Skoda Enyaq - obejrzałem ją z bliska. To będzie bestseller wśród aut elektrycznych

Pomacałem, sprawdziłem przestronność, zajrzałem pod podłogę bagażnika - i wiecie co? Skoda Enyaq to murowany bestseller. Oto dlaczego.

Wczoraj oficjalnie zadebiutowała Skoda Enyaq. Czesi premierę tego auta przesuwali już od kilku miesięcy, z oczywistego powodu. Teraz wreszcie ich wyczekiwany elektryk ujrzał światło dzienne. Miałem okazję zobaczyć go z bliska oraz "pomacać" podczas prezentacji w Pradze. Czym zaskakuje i czym zawodzi to auto? Już Wam mówię.

Przede wszystkim Skoda Enyaq to murowany bestseller

Wiem, że to dość odważne stwierdzenie, ale nie ma w nim nieprawdy. Czesi pod okiem Olivera Stefaniego stworzyli naprawdę udane wizualnie auto. Idea była prosta - wziąć klasycznego SUV-a i nadać mu nowy charakter. Dzięki atrakcyjnym proporcjom udało się narysować auto, które nie jest tak pudełkowate jak Kodiaq i "beżowe" jak Karoq. Odpowiednia szerokość, niższe nadwozie i ciekawie narysowane przetłoczenia sprawiają, że Enyaq naprawdę wpada w oko - i nie ma w tym ani słowa przesady.

Skoda Enyaq Na żywo Skoda Enyaq wygląda bardzo dobrze.

Samochód dostępny będzie w kilku wariantach wizualnych - od bardzo klasycznego, z czarnymi elementami w zderzakach, przez usportowiony wariant Sportline, aż po model Enyaq iV RS. Każdy z nich wyróżniają inne elementy. Na przykład te "bazowe" wersje nie posiadają świecącego grilla i ledowej listwy z przodu. Ta pojawia się dopiero w topowych modelach. Nieco bardziej standardowy wygląd nie sprawia jednak, że auto wygląda źle - co możecie zobaczyć na zdjęciach.

Nie ukrywam, że ja osobiście jestem większym fanem wariantu ze świecącym grillem. To ciekawy przypadek, bowiem po raz pierwszy takie rozwiązanie podoba mi się w stu procentach. Świecąca listwa z Mercedesa EQC czy podświetlane nerki w BMW X6 nie do końca mnie przekonują. Tutaj natomiast można odnieść wrażenie, że element ten został zaprojektowany z myślą o "świeceniu", dzięki czemu dobrze komponuje się z bryłą auta.

Tył niektórym przypomina Alfę Romeo Stelvio

Tylko w dużo bardziej kanciastym wydaniu. Czy to źle? Raczej nie - trudno powiedzieć, czy Czesi jakkolwiek się wzorowali na Włochach, czy po prostu "tak wyszło". Trzeba jednak uczciwie przyznać, że i ten element wygląda znacznie lepiej niż w spalinowych SUV-ach marki.

Wnętrze Skody Enyaq dostępne jest w siedmiu konfiguracjach

Tak, to nie żart. Czesi wzięli sobie do serca oczekiwania klientów. Ci nie chcą już dwóch-trzech kolorów w kokpicie. Enyaq zaoferuje ich aż siedem. Bazowa kolorystyka Lounge połączy delikatne beże i szarości. Inne warianty zaoferują brązy, ciemniejsze kolory, a topowy wariant pozwoli na wybór "karmelowej" eko-skóry.

Skoda wzięła sobie też do serca problem materiałów wykończeniowych. Wzorem BMW i3 postawiono tutaj na ekologiczne i przetworzone tworzywa, np. butelki PET po recyklingu. Cóż, ekologia puka do drzwi w wielu miejscach.

Skoda Enyaq Wnętrze jest proste, ale i przyjemne.

Jakość nie zawodzi

Nie brakuje tutaj miękkich tworzyw, z przodu i z tyłu. Całość prezentuje się efektownie i schludnie. Nawet 13-calowy ekran systemu multimedialnego, choć "doklejony" do deski rozdzielczej, pasuje do całej kompozycji. Przy okazji cieszy fantastyczną rozdzielczością i szybkością działania.

A, i jeszcze jedno - zegary wpasowano w linię deski rozdzielczej. Nie jest to doklejony tablet, a sprytnie ukryty wyświetlacz. Za to duży plus. Nie zabrakło też "HUD-a" z regulowanym zakresem wyświetlania danych.

A jak Skoda Enyaq wypada pod kątem przestronności?

REWELACYJNIE. To zasługuje na podkreślenie. Z przodu mamy wielkie i komfortowe fotele. Ustawiając pozycję "pod siebie" z tyłu miałem zapas miejsca na nogi, co widzicie na zdjęciach. Kufer mieści 585 litrów, a do tego ma dużą skrytkę pod podłogą. Zmieści się tam kabel i rzadziej używane rzeczy. Standardowo dostaniemy też rękawice, które mają ułatwić nam podłączanie kabli, np. w deszczu.

Skoda Enyaq Miejsca w bród. Siedzisko jest odpowiednio długie.

A specyfikacja?

Tutaj Czesi zaszaleli. Skoda Enyaq dostanie pięć wersji - trzy z napędem na tylną oś i dwie "4x4". Warianty napędowe oznaczono w banalny sposób - 50, 60 i 80. Odnoszą się one do pojemności netto baterii - te wynoszą odpowiednio 52 kWh, 58 kWh i 77 kWh.

Najsłabsza wersja ze 148-konnym silnikiem zaoferuje 340 km zasięgu i sprint do setki w niecałe 12 sekund. Mocniejszy ma już 180 KM. Kolejne wersje oferują 204 KM, 265 KM i finalnie 306 KM w wariancie RS.  Wersje 265 i 306 KM oferowane są standardowo z napędem 4x4, zaś słabsze warianty przekazują moc na tylną oś - tylko i wyłącznie. Zasięg? Od wspomnianych 340 km do 510 km.

Nie zabrakło tutaj szybkiego ładowania - w topowych wersjach auto naładujemy nawet z mocą 150 kW. Używają prądu przemiennego uzyskamy maksymalne napięcie 11 kW.

No dobrze, kiedy kupię Skodę Enyaq?

Dealerzy przyjmują już zamówienia, choć ceny nie są jeszcze znane. Te poznamy jednak już niebawem. Pierwsze auta powinny zjechać do klientów w przyszłym roku - najprawdopodobniej w pierwszej połowie. Wśród nich znajdą się też egzemplarze z limitowanej serii Founders Edition - takich powstanie tylko 1895 sztuk.