Opel Mokka-e pędzi na szczyt - TEST, OPINIA
Nowy Opel Mokka-e to zapowiedź rewolucji w marce. Na Nowa stylistyka to tylko rozgrzewka. Zapraszam na pierwszy test test wersji elektrycznej.
Moda na miejskie crossovery trwa w najlepsze. Z jednej strony mają kompaktowe rozmiary. Z drugiej zaś, dzięki odpowiedniej stylistyce, sprawiają wrażenie większych i masywniejszych. To zaś przekłada się na poczucie bezpieczeństwa dla kierowcy i pasażerów. Opel Mokka-e jest tutaj idealnym przykładem. Ten model pokazuje też, że niemiecka marka idzie w ciekawym kierunku.
Opel Mokka-e - wygląd
Koneserem sztuki nie jestem. Potrafię mniej więcej odróżnić na wystawie obraz od hydrantu, ale na tym kończą się moje możliwości. Muszę przyznać, że elektryczna Mokka, w topowej specyfikacji zdecydowanie mi się podoba. Jest wyrazista, ale nie przekombinowana. Masywny przód, z długą płaską maską robi ciekawe i przyjemne wrażenie. Tylna część jest nieco mniej porywająca, ale wciąż ma w sobie coś świeżego i ciekawego.
Na zdjęciach widzicie najbogatszą wersję Ultimate. Jeszcze ciekawiej w mojej ocenie wypada wersja „usportowiona” odmiana GS Line. Tam chromowane elementy zastąpiono czerwonymi i czarnymi wstawkami. Pasują one do charakteru tego auta i dodają mu uroku. Nie da się też nie zwrócić uwagi na jadowity zielony lakier Mokki, który zdecydowanie przyciąga uwagę przechodniów.
Opel Mokka-e - komfort
Zawieszenie Opla Mokki-e jest komfortowe - i to bardzo. Mimo zwiększonej masy wersji elektrycznej, nastawy pozostały adekwatne do przeznaczenia. Studzienki, wyrwy w ulicach, kostka brukowa czy torowiska tramwajowe nie robią na kompaktowym Oplu żadnego wrażenia. Swoją rolę odgrywają tu koła. Duże, osiemnastocalowe felgi mają na sobie solidny kawał gumy, która dodatkowo amortyzuje napotkane przeszkody. Co warte podkreślenia, zawieszenie jest identyczne w każdej wersji auta. Jednocześnie na zakrętach Mokka nie podpiera się lusterkami. Idealny kompromis?
W kabinie jest wręcz luksusowo. Nie, nie mam na myśli materiałów wykończeniowych. Te są adekwatne do klasy samochodu, ale w górnych rewirach dla tego segmentu. Rozpieszcza za to wyposażenie. Podgrzewana kierownica (oraz oczywiście fotele), automatyczna klimatyzacja, pakiet systemów wspomagających jazdę czy funkcjonalna i przemyślana kabina to podstawa w miejskich autach. I tu zasadniczo nie ma do czego się przyczepić.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym czegoś nie znalazł. Konsola środkowa to zmarnowana pod kątem schowków przestrzeń. Mamy ogromny tunel, gdzie w sporej odległości od siebie porozrzucano parę przycisków, selektor skrzyni biegów, a do tego wszystkiego dorzucono do tego hektar plastiku piano black. Jak już ten paskudny twór gdzieś musi być, to niech będzie w miejscach, gdzie się go nie dotyka - przynajmniej dłużej będzie wyglądał jak nowy.
Opel Mokka-e - zadziwiająco przyjemne multimedia
Wraz z nową stylistyką wnętrza debiutują tutaj także dwa duże ekrany obsługujące wskaźniki i multimedia. Konsola środkowa jest w całości zwrócona w stronę kierowcy, co znacząco ułatwia obsługę. Pomimo zastosowania dużego wyświetlacza pozostawiono też fizyczne przyciski. Tak, dobrze przeczytaliście. Jest niezależny panel sterujący klimatyzacją i podstawowymi funkcjami auta.
Być może czytaliście mój test elektrycznej Corsy. Cyfrowe zegary były tam paskudne i wklejone na siłę. Mokka-e ma zdecydowanie ciekawsze wskaźniki, z większą liczbą funkcji i możliwość indywidualizacji prezentowanych danych. Do jakości wyświetlanego obrazu nie można się przyczepić.
Ergonomia kabiny jest typowo "oplowska:. Nie jeździłem żadnym autem tej marki od wielu miesięcy, a mimo to po zajęciu miejsca za kierownicą wiedziałem gdzie znajdę poszczególne elementy sterowania. Wszystkie systemy, przełączniki czy elementy sterujące są tam gdzie być powinny i nie ma żadnych watpliwości pod tytułem "co do czego służy".
Multimedia same w sobie nie rzucają na kolana, ale wystarczy jedno magiczne połączenie z Apple CarPlay lub Android Auto, aby zapomnieć o niedogodnościach.
Przestrzeni nie brakuje
Miejsca w kabinie jest naprawdę sporo, zwłaszcza z przodu. Ilość miejsca na tylnej kanapie nie jest już jednak aż tak imponująca, aczkolwiek PSA ma tutaj asa w rękawie. Otóż podobnie jak w bliźniaczych autach bazujących na tej platformie, zastosowano genialny trik ze wcięciem prawej strony deski rozdzielczej. Dzięki temu fotel pasażera można przesunąć do przodu bez straty miejsca na nogi, a z tyłu zyskamy cenne dodatkowe centymetry. Co ciekawe zamykany schowek na tym nie traci i jest ogromny.
Mądrze rozwiązano także bagażnik. Ma podwójną podłogę, dzięki czemu po złożeniu tylnej kanapy mamy do dyspozycji płaską podłogę. Pojemność bagażnika to solidne 310 litrów. Wersje spalinowe oferują o 40 litrów więcej, aczkolwiek kryją się one "pod podłogą", tak więc różnica nie jest aż tak duża.
Aby uniknąć podejrzeń o bycie w kieszeni Opla dodam, że na tylnej kanapie można poczuć się podobnie jak w Toyocie C-HR. Schodząca linia dachu plus wznosząca się linia szyb powoduje, ze jest wewnątrz ciemno. Jedni dostaną klaustrofobii, inni docenią, że ich dziecko ma dobre warunki do drzemki.
Opel Mokka-e - napęd, bateria
Krótko i na temat. Układ napędowy jest tutaj taki sam jak w Peugeocie e-208, DS 3 Crossback czy w elektrycznej Corsie. Oznacza to kombinację baterii o pojemności 50 kWh i silnika generującego 136 KM.
W Oplu mamy trzy tryby jazdy, które producent dokładnie zaprezentował i opisał. Jak działają?
- SPORT. W tym trybie do dyspozycji mamy pełne 136 KM mocy oraz 260 Nm momentu obrotowego. Dodatkowo „sportowa”, czyli szybka reakcja na pedał przyśpieszenia oraz słabsze wspomaganie kierownicy.
- NORMAL. Tutaj moc spada do około 109 KM a moment obrotowy wyniesie 220 Nm. Pedał przyśpieszenia reaguje „normalnie”, układ kierowniczy pracuje znacznie lżej.
- ECO. Wszystko dla zasięgu, czyli niewielka moc (tylko około 82 KM) i 180 „niutonów” dostępnych pod prawą stopą.
Trzeba pamiętać, że wduszenie pedału „gazu” w podłogę, nie powoduje przestawienia silnika w tryb maksymalnej mocy - trzeba to zrobić ręcznie za pomocą przełącznika.
Elektryczny napęd obnaża jeszcze jedną cenę nowego Opla Mokki. To wyciszenie kabiny. Jest ono naprawdę świetne - obstawiam, że w wersji spalinowej będzie równie imponujące.
Opel Mokka-e - cena
Widoczny na zdjęciach Opel Mokka-e w wersji Ultimate kosztuje około 165 000 złotych. Wyposażenie jest w zasadzie kompletne, a opcji nie ma zbyt niewiele.
Oczywiście możemy wybrać wersję spalinową. Wtedy ceny startują od 79 990 złotych za wersję „Mokka” z silnikiem 1.2 turbo o mocy 100 KM i skrzynią manualną. Wersja najbardziej miejska i praktyczna, czyli z „automatem” zaczyna cennik od okolic 95 000 złotych. Spalinowy wariant Ultimate jest tańszy od elektrycznego o mniej więcej 40 000 złotych.
Małe addendum
Jeszcze jeden krótki akapit o oświetleniu. Tak, każdy Opel Mokka posiada reflektory w technologi LED. Za dopłatą w niższych wersjach, oraz w standardzie w Ultimate, mamy światła matrycowe Intellilux LED. Tak, aktywne reflektory w segmencie B. Nie jest to oczywiście wyzwanie rzucone najnowszej Klasie S ze stajni Mercedesa, ale szereg trybów działania i po 7 diod na lampę robi wrażenie, zwłaszcza w miejskim samochodzie.
Podsumowanie
Opel Mokka-e mnie zaskoczył bardzo pozytywnie. Tak bardzo, że gdybym miał wybierać miedzy Peugeotem e-208 a tym crossoverem, to miałbym duży problem. Opel ma swoje wady, ale został stworzony wokół starannie przemyślanej koncepcji, której wiernie się trzyma. I to zasługuje na dużego plusa.