Stellantis wreszcie pracuje nad silnikiem, którego najbardziej potrzebuje. Magiczne słowo: hybryda
Koncern Stellantis wreszcie przyznał, że potrzebna jest im klasyczna... hybryda. Prace nad nowym silnikiem już trwają, a ma on trafić do kluczowych modeli.
Ktoś tu chyba pozazdrościł Volkswagenowi. Niemiecki koncern w nowym T-Rocu zaprezentował wyczekiwaną klasyczną hybrydę, która nie wymaga ładowania. Konstrukcję zbudowano w oparciu o jednostkę 1.5 TSI, korzystając z rozwiązań z modelu eHybrid. Oczywiście duży akumulator zastąpiono mniejszą baterią trakcyjną, aczkolwiek to i tak wystarczyło do zachowania niskiego zużycia paliwa. Moc bazowej wersji to 136 KM, a mocniejszej 170 KM. Taka hybryda ma być kluczem do sukcesu w czasach, gdy elektromobilność rozwija się wolniej, niż pierwotnie zakładano.
Stellantis uznał, że też potrzebuje takiego silnika - i to możliwie najszybciej. Prace nad nową jednostką już ruszyły, choć tak naprawdę pod tym hasłem może kryć się adaptacja konstrukcji, która zadebiutowała już w USA.
Pierwsza solidna hybryda w gamie grupy Stellantis zadebiutowała w USA. Korzysta z niej Jeep Cherokee
Jest to nowy silnik 1.6 Turbo, który połączono właśnie z większą baterią trakcyjną i z jednostką elektryczną. Moc na koła przenosi zaś przekładnia CVT. Widać więc, że połączono tutaj wiele koncepcji, w tym rozwiązanie znane z samochodów Toyoty.
Taki zestaw oferuje 213 KM, czyli nawet więcej, niż oczekuje się od hybrydowej jednostki w wielu samochodach. Istnieje spora szansa, że Stellantis może podjąć próbę adaptacji tego silnika do platformy, z której korzysta w modelach Grandland, 3008, czy w Compassie. To właśnie w tych samochodach nowa konstrukcja jest najbardziej potrzebna, aby zwiększyć konkurencyjność wobec samochodów Volkswagena, Hyundaia czy Kii.
Nie wykluczamy też scenariusza, w którym silnik 1.2 dostanie kolejną twarz
Przebudowanie miękkiej hybrydy na pełnoprawną konstrukcję tego typu oczywiście wchodzi w grę. A tutaj Stellantis z pewnością sięgnie po silnik, który budzi wiele negatywnych emocji. Choć jednostka 1.2 Turbo zmieniła się względem starego felernego PureTecha, to jednak ciągnie się za nią bardzo negatywna opinia. Ta automatycznie skreśla ten samochód w oczach wielu osób.
Alternatywną opcją jest rozwiązanie w stylu Volkswagena, czyli pozbawienie hybrydy plug-in "elementu wtyczkowego". Wówczas wystarczy zastosować mniejszą baterię trakcyjną, usunąć gniazdo ładowania i stworzyć nową adaptację całego układu. Tu plusem jest obecność silnika 1.6 Turbo pod maską.
Pozostaje więc liczyć na to, że Stellantis pójdzie w dobrym kierunku, a nowa hybryda będzie wyczekiwanym wiatrem w żaglach, którego bardzo potrzebują. To byłby mocny argument za tym, aby mocniej brać pod uwagę ich nowe produkty.


