopiero kolejne generacje Dodge'a zaczęły mieć więcej wspólnego z określeniem "muscle car". Choć nie oszukujmy się, Charger 2.7 V6 też ma w sobie tylko z nazwy coś ciekawego. Podobnie jak starsze o 20 lat 2.2, to jednostka z gatunku "Może i nie jest szybki, ale za to pali dużo".