Volkswagen Passat B9 w naszym teście. "To wciąż stary, dobry Passat z dieslem"

Czym może zaskoczyć ten samochód? Wszystko już o nim powiedziano. No nie. Volkswagen Passat B9 sprawił, że poczułem się... jak kilka lat temu. I bardzo mi się to podobało.

Klasa średnia umarła. Wszystko zastąpiły kompaktowe SUV-y. Albo jeszcze mniejsze modele. Na rynku zostało kilka „dinozaurów”. Tymczasem kombi klasy średniej to jeden z najbardziej praktycznych samochodów, jakie można mieć. Zwłaszcza jeśli jest to Volkswagen Passat B9. Do mojego testu trafił najbardziej kultowy Passat, jakiego można mieć. W „tedeiku” o mocy 150 KM i ze skrzynią DSG.

Wygląda specyficznie, ale to kombi z dieslem. Faktycznie, nietypowe nadwozie. Ale po tygodniu jazdy przypomniało mi, o co chodzi w „samochodzie rodzinnym”.

Volkswagen Passat B9 to praktyczność na czterech kołach

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jeździłem takim kombi klasy średniej, bez dopiska „premium”. Już nie mówiąc o tym, że diesle wypadły z łask i w naszych testach zdarzają się rzadko.

Ale moda na SUV-y, jako te uniwersalne i praktyczne, jest tak powszechna, że trudno znaleźć jakieś klasyczne nadwozie. I metodą „gotowania żaby” zaczęliśmy się przyzwyczajać do tego, jak są skonstruowane i co oferują, które są bardziej praktyczne, a które mniej.

Kliknij tutaj, aby zobaczyć nasz wideotest Passata B9 - WIDEO

A na to wszystko wjeżdża Volkswagen Passat B9 i mówi „sprawdzam”, oferując potężny bagażnik, mnóstwo miejsca i wiele ciekawych rozwiązań.

Volkswagen Passat B9

Najnowszy Passat, dostępny tylko jako kombi, to największy Passat w historii. Przekracza 4,9 metra długości i w końcu z tyłu jest równie przestronny jak czeski kuzyn – Skoda Superb. Miejsca jest mnóstwo, a kanapa jest wygodna i wyjątkowo nie ma za krótkich siedzisk. W testowanej wersji Elegance z tyłu znajdziemy trzecią strefę klimatyzacji, dwa gniazda USB-C oraz kilka sprytnych patentów. W oparciach znajdziemy bowiem niewielkie kieszonki, np. na telefon, albo chusteczki. Z kolei w podłokietniku wygospodarowano miejsce na podstawkę pod smartfon, albo tablet. W długiej podróży na pewno się przyda. Oczywiście jest też i rękaw na narty, który sięga do przepastnego bagażnika.

Ten, jak przystało na kombi, ma niski próg załadunkowy. Oczywiście jest podwójna podłoga i pojemność liczona bez koła zapasowego. Ale nie oszukujmy się, 690 litrów to wartość zbliżona do SUV-ów „full size”, albo kombivanów. Obejmuje również zamykany, duży schowek w burcie i opuszczoną podłogę. Ale kufer jest po prostu olbrzymi. Do tego ma automatycznie odsuwaną i zasuwaną roletę. Gadżet, ale bardzo przyjemny. Jeśli chodzi o bagażnik, to nie mam nic do dodania. Nie pamiętam żadnego SUV-a z ostatnich testów, który miałby równie duży i praktyczny kufer.

W końcu multimedia o których można powiedzieć coś dobrego

Z przodu Volkswagen Passat B9 utrzymuje praktyczność, ale dorzuca kilka kontrowersyjnych elementów. Przede wszystkim, konstrukcję deski rozdzielczej z olbrzymim, „doklejonym” ekranem. Na szczęście nowe multimedia w grupie Volkswagena nie przyprawiają już o zawał i frustrację. Są czytelne, bardzo szybkie i dość intuicyjne w obsłudze. Raczej się też już nie zawieszają. Pojawiło się sporo skrótów do najpotrzebniejszych opcji, przez co najtrudniejszym elementem jest sterowanie temperaturą. Liczę na to, że po kolejnych liftingach Niemcy wymyślą coś innego niż te mało wygodne gładziki.

Za to przeniesienie selektora przełożeń na kierownicę spowodowało znaczny rozrost tunelu środkowego pod kątem praktyczności. Nowy podłokietnik z dodatkową półeczką, duża ładowarka indukcyjna i uchwyty na kubki nie przeszkadzają sobie i są naprawdę wygodne w użytkowaniu. W połączeniu z dobrymi materiałami oraz naprawdę wygodnymi fotelami (ergoActive, z masażem) dostajemy wnętrze, które może nie rozpieszcza, ale ma bardzo mało słabych punktów.

Stary znajomy. Volkswagen Passat B9 z TDI to dobrze znany klasyk

Te fotele to wstęp do wakacyjnej podróży w stylu VW. A to oznacza radosny bociani klekot po naciśnięciu przycisku Start. Tęskniliście?

Ja nie. Chociaż… może trochę. No dobra, żarty na bok. 2.0 TDI klekocze jak każdy diesel VAG. Na szczęście nie bardzo głośno. Do dyspozycji mamy tutaj standardowy zestaw, czyli 150 KM, 360 Nm i siedmiobiegowe DSG. Na papierze to przeciętnie dynamiczny samochód. Przyspieszenie na poziomie 9,3 sekundy jest w porządku, ale „szału nie robi”.

I dokładnie takie same miałem odczucia na początku testu. Tradycyjnie już dla koncernu, samochód jest nieco stłumiony, jeśli chodzi o reakcje na gaz. Skrzynia zmienia biegi szybko, ale niechętnie się za to zabiera, zwłaszcza za redukcję. Dlatego w mieście Volkswagen Passat B9 jest raczej niewyróżniającym się samochodem. Ot, przyjemnie, ale bez emocji porusza się do przodu. Nie ma się do czego przyczepić, ale nie ma też po co pędzić do salonu.

Nie, żeby w trasie stawał się demonem mocy. Ale sprawia znacznie lepsze wrażenie. Jest elastyczny i znacznie lepiej nabiera prędkości w wyższych zakresach. Na autostradzie czy ekspresówce czuje się jak ryba w wodzie i nie wątpię, że jeszcze wiele razy zobaczycie służbowego „Passata w TDI”, pędzącego lewym pasem. Nie robi mu za bardzo różnicy, czy jedzie 110, czy 140 km/h. Jest stabilny, dość dynamiczny i po prostu wygodny do jazdy w trasie.

Oczywiście, po załadowaniu całej rodziny i ogromnego kufra może mu mocno spaść ten wigor, ale wciąż będzie to moc wystarczająca do poruszania się po drogach, nawet szybkiego ruchu.

Nie ma po co wysiadać

Można jechać wolniej, można jechać szybciej. Passat ma bak o pojemności 66 litrów, a to przy spokojnej jeździe pozwala na jazdę aż do głośnego „Siku!” z tylnej kanapy. Samochód odebrałem z zasięgiem ponad 1200 km i nie wątpię, że jest to wartość bezproblemowa do osiągnięcia. Przy stałej prędkości 140 km/h wynik to równe 6 litrów. A można zejść i poniżej 4. W mieście średnio potrzebne jest 8 l/100 km.

Zużycie paliwa Volkswagen Passat B9
przy 100 km/h: 3,8 l/100 km
przy 120 km/h: 4,7 l/100 km
przy 140 km/h: 6,0 l/100 km
w mieście: ok. 8 l/100 km

A co tu się stało?

Passat Variant to samochód, który ma mięciutkie zawieszenie. Nawet regulowana twardość systemu DCC nie wpływa znacząco na to, że samochód jest po prostu ustawiony na komfort. I nie ma nic w tym złego. Zwłaszcza w połączeniu z naturalnie (ale dość ciężko) pracującym układem kierowniczym, dostajemy po prostu wygodny samochód do codziennej jazdy, zupełnie bez sportowych ambicji.

Passat nie męczy, ale też nie wychyla się i nie „faluje” na nierównościach. Jest więc nieźle. Tyle tylko, że wymaga to równej drogi.

Na nierównościach, to niemieckie kombi zachowuje się w prawdzie bardzo przewidywalnie, ale jest przy tym wyjątkowo głośne. Zawieszenie „tłucze” jak w… Passacie z komisu w Berlinie. Takim, wiecie, co Niemiec płakał jak sprzedawał. Z radości.

Volkswagen Passat B9

Każda dziura, próg zwalniający, czy kostka na ulicy nie wpływają na stabilność jazdy, ale na efekty akustyczne, owszem. A to w zestawieniu z ogólnie dość przeciętnym wyciszeniem powoduje, że trzeba się dodatkowo cieszyć z dobrego audio.

Mam też zastrzeżenia do pracy systemów wsparcia. Zmiana pasa z kierunkowskazem czasem „nie wychodzi”. To znaczy, asystent pasa ruchu dopiero po chwili potrafi „załapać”, że mamy włączony migacz. Akurat jak już gaśnie. Tak samo wsparcie przy cofaniu. Awaryjny hamulec działa za ostro i za szybko. W mieście, podczas manewrowania na ruchliwych ulicach można się zdziwić.

Niemieckie poczucie humoru

Gdy zajrzałem w cennik Passata, przypomniał mi się stary dowcip o najcieńszych książkach na świecie. W tym "Wielka księga niemieckiego poczucia humoru". Inflacja dopadła Volkswagena bardzo mocno. Cztery lata temu testowałem Passata B8 po liftingu. Był wyceniony na 249 tys. zł. Obecny model B9 kosztuje 251 tysięcy. Tyle, ze B8 miało napęd na cztery koła i diesla Biturbo o mocy 240 KM. Tymczasem tutaj za "ćwierć bańki" dostaniemy tylko 150 KM. Choć faktem jest, że samochód (podobnie jak tamten) jest wyposażony "pod korek". Łącznie z fotelami z masażem, czy szklanym dachem. Ale wciąż nie rozumiem, czemu ten lakier kosztuje blisko 6 000 zł. Dzięki takim metkom cena rośnie o blisko 40 000 zł względem bazowego Passata B9 Elegance.

Warto więc zastanowić się nad doborem opcji i wersji. Ale tak czy inaczej, diesla nie dostaniecie poniżej 190 tys. zł. Czyli trzeba dopłacić 30 tysięcy do 150-konnego 1.5 eTSI. Ten silnik jednak może nie sprostać rodzinnym wymaganiom podczas jazdy w trasie.

Volkswagen Passat B9 - Podsumowanie i opinia

Czy Volkswagen Passat B9 to dobry samochód? Bez wątpienia! Czy jest bez wad? W żadnym wypadku. To po prostu uczciwy, dobrze zrobiony samochód rodzinny. Taki jak powinien być zawsze. Lepszy od wielu nowoczesnych wymysłów. Taki "uczciwy" samochód. Tylko mniej uczciwie wyceniony, przez co prawdopodobnie nie będzie już takim sukcesem jak poprzednicy. No i zawieszenie do poprawy.

Zalety
  • Niskie zużycie paliwa
  • Bardzo praktyczne wnętrze
  • Duży bagażnik
  • Niezły system multimedialny
  • Wygodne fotele
  • Mnóstwo miejsca z tyłu
Wady
  • Słabe wyciszenie, zwłaszcza od podwozia
  • Bardzo wysoka cena
  • Praca asystenta pasa ruchu
  • gładziki do klimatyzacji to nie jest wygodny sposób

SILNIK t.diesel, R4, 16 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk bezpośredni Common Rail
POJEMNOŚĆ 1968 cm3
MOC MAKSYMALNA 110 kW (150 KM)
MAKS. MOMENT OBROTOWY 360 Nm przy 1600 - 2750 obr./min
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, siedmiobiegowa
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona, regulowane
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe, regulowane
HAMULCE tarczowe went./tarczowe
OPONY 235/40R18
BAGAŻNIK 690/1920 l
ZBIORNIK PALIWA 66 l
TYP NADWOZIA kombi
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/5
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4917/1849/1521 mm
ROZSTAW OSI 2837 mm
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1678/562 kg
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM 750/2000 kg
ZUŻYCIE PALIWA 4,9 - 5,0 l/100 km
EMISJA CO2 129 - 131 g/km
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 9,3 s
PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 223 km/h
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ (Passat 1.5 eTSI) 163 390 zł
CENA WERSJI TESTOWEJ 212 090 zł
CENA EGZ. TESTOWANEGO 251 080 zł