Tesla Model Y, czy Ford Mustang Mach-E? Sprawdzamy amerykańskie crossovery na prąd
Bardzo podobne, a jednocześnie zupełnie różne. Tesla Model Y i Mustang Mach-E to dwa podejścia do rodzinnego, elektrycznego crossovera. Które okaże się lepsze?
Chcemy, czy nie, samochody elektryczne zaczęły stanowić całkiem spory procent sprzedaży aut na świecie. Nie wybierają ich już wyłącznie maniacy nowoczesności. Samochody te mają spełniać coraz szerszy zakres ról. Stąd (oraz z mody) popularność crossoverów. Dlatego do testu wybraliśmy dwa z tego samego kraju. Z jednej strony Tesla Model Y, najlepiej sprzedający się samochód na świecie i przedstawiciel "nowej generacji. Z drugiej, Ford Mustang Mach-E, ze starej szkoły, dodatkowo obciążony dziedzictwem Mustanga, odwołujący się do zupełnie innych emocji. Czy to w ogóle ma sens? I który z tych samochodów sprawdza się lepiej?
Tesla Model Y i Ford Mustang Mach-E - czy da się je porównać?
Na pierwszy rzut oka to samochody, które grają w innych ligach. Ale gdy przyjrzymy się dokładnie, to okazuje się, że są bardzo podobne rozmiarowo oraz napędowo. W testowanych wersjach oba samochody mają nieco ponad 300 KM i baterię między 70, a 80 kWh pojemności. Tesla to tylnonapędowy Long Range z baterią 77 kWh. Ford dysponuje napędem AWD oraz akumulatorem 72,6 kWh. Ma więc nieco trudniej w tym zestawieniu.
Oba crossovery mają blisko 4,8 metra długości i zapewniają komfortowe warunki do podróżowania dla czterech osób. Mają też spore bagażniki (z przodu i z tyłu), choć tutaj Tesla wychodzi na prowadzenie.
Według danych fabrycznych połknie aż 854 litry. Faktem jest, że to przestrzeń podzielona na dwa - dużą część znajdziemy w schowku pod podłogą bagażnika. Na walizki się nie nada. W Fordzie mamy tylko nieco ponad 400 litrów, chyba że zapakujemy samochód po dach. To klasyczny kufer, teoretycznie całkiem pakowny, ale wyraźnie odstaje od konkurenta.
Zaskakująco podobną koncepcję znajdziemy też we wnętrzu. Jeden duży ekran i minimalna ilość dodatkowych przycisków czy wskaźników. Tu jednak, wbrew pozorom, znajdziemy więcej różnic.
Ford przekonuje dodatkowym wyświetlaczem, wskazującym najważniejsze funkcje - to o wiele wygodniejsze niż pojedynczy ekran Tesli. Z kolei Model Y ma "potwora" multimedialnego - jeden z najlepszych, najszybszych i najwygodniejszych systemów jakie istnieją w samochodach. Ten Fordowski jest i mniej intuicyjny, i znacznie częściej ma problemy.
Za to Ford, choć na pierwszy rzut oka "nie wygląda", robi w środku przyjemniejsze wrażenie niż Tesla Model Y. Ten drugi samochód przypomina mi trochę Las Vegas.
Póki patrzymy na zdjęciach, albo z daleka, wszystko jest świetne. Ale użyte materiały, czy spasowanie elementów, robią gorsze wrażenie, gdy w samochodzie spędzimy więcej godzin. Nawet faktura skóry, czy obszycia kierownicy, choć nie jest zła, "pod palcami" jest po prostu tania. W Mustangu rozwiązano to lepiej.
Najważniejsze - jazda. Tu zaczynają się różnice
Jeśli chodzi o jazdę, te samochody, mimo podobnego segmentu, są tak różne, jak to tylko możliwe.
Tak, oba jeżdżą do przodu, do tyłu, mają wygodne fotele i rozbudowany system asystentów wspierających nas w codziennym zmaganiu z drogową rzeczywistością.
Mustang dodatkowo ma też wnętrze zaprojektowane przez kogoś, kto jeździł kiedyś samochodem. Ma więcej półeczek, lepsze rozplanowanie schowków i wygodniejsze sterowanie z kierownicy. Tesla, choć ma manetki i normalną kierownicę, wygląda jak zrobiona na szybko.
Ma dwa duże schowki, podwójną ładowarkę indukcyjną i dwa uchwyty na kubki, ale to tyle. Nie ma gdzie położyć drobiazgów, czy telefonu (gdy go nie ładujemy). Pozycja za kierownicą też jest, moim zdaniem, gorsza. W Modelu Y siedzi się trochę jak na taborecie.
I mniej więcej podobne mam wrażenia po przejechaniu mojej standardowej trasy. Mustang Mach-E bardzo długo "cierpiał" na zbyt sztywne zawieszenie. Z kolei testowany egzemplarz albo przeszedł poprawki, albo w przypadku mniejszej baterii ma zupełnie inne nastawy zawieszenia.
Powiedziałbym, że jest miękki i bardzo dobrze wybiera nierówności. Nawet czasem się "bujnie", tak po amerykańsku. Jeździ się bardzo komfortowo, a lekko pracujący układ kierowniczy może nie zapewnia emocji, ale pozwala na wygodne manewrowanie sporym crossoverem.
Tesla z kolei wyjechała z desek kreślarskich do fabryki z pominięciem działu inżynierów odpowiedzialnych za prowadzenie. Nie to, że samochód prowadzi się źle. Naprawdę nieźle. Ale wrażenia są bardzo słabe.
Przede wszystkim, odczujecie każdą dziurę, bo wybieranie nierówności niemal nie istnieje. Do tego układ kierowniczy jest utwardzony. Nie idzie za tym jakakolwiek informacja zwrotna do kierowcy. Po prostu pracuje ciężej i mniej wygodnie. Tym jeździ się po prostu źle, jeśli zdarza Wam się czerpać jakąkolwiek radość z prowadzenia samochodu.
Do tego Tesla będzie trzeszczeć na dziurach.
Oba samochody za to będą dynamiczne. Model Y znacznie lepiej sprawdzi się też na autostradzie, bo Ford z niewiadomych powodów "puchnie" przy wyższych prędkościach. Ma znacznie więcej momentu obrotowego (580 vs 350 Nm), ale dynamika jest na podobnym poziomie, a powyżej 130 km/h wyraźnie widać przewagę konkurenta z teksańskiej firmy.
To nie będzie sprawiedliwe
Jak już wspomniałem wcześniej, Mustang Mach-E dysponuje napędem na obie osie. W przypadku aut elektrycznych to podnosi wyraźnie zużycie. Ford, wyposażony w nową baterię LFP, nie jest przy tym jakimś wyjątkowym pożeraczem prądu.
Przy prędkości 120 km/h potrzebuje ok 21 kWh/100 km, a w trybie mieszanym zazwyczaj ok. 19-20 kWh/100 km. W mieście da się zejść do ok. 15 - 16. To niezłe wyniki, i przy mniejszej baterii pozwalają na bezproblemowe przejechanie ok. 300 - 350 km pomiędzy ładowaniami.
A potem na scenę wchodzi Tesla Model Y, która bez większego problemu robi 450 km między ładowaniami, a 500 też jest do osiągnięcia bez stosowania żadnych trików. Wszystko przez to, że zużywa w mieście średnio ok. 14 kWh, a przy 120 km/h potrzebuje tylko 16-17 kWh/100 km. Średnia z naszego testu, w trybie mieszanym, nie przekroczyła 15,5 kWh/100 km.
Co by nie mówić, amerykański producent odwalił kawał rewelacyjnej roboty optymalizując napęd w tym samochodzie. Do tego mamy moc ładowania na poziomie do 250 kW, czyli o 100 kW więcej niż w Fordzie. A to oznacza znacznie krótszy czas ładowania (przy znalezieniu odpowiednio mocnej ładowarki).
Pełna optymalizacja ceny
Tesla Model Y jest tania. Powiedzmy to sobie szczerze. Jak na ten rozmiar auta i napęd, nie kosztuje dużo. Biały egzemplarz ze zdjęć wyceniony jest na 214 990 zł. Doposażenie jej o napęd AWD (będzie wtedy "bliżej" Mustanga Mach-E zasięgiem i właściwościami) podniesie jej cenę do 224 990 zł.
Ford ostatnio mocno przecenił swoje auta, do tego oferując sporą promocję. Jeśli będzie "stała" to Mustang Mach-E premium kosztuje 247 500 zł plus kilka dodatków. Bez promocji trzeba dorzucić jeszcze ok. 19 000 zł.
I tu jest pogrzebana miara sukcesu modelu Y.
Tesla Model Y i Ford Mustang Mach-E - nasza opinia i podsumowanie
Oba samochody dobrze spełniają zadania, do których je powołano. Tylko że dla mnie Tesla jest produktem, który zaprojektował informatyk wraz z działem handlowym. Maksimum wydajności przy minimalnych kosztach i oddzieleniu od motoryzacji jako takiej. Z kolei Mustanga zaprojektowali ludzie, którzy zjedli zęby na projektowaniu samochodów.
Dlatego Mustang Mach-E, choć droższy, jest wyborem dla ludzi, którzy lubią samochody. Lubią prowadzić, zależy im na tym, żeby w śodku było praktycznie, wygodnie, jeździło się przyjemnie.
Tesla Model Y to sprzęt AGD. Tani i ekstremalnie wydajny, a do tego pojemny. Ale nie ma w sobie nic z elementów, o których mógłbym powiedzieć że "fajnie mi się nią jeździło.