Rolls-Royce Phantom Cherry Blossom to auto, o którym marzę, ale zrobiłbym je inaczej

Rolls-Royce Phantom Cherry Blossom to kolejne (arcy)dzieło działu Bespoke. Tym razem trafia w moją najczulszą strunę. I choć to wspaniałe auto, ta struna nie brzmi idealnie czysto.

Jak zapewne możecie się domyślać z moich tekstów, jestem miłośnikiem marki Rolls-Royce. Uwielbiam ich dział Bespoke i wiele z ich dzieł. Do tego jestem też miłośnikiem Japonii - to też doskonale wiecie. A skoro Kraj Kwitnącej Wiśni, to właśnie sakura również rusza moje serce. Dlatego samochód taki jak Rolls-Royce Phantom Cherry Blossom chodził mi po głowie od dawna. Gdyby budżet pozwalał, chciałbym stworzyć sobie auto właśnie w takim stylu, inspirowane tymi niesamowitymi, krótko kwitnącymi kwiatami. Dlatego traktuję ten projekt osobiście... i nie jestem zachwycony.

Rolls-Royce Phantom Cherry Blossom to kolejny popis działu bespoke

Projekt tego auta narodził się trzy lata temu, a pół roku zajęło stworzenie tego egzemplarza. I, nie będę ukrywał, robi wrażenie.

250 tysięcy ściegów w samej podsufitce, haft 3d (po raz pierwszy użyty w projektach marki) oraz drobiazgowość oddania detali są nie do podważenia.

Zresztą, gdy spojrzymy na auto z zewnątrz, wszystko wygląda idealnie. Lakiery Crystal oraz Arctic White świetnie pasują do Phantoma i choć sam dałbym nieco bardziej "mleczny" odcień, to Rolls wygląda fenomenalnie, na moich ulubionych felgach i z cudownym wzorem pinstripe, zapowiadającym inspiracje we wnętrzu.

Rolls-Royce Phantom Cherry Blossom

Tu jednak pochodzący z Japonii klient, który chciał odwzorować magiczne chwile kwitnącej wiśni, nieco, moim zdaniem przesadził.

Podoba mi się kolor tapicerki, choć też, dałbym ją o ton mniej nasyconą. Genialnie wygląda jasne drewno oraz przeszycia skóry.

Sufit jest czymś bardzo kontrowersyjnym. Podsufitkę Starlight wyhaftowano bowiem w konar kwitnącej wiśni. Czapki z głów dla rzemieślników, którzy to tworzyli. A w zasadzie jednego, który był za to odpowiedzialny. To jedenaście sekcji ramy, które w sumie tworzą płynny obraz.

Auto stworzono do bycia wożonym, więc ma przegrodę dzielącą sekcję kierowcy oraz pasażerską. Dzięki temu i na niej mogły znaleźć się kolejne detale. Rzemieślnicy postawili tu na haft 3D i ornamenty imitujące opadające płatki Sakury. Każdy z nich jest dziełem sztuki samym w sobie.

Tyle że całość do mnie nie przemawia. Japońska sztuka i estetyka to umiłowanie minimalizmu i prostoty. Ulotność Hanami (czyli święta oglądania kwitnących drzew Sakury) jest warta uwiecznienia. Ale tutaj wszystko jest "za bardzo". Za mało delikatne, zbyt widoczne, "łopatologiczne".

Moim zdaniem, Rolls-Royce Phantom Chery Blossom w środku powinien być dyskretniejszy, a całość powinna sprowadzać się do dyskretnych detali, takich jak linia Coachline na nadwoziu. To wnętrze powinno tworzyć harmonię i pobudzać wyobraźnię.

Nie przeczę jednak, że jak na kreację działu Bespoke, to jest majstersztyk roboty i kolejne potwierdzenie, że "klient nasz Pan" w Rolls-Royce jest traktowane poważnie, a pracujący tam rzemieślnicy to najwyższa liga profesjonalistów.