Chery Fulwin X3L udowadnia, że Defender i Bronco mają kształty idealne
Do tego wszystkiego wychodzi, że Chińczycy mają dobrych stylistów. Fulwin X3L ma jasne inspiracje. Ale to bardzo ciekawy projekt.
Chińskich premier jest mnóstwo. Od budzących politowanie, przez wzruszenie ramion, aż po zaskoczenie. Rzadko kiedy mamy do czynienia z ekscytacją, no chyba że projektantom z Państwa Środka uda się zrobić coś naprawdę szalonego. Ale wzmożone ożywienie w internecie wciąż budzą kopie. Zwłaszcza te wyraźne. Chery Fulwin X3L, który właśnie debiutuje, nawet nie ukrywa tego, że inspirowany jest nowym Defenderem i Fordem Bronco.
I wiecie co. Jak dawno, zupełnie mi to nie przeszkadza.
Chery Fulwin X3L wygląda po prostu fajnie
Oczywiście, "dobre geny oryginału" swoje tu robią. Ale mamy tu do czynienia z autem mniejszym, o długości niecałych 4,55 metra. Jest za to szeroki i wysoki (1,95 x 1,81 metra) z rozstawem osi na poziomie 2783 mm. Spodziewam się więc sporej ilości przestrzeni w środku, a krótkie zwisy zwiastują dobre możliwości terenowe.
Ale podobają mi się detale. Przednie lampy, tylne drzwi otwierane na bok, tylne światła. I tak, mimo wszystko nie mogę pozbyć się wrażenia, że za dużo tu Defendera. Ale mimo to... podoba mi się ten samochód.
Fulwin X3L
W środku też całkiem zgrabnie wpasowano "chiński zespół sterowania" w deskę, która kojarzy się z nowoczesnymi interpretacjami aut terenowych.
O dziwo, nie jest to auto elektryczne. Choć, jeśli jakimś cudem orientujecie się w meandrach chińskiego nazewnictwa, wiedzieliście to już wcześniej. Bo Fulwin jest submarką/modelem koncernu Chery obejmującą auta hybrydowe.
Tutaj mamy do czynienia z kolejnym wcieleniem hybrydy SHS. Tej znanej z Jaecoo, czy Omody. A niedługo również z "Chery właściwego". Silnik 1.5 Turbo ma 156 KM i jeden lub dwa silniki elektryczne. Mają 250 lub 427 KM.
Osiągi? 4,7 sekundy do 100 km/h. Do tego łączny zasięg na poziomie 1 200 km według chińskiego liczydła. Na samym prądzie przejedzie między 135, a 215 km.
Do tego Fulwin X3L ma umieć jeździć w terenie. Wykorzystuje przy tym z kolei gadżety z innego "kanciaka", czyli elektrycznej klasy G. Też umie zawracać w miejscu. Ma też terenowy tempomat, możliwość pełzania w trudnym terenie oraz gadżety "wizualne". Modyfikacje terenowe, czy boczne progi pozwolą na indywidualizację pojazdu.
Ceny są zabójcze, oczywiście na chińskim rynku. Fulwin X3L startuje od nieco ponad 65 000 zł (119 900 juanów), a kończy się na ok. 80 000 zł (149 900 juanów).
I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że koncern Chery nie zamierza w naszym kraju grać tego typu samochodami. Ale jak "kolejna chińska premiera" trochę mnie przeraża, tak takiego "żółtego klocka" chętnie bym obejrzał z bliska i widział na drogach.


