Volkswagen Polo GTI powróci - i będzie znacznie efektowniejszy wizualnie
Spokojnie, Niemcy nie rezygnują z produkcji hothatchy. Volkswagen Polo GTI powróci i na pewno będzie kusić atrakcyjniejszym wyglądem. Tylko czy to wystarczy?
Segment małych hothatchy szybko się kurczy. Jeszcze kilka lat temu niemal każdy producent oferował takie auto. A teraz? Z gry wypadło Renault i Peugeot, Opel porzucił sportową Corsę, a SEAT nigdy nie wypuścił na rynek Cupry Ibizy (choć takową stworzono). Nie oznacza to jednak, że szybkich aut nam zabraknie. W końcu w salonach wciąż stoi świetny Ford Fiesta ST, a niebawem do gry powróci Volkswagen Polo GTI. I to na nim dzisiaj się skupimy.
Volkswagen Polo GTI był szybki, ale...
Nie ukrywajmy - wiało od niego nudą. Nadwozie nie zdradzało sportowego charakteru, a mniej wprawne oko mogłoby pomylić ten wariant z linią R-Line. Tymczasem w nowym wcieleniu rozpoznawalność tego auta zdecydowanie wzrośnie. Pomoże w tym unikalny przedni zderzak, z charakterystyczną strukturą grilla. Nie zabraknie również obecnej i w starszym modelu czerwonej listwy, która ciągnie się przez całą szerokość przodu i jest zintegrowana z lampami.
Wszystko wskazuje też na to, że z tyłu pojawią się dwie pojedyncze końcówki wydechu oraz wyraźniej zaakcentowany dyfuzor. Dzięki temu Volkswagen Polo GTI powinien stać się bardziej wyrazisty i atrakcyjniejszy wizualnie.
A co znajdzie się pod maską?
Tutaj rewolucji nie będzie. Sercem tego auta pozostanie jednostka 2.0 TSI z rodziny EA888, oferująca 200 KM. To rozsądny wybór do tego samochodu i nietypowa propozycja w segmencie B. Niemcy raczej nie dorzucą dodatkowych koni mechanicznych - tym bardziej, że Golf GTI ma tylko 45 KM więcej.
Znaki na niebie i ziemi sugerują, że Niemcy ugryzą też temat właściwości jezdnych i doszlifują możliwości Polo. Nowy Golf GTI stał się dużo bardziej angażujący, a to sugeruje, że doświadczenie pozyskane przy tym aucie zaprocentuje w temacie Polo GTI.
To ostatnie podrygi małego hothatcha?
O ile Volkswagen jeszcze nie żegna się z Polo GTI, o tyle następna generacja może być już pozbawiona tego wariantu. Powód? Pomijając elektryfikację, problemem staje się coraz mniejszy popyt na takie samochody. Nie zdziwi nas więc, jeśli miejsce tego auta zajmie "usportowiony" elektryk z segmentu B.