Volvo XC70 PHEV może być kołem ratunkowym dla tej marki. Jest bardziej chińskie, niż szwedzkie
Czy chiński SUV może być deską ratunku dla szwedzkiej marki? To nie jest wykluczone. Choć Volvo XC70 PHEV nosi nazwę znanej marki i przypomina jej nowe modele, to w praktyce "oryginalnych" genów jest tutaj bardzo mało.
Można śmiało mówić, że sytuacja nie wygląda kolorowo. Volvo przeszacowało nie tylko swój potencjał, ale także popyt na samochody elektryczne. Szwedzi chcieli stać się "alternatywą dla Tesli", a tymczasem zderzyli się z szeregiem problemów. Przede wszystkim kluczowe produkty, z EX90 na czele, rozczarowały szeregiem niedoróbek. Problem jest poważny - klienci otwarcie krytykują markę, a sprzedaż na głównych rynkach, w tym w USA, dosłownie leży. Model ES90 tutaj także nie pomoże, gdyż ma być produkowane w Chinach. W USA skreśli je więc cło, w Europie także może to być dużym problemem. Paradoksalnie więc deską ratunku, przynajmniej na Starym Kontynencie, może stać się model z zupełnie innej bajki. Mowa tu o XC70 PHEV, które nie jest tak naprawdę autorskim produktem marki - ale ma szansę jej pomóc.
Powód jest prosty. Unia Europejska wzięła na celownik samochody elektryczne z Chin, ale hybrydom plug-in dała już fory. I to właśnie ten rodzaj napędu zaczyna budzić coraz większe zainteresowanie wśród szerokiego grona odbiorców. Łącząc kropki dostajemy przepis na wzmocnienie oferty. Tylko czy klienci będą gotowi zaryzykować?
Volvo XC70 PHEV tylko z wyglądu przypomina szwedzkie auta. Pod nadwoziem kryje się Geely
Wbrew pozorom pisanie, że "Volvo i Geely to dokładnie to samo" jest bardzo dużym błędem. Owszem, te marki dzielą część platform i silników. Tu jednak podobieństwa się kończą. Szwedzkie produkty dostają wiele unikalnych rozwiązań, w tym zupełnie inne wykończenie wnętrza, autorskie multimedia bazujące na oprogramowaniu Google, a także wiele innych smaczków.
Przesiadając się z Geely do Volvo od razu poczujecie różnicę. A tutaj może być ona po raz pierwszy zatarta, gdyż XC70 jest samochodem Geely z innym nadwoziem. Punktem wyjścia był model Starray/Galaxy L7/Boyue L, który obudowano panelami nawiązującymi wizualnie do nowych modeli szwedzkiej marki. To akurat dobry ruch, gdyż wizualnie jest to udane auto.
Ma ono ponad 4,8 metra długości, a pod maską kryje się silnik 1.5 Turbo, pełniący głównie rolę generatora dla jednostki elektrycznej. Do wyboru mają być dwie baterie, przy czym największa zaoferuje ponad 31 kWh pojemności. Zasięg na jednym ładowaniu, według obietnic marki, to 200 kilometrów.
Hakan Samuelsson, który powrócił na stanowisko dyrektora wykonawczego, zapowiedział większy nacisk na auta PHEV. Ta obietnica może być właśnie otwartymi drzwiami dla XC70. XC60 jest nieco mniejsze, a do tego ma zdecydowanie skromniejszy zasięg na prądzie. Ten sam problem tyczy się XC90.


