Renault Kangoo Van / Express Van - w końcu! - TEST, OPINIA
Poprzednia generacja Renault Kangoo była obecna na rynku ponad 14 lat. Francuzi właśnie zaprezentowali jego kolejną generację. Ale nie tylko…
Zdaję sobie sprawę, że cykl życia aut dostawczych jest dłuższy niż osobówek. Jednak jest kilka modeli na rynku, które wręcz błagają o następcę. Jednym z nich było właśnie Renault Kangoo. Przy okazji zdecydowano się jeszcze na jeden krok. Wycofano z rynku Dacię Dokker, a w jej miejsce wprowadzono Renault Express. I wbrew pozorom, dwa samochody w jednym segmencie mają bardzo dużo sensu.
Zmiany w designie
Pod względem designu oba modele zostały dopasowane do większych modeli: Master oraz Trafic (o tym drugim dwa słowa pod koniec). Oznacza to między innymi zastosowanie charakterystycznego układu przodów aut. Wyróżnikiem są oczywiście reflektory ze światłami dziennymi w technologii LED ułożonymi w literę C. Kangoo zaprojektowano odrobinę masywniej od Expressa. Różnice nie są ogromne, ale zauważalne.
Wnętrza szoferek obu modeli są zupełnie inne. W dużo tańszym Expressie widzę układ bardzo zbliżony do Dokkera, oczywiście po wielkim liftingu. Ekran jest nisko, kratki nawiewów nad nim, a pod pokrętła od klimatyzacji. Rzut oka na przyciski na kierownicy i… tak, Dacia miała identyczne. Poprawiono natomiast jakość materiałów i wnętrze przestało emanować taniością.
W modelu Kangoo wszystko jest o co najmniej poziom wyżej. Całość wygląda dużo nowocześniej i jest lepiej rozplanowana. Ekran z panelem klimatyzacji przesunięto znacząco ku górze. Element wspólny z tańszym bratem to kierownica. W obu autach, które oglądałem, były identyczne.
Renault Kangoo - ten lepszy
Zdecydowanie wyżej pozycjonowany jest Kangoo. Zarówno cenowo, jak i pod względem możliwości. A jakie są ważniejsze różnice względem modelu Express? Nie dość, że jest większy wybór silników, to jeszcze można dopłacić do skrzyni automatycznej. Dostępnych jest też znacznie więcej systemów asystujących oraz wspomagających bezpieczną jazdę. Mamy też możliwość kupienia wersji wydłużonej (L2), która nie tylko ma powiększony tylny zwis, ale też zwiększony rozstaw osi oraz poszerzone boczne drzwi przesuwne. Do tego wersja trzyosobowa i… coś nowego, co debiutuje w samochodach dostawczych.
Open Sesame
To innowacyjne rozwiązanie polega na usunięciu środkowego słupka z prawej strony auta, przez co znacznie zwiększa się otwór załadunkowy. Zacznijmy od wad tego rozwiązania. Po pierwsze będzie występowało tylko w krótkiej wersji nadwozia. Po drugie tylko w dwuosobowym wariancie. I po trzecie fotel pasażera nie posiada żadnej regulacji. Dobrze widzicie. ŻADNEJ. Ani kąta oparcia, ani wysokości, ani nawet go nie przesuniecie. O ile w przypadku podróżowania na krótkim dystansie nie będzie stanowiło problemu, tak dłuższa trasa może powodować dyskomfort.
To nieudogodnienie wynika ze sposobu składania tego fotela. Najpierw trzeba siedzisko pociągnąć do przodu, potem wyjąć zagłówek i umieścić w miejscu pod siedziskiem. Następnie kładziemy oparcie i…. tworzy się płaska (prawie) powierzchnia. Teraz otwieramy część przegrody i niejako odgradzamy kierowcę od przestrzeni ładunkowej. I gotowe! Szeroki otwór drzwi przesuwnych (prawie 72 centymetry) powiększa się do prawie półtora metra (1446 milimetrów)!. Dodatkowo przednie prawe drzwi mają zmienioną konstrukcję zawiasów i otwierają się pod kątem 90 stopni.
Uzupełnieniem Open Sesame będą zabudowy wykorzystujące to rozwiązanie. Jedną z nich, typowo warsztatową widzicie na zdjęciach. Ogromny regał z półeczkami przekręca się o 90 stopni wraz z przegrodą co umożliwia doskonały dostęp do niego.
Easy Inside Rack
To kolejna innowacja mająca na celu ułatwić usprawnić prace. Jednocześnie znacząco zwiększa możliwości przewozowe Renault Kangoo. Mowa o Easy Inside Rack, czyli specjalnemu miejscu na dłuższe przedmioty. Umieszcza się je w specjalnym tunelu pod sufitem furgonetki. Co więcej, zachodzi ona nad szoferkę, dzięki czemu jest dłuższa niż paka. W krótkiej wersji Kangoo zmieścimy tam przedmioty o długości 2 088 milimetrów. W dłuższej ponad 2,5 metra.
Niestety, Easy Inside Rack nie jest możliwy do zamówienia razem z Open Sesame. Wynika to z kwestii konstrukcji obu rozwiązań.
Renault Kangoo E-TECH - czyli wersja na prąd
Za mniej więcej rok, do oferty dołączy też Kangoo zasilane prądem. Francuzi chwalą się zasięgiem na poziomie 265 kilometrów osiąganej z baterii o pojemności 44 kWh. Pomagać w osiągnięciu takich wyników mają trzy tryby rekuperacji oraz dwa profile jazdy. Dodatkowo auta wyposażone będą w pompę ciepła oraz, tu już dla komfortu kierowcy, podgrzewane fotele, kierownicę oraz przednią szybę.
Ładować E-TECH będziemy mogli z gniazdka (to potrwa wieki), z wallboxa oraz z publicznych stacji. Wallbox o mocy 7,4 kW naładuje Kangoo w 7 godzin. Niby szybko, ale bateria nie jest bardzo duża. Szybkie ładowarki „na mieście” zrobią to w niecałe trzy kwadranse z maksymalna mocą 75 kW.
Co ważne ładowność wersji elektrycznej nie będzie mała. Zależnie od wersji (L1 lub L2 ze wzmocnionym lub zwykłym zawieszeniem) ma wynosić między 600, a 800 kg. Dla porównania wersje spalinowe przyjmą od 600 do 1000 kilogramów ładunku.
Technologia
Renault Kangoo VAN możemy doposażyć w bardzo wiele nowinek (w tej klasie oraz modelu) technologicznych. Zarówno z zakresu bezpieczeństwa, wspomagania parkowania czy prowadzenia, jak i multimediów.
Nie ma sensu omawiać wszystkich tych układów, ponieważ są one znane z aut osobowych. Wspomnę o aktywnym tempomacie z utrzymaniem auta na pasie ruchu i kontrolą martwego pola., czyli „autonomiczności” w korku czy na autostradzie. Jest też system stabilizacji przyczepy (uciąg na haku to 1200 kg, także bez rewelacji) oraz asystent bocznego wiatru. Zastanawia mnie sens instalowania go przy tak małych autach. Owszem, powierzchnia boczna jest spora, ale dotychczas nie miałem w tak małych furgonetkach żadnych problemów „z wiatrami”.
To jednak w większości będą opcje (i to nie najtańsze). Za rozsądne pieniądze (1900 złotych netto) można dokupić system multimedialny Easy Link. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale obsługuje Apple CarPlay i Android Auto, a za dodatkową „stówkę” (netto) Francuzi oferują uchwyt na smartfona. Jest on montowany podobnie jak w najnowszych Daciach (Sandero i Logan) koło daszka osłaniającego zegary. I uwaga. W Kangoo możesz go w prosty sposób przełożyć z prawej strony na lewą. Proste i jakże przemyślane - w końcu nie każdy jest praworęczny.
Portów USB do ładowania różnych rzeczy też jest dużo. W okolicach kierowcy znalazłem aż trzy, do tego oraz dwa gniazda 12V. Mamy też sporo schowków - w sumie mają pojemność około 13 litrów plus dodatkowa półka nad głowami kierowcy i pasażera.
Renault Kangoo - Silniki
W Renault Kangoo mamy do wyboru obecnie jednego diesla i jeden silnik benzynowy. Oba dostępne są w kilku wariantach mocy.
Silnik diesla to bardzo dobrze znane 1.5 dCi o mocach od 75 KM do 115 KM. Wszystkie łączone są ze skrzynią manualną o sześciu przełożeniach, a wariant najmocniejszy może być parowany ze skrzynią automatyczną EDC7. Spalanie? Obiecują 5,4 l/100 km.
Druga opcja to turbobenzynowe 1.3 TCE o mocy 100 lub 130 KM. Skrzynie biegów podobnie jak w dieslach. Albo ręcznie zmieniamy 6 biegów, albo w mocniejszej wersji automat przerzuca ich siedem. Średnie spalanie ma wynosić 6,6 l/100 km. Niestety, nie jest planowana wersja zasilana LPG a dołożenie instalacji później może być problematyczne. Silnik 1.3 TCE niespecjalnie chce tym paliwem współpracować. Przynajmniej według Renault.
Wrażenia z jazdy
Na pierwszych jazdach trafiłem na Renault Kangoo VAN w wersji 1.3 TCE 130 KM i skrzynią manualną. Co ważne, samochody były zapakowane balastem o masie 280 kilogramów. Trasa wiodła drogami krajowymi, powiatowymi, a momentami tymi bez kategorii. Był też krótki kawałek drogi ekspresowej, dzięki czemu udało się zweryfikować wyciszenie auta.
I wyciszenie jest sporym zaskoczeniem. Podczas normalnej, spokojnej jazdy wrażenia są porównywalne z autem osobowym segmentu B. I to mimo, że testowany egzemplarz miał system Open Sesame, czyli nie miał pełnej przegrody. Nie ma też zastrzeżeń do wyciszenia silnika - ten jest słyszalny tylko podczas wkręcania na wyższe obroty, na przykład podczas wyprzedzania.
Poza tym prowadzenie jest niezłe, a komfort resorowania też wysoki. Mieliśmy „na pace” ładunek, więc tylna oś zachowywała się inaczej niż na pusto, ale to ocenimy przy okazji normalnego testu. Plus dla skrzyni biegów. Jej wybierak pracuje bardzo precyzyjnie (jak na auto dostawcze).
Mieszane uczucia mam do widoczności. Z jednej strony można zamówić (za dopłatą oczywiście) cyfrowe lusterko wsteczne, które na bieżąco pokazuje obraz za samochodem. Z drugiej (dosłownie!) widoczność do przodu pod skosem jest… przeciętna. Niby słupki A są podzielone sporym okienkiem, ale jednak nie zawsze wszystko dobrze tam było widać.
Nieźle wypadło średnie spalanie. Wyniosło średnio równe 6 litrów benzyny przy spokojnej i w miarę płynnej jeździe. Przypominam, że jechały dwie dorosłe osoby, dwa plecaki ze sprzętem i gratis w postaci niecałych 300 kg od Renault.
Express VAN
Czym jest zatem Renault Express VAN? Jak wspomniałem wcześniej, jest to tańsza wersja Kangoo, ale bazująca jeszcze na Dacii Dokker. Oczywiście, przeprowadzono bardzo głeboki lifting i mocno unowocześniono to auto.
To co najważniejsze to ponownie przestrzeń ładunkowa. Tu już nie ma innowacji jak w Kangoo, jest po prostu kawał solidnej paki. Długość to 191 centymetrów, a objętość przestrzeni ładunkowej sięga 3,3 m3 przy dwóch siedzeniach z przodu, praz 3,7 m3 po złożeniu fotela pasażera.
W kabinie znacznie więcej mamy skrytek niż w Kangoo VAN. Ich łączna pojemność to prawie 48 litrów. Z drugiej strony, mamy też znacznie mniej opcji do wyboru. Nie ma i nie będzie wersji trzyosobowej. Systemów wspomagających też mamy znacznie mniej. Jest to raczej marginalna rzecz w tego typu samochodach, ale odnotować warto.
Istotne, że jest dostępny Easy Link, w dodatku za identyczne pieniądze co w Kangoo. Podobnie wygląda sprawa z gniazdami USB i 12V - jest ich tyle samo co w droższym modelu.
To co najbardziej rzuca się w oczy to okrojona paleta układów napędowych. Nie ma możliwości dokupienia skrzyni automatycznej. Brak tej możliwości skorelowany jest z brakiem najmocniejszych jednostek silnikowych. Paleta jest identyczna jak w Kangoo, ale bez wersji TCE 130 oraz dCi 115.
Ceny
Widać, że Renault nie próbowało szaleć z cenami opcji i te są bardzo przystępne. Na razie nie znamy jeszcze pełnych cenników. Wiemy, że wspomniany Easy Link z uchwytem na smartfon za 2 000 złotych netto czy obłożenie podłogi i ścian przedziału bagażowego za półtora tysiąca to rozsądne opcje. Podobnie jak światła Full LED (tylko w Kangoo) za… tysiąc złotych netto.
Renault Express VAN otwiera cennik kwotą 48 950 złotych (netto oczywiście) za bazowy silnik 1.3 TCE 100 KM. Wersja Pack Clim (z klimatyzacją, jak się nietrudno domyśleć) to wydatek 52 950 złotych. Dopłata do diesla 75 KM to dwa i pół tysiąca, do tego o mocy 95 KM to cztery tysiące.
Kangoo z technologią Open Sesame będzie startował od 76 900 złotych netto (tu już cena wersji Pack Clim - lepiej wyposażonej). Tu dopłata do diesli jest znacznie większa. Najsłabszy wariant kosztuje od 81 900 złotych ale dopłata do wersji 95 KM jest mniejsza i wymaga dorzucenia tysiąca złotych.
Podsumowanie
Według mnie Renault bardzo dobrze rozwiązało kwestię małych aut dostawczych. Pod jednym dachem (Renault Pro+) mamy teraz dwa małe modele, dzięki czemu każdy znajdzie rozwiązanie dla siebie. Potrzeba funkcjonalności - jest świetny Renault Kangoo. Budżet i potrzeby są niskie? Jest model Express VAN.
One more thing
Przy okazji prezentacji Kangoo VAN oraz Express VAN, Renault pokazało też kolejny lifting modelu Trafic w wersjach Kombi oraz Spaceclass (wersja dostawcza dostanie wspomniane zmiany pod koniec roku).
Pamiętacie zmiany sprzed półtora roku. Brakowało tam w Traficu nowego wnętrza. I w tym momencie właśnie ono debiutuje.
Całkowicie przemodelowano deskę rozdzielczą, jest ona designem podobna do tej z Renault Kangoo. Oczywiście, jest większa, ale układ funkcjonalny jest zbliżony. Podobnie jak kierownica, która wydaje się być identyczna. Materiały są twarde (ale to normalne w tej klasie). Wyróżnia się natomiast dekor poprowadzony przez całą szerokość kabiny. Ma ciekawy wzór i dzięki nie mu nie czujemy nadmiaru plastiku.
Po tych zmianach oraz krótkiej przejażdżce niecierpliwie czekam na pełny test tego auta. Wersja Spaceclass ma szansę pokonać czworaczki koncernu Stellantis (oraz Toyotę).