Subaru Impreza i Nissan Skyline. To nie są te samochody, o których myślisz
Co Wam przychodzi do głowy na hasło "Nissan Skyline" lub "Subaru Impreza"? No właśnie. A to normalne samochody. Tylko nikt o tym nie pamięta.
Intrygujące jest to, jak łatwo dajemy się zwieść schematom. Zjawisko postrzegania marki przez pryzmat jakiegoś wycinka jej historii jest w motoryzacji dość powszechne. Łatwo zapominamy o "całości", skupiając się tylko na tym, co najbardziej zapisało się w naszej świadomości. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów są tu dwa japońskie modele: Subaru Impreza oraz Nissan Skyline.
Subaru Impreza to "ta rajdowa"
Oczywiście, nie mam zamiaru tu odbierać Imprezie jakichkolwiek rajdowych zasług. Samochód jest legendą i nic nie jest w stanie tego zmienić. Ale nie zapominajmy, że to przede wszystkim kompaktowy sedan, na bazie którego stworzono auto rajdowe - następcę Legacy RS.
Kiedy ktoś w towarzystwie powie "jeżdżę Subaru Imprezą", automatycznie widzimy niebieskie GT ze złotymi feglami, albo którąś z późniejszych Imprez - WRX lub STI. Tymczasem może to być 1.6 o mocy 90 KM.
Nie wygląda jak "rajdówka"
A nawet więcej - bywały Imprezy z silnikiem 1.5 (o mocy 100 KM), które nawet nie miały napędu na cztery koła. Przednionapędowe Subaru Impreza z automatyczną skrzynią biegów i silnikiem "jak z Toyoty"? Oczywiście. To jest właśnie Subaru Impreza.
Co ciekawe, podobnego "przekształcenia" w zasadzie nie otrzymały samochody europejskie. Citroen C4, albo Xsara? Sebastien Loeb niemal seryjnie wygrywał nimi Mistrzostwa Świata WRC, a jednak "jeżdżę Xsarą" nie ma takich konotacji, jak Subaru Impreza. Podobnie jest z Focusem, czy innymi znanymi autami rajdowymi z Europy. Może z wyjątkiem Lancii Delty, która przez swoje sukcesy "skaziła" całą markę. Wraz ze Stratosem transformowały Lancię z kojarzącej się z włoską elegancją, w sportową. Trudno potem było wrócić "do oryginału".
Nissan Skyline - ten "Szybki i Wściekły"
No dobra, ta część historii jest znacznie późniejsza. Nissan Skyline GT-R stał się "kultowy" już na początku lat 90-ych, kiedy japońską scenę wyścigową zdominował model R32.
Tyle, że Nissan Skyline to auto rodzinne produkowane od lat 50-ych (na początku jako Prince Skyline). Dostępne było jako sedan, kombi, a później również jako coupe. Oczywiście, Japończycy kombinowali z nieco bardziej sportowymi wersjami, ale nie była to cała sprzedaż. Emblematy GT-R pojawiały się kilkukrotnie, ale na krótkich seriach starszych modeli. Ale nawet od przełomu lat 80-ych i 90-ych, kiedy topowe odmiany stały się stałym "elementem krajobrazu", nie dominowały w sprzedaży.
Nissan Skyline R34. I to ma być kultowe auto sportowe?
W Japonii "Nissan Skyline", oznacza mniej więcej to samo, co "BMW serii 5" w Europie. Owszem, wszystkie miały tylny napęd i silniki R6 (podobnie jak BMW), ale bazowe odmiany miały po 130 KM (R33 GTS), lub 190 KM (2.5 litra w modelu GTS-25). No nie powiecie mi, że to jest "prawdziwy Skyline". A właśnie, że jest.
Nawet najbardziej znana w popkulturze generacja mogła być nudnym sedanem z automatyczną skrzynią biegów i "dwulitrówką" o mocy 155 KM. Zieew.
Po drodze jeszcze był SUV i generacja V35, która u nas znana była jako Infiniti G.
Dość elektryzująca okazała się ostatnia informacja, że kolejny "Skaj", będzie elektrycznym SUV-em. A dlaczego by nie? Skoro takie są trendy.
Rozwiązanie już nadeszło
Tak na dobrą sprawę, popkulturowy bałagan i "fani", którzy nie byli w stanie spojrzeć szerzej na gamę modelową spowodowały, że trzeba było "coś" zrobić. I akurat obie marki zrobiły to co słuszne. Wydzieliły te topowe wersje jako osobne modele. Nie istnieje więc sportowa Subaru Impreza - jest było Subaru STI. Nie ma Skyline GT-R, od 15 lat mamy Nissana GT-R.
I nie ma w tym nic złego.