Jeździłem Toyotą Mirai. Jestem nią zachwycony, ale w salonie mnie nie zobaczycie

Dawno nie jeździłem samochodem, który tak bardzo by mi pasował. Toyota Mirai jest totalnie zaskakująca. Ale nie widzę się jako klient na nią.

I chciałbym to wyjaśnić od samego początku. Toyota Mirai na ten moment sprzedażowo ma sens tylko dla niewielkiego grona klientów. I nie chodzi nawet o cenę, bo w tym momencie Toyota oferuje swoją "Przyszłość" za mniej niż 300 tysięcy złotych w bazowej wersji. Co za nowoczesną technologię i dużego, poniekąd luksusowego sedana jest ceną naprawdę ciekawą. Choć trzeba przyznać, że testowany egzemplarz jest o dobre kilkadziesiąt tysięcy droższy, bo wyposażony we wszystko, co się dało. To już nie jest okazja.

Dodatkowo przy dwóch stacjach w Polsce (choć do końca roku ma być ich 10) oraz cenach wodoru, ten samochód nie ma większego sensu. To jednak wszyscy wiemy.

Ja chciałem się, podczas tygodnia testu, skupić na czym innym. Na tym, jaka jest Toyota Mirai, w odłączeniu od problemów technologicznych.

Toyota Mirai - TEST. To jest ten Lexus, którego nie ma

Prywatnie jeżdżę Lexusem GS. Dużym, tylnonapędowym sedanem z niewielkim bagażnikiem i niezwykle przyjemnym charakterem.

Tymczasem Toyota Mirai jest... dużym, tylnonapędowym sedanem z niewielkim bagażnikiem i niezwykle przyjemnym charakterem.

Do tego została zaprojektowana jako Lexus, tylko w ostatniej chwili postanowiono "zrobić z niego" Toyotę. I ja to czuję. To taki zaginiony kuzyn nieistniejącej obecnej generacji Lexusa GS.

Składa się na to wiele czynników. Od koncepcji wnętrza, aż po sposób prowadzenia.

Toyota Mirai

Toyota Mirai nie jest przestronnym samochodem. Jest samochodem dużym i dla czterech osób wystarczającym. Zapewnia świetny komfort z przodu i ograniczony z tyłu. Ten drugi, głównie z powodu opadającego dachu i zajmującego zbyt dużo miejsca szklanego dachu. Nad głową jest po prostu ciasno. Z kolei przestrzeń na nogi ograniczona jest wzrostem kierowcy. Może być jej w sam raz, a może tylko "na styk".

Ale sama kanapa jest wygodna, a dodatkowo powiewem prestiżu jest panel sterowania w podłokietniku. Obsługuje trzecią strefę klimatyzacji, ogrzewane i wentylowane miejsca oraz system audio. Niczym w dużych limuzynach.

Z przodu z kolei dostajemy dość prosty kokpit, który jest "klockami Lego" innych japońskich produktów. Ekran, prędkościomierz, przełączniki. Wszystko już to gdzieś widziałem. Ale to zupełnie nie przeszkadza. Siedzi się nisko, wygodnie, a wszystko jest zupełnie pod ręką. I dobrej jakości. Pod względem użytych materiałów również Mirai ma więcej wspólnego z Lexusem, niż z Corollą, czy RAV4.

Można się poczuć od razu jak w domu. Tylko pamiętajcie, bez komórki lokatorskiej. Toyota Mirai ma tylko 300 litrów bagażnika - zmieścicie jedną walizkę i kilka drobiazgów.

Zupełnie inny "elektryk"

Tak, Toyota Mirai to samochód elektryczny. Napęd działa dokładnie tak samo, ale jednak prowadzi się zupełnie inaczej. Jak dla mnie, o wiele lepiej.

Oczywiście, wpływ na to może mieć też niewielka moc w stosunku do sporej masy. Przez to nie ma takiego "mocnego kopnięcia" momentu obrotowego i natychmiastowej reakcji. Ale sądzę, że układ napędowy, zawieszenie oraz rozkład mas grają w tym większą rolę.

Samochód prowadzi się bardzo komfortowo, ale o wiele naturalniej. Ciężka bateria w podłodze, choć ma wiele zalet, wymusza zupełnie inne zachowanie auta w zakręcie. Tymczasem zbiorniki z wodorem umieszczono między innymi za kanapą oraz w tunelu między fotelami. Zachowają się więc zupełnie inaczej.

Jak tankować wodór? Wyjaśniamy to - kliknij tutaj, aby przeczytać tekst

Do tego, samochód bazuje na zdecydowanie "benzynowej" platformie - skróconej płycie podłogowej Lexusa LS. Dzięki temu tylnonapędowy sedan jedzie jak... tylnonapędowy sedan.

Wygodnie, płynnie i przewidywalnie, bez nagłych zmian zachowania i wrażenia, że prowadzimy samochód "na Playstation". Czapki z głów dla japońskich inżynierów za to, że udało im się tak dobrze zestroić podwozie Mirai.

Do tego układ kierowniczy również pracuje dość naturalnie, bez takiego sztucznego, mocnego wspomagania. Oczywiście, samochód ma elektryczną pompę wspomagania, więc na w pełni naturalne wrażenia nie ma co liczyć, ale japoński sedan prowadzi się dość precyzyjnie i przyjemnie.

Dynamicznie, ale bez przesady

Precyzyjna i przyjemna jazda nie oznacza jednak świetnych osiągów. Toyota Mirai ma zaledwie 182 KM, które pochodzą z lekko zmodyfikowanego silnika elektrycznego z Lexusa UX300e. Fakt, że jak na "elektryka" waży niedużo, bo poniżej 2 ton, ma tu spore znaczenie, ale to wciąż nie jest duża moc w tym segmencie. Z drugiej strony, w starszych autach segmentu E to była norma. I nikt nie narzekał.

I tu też nie ma na co narzekać. Samochód przyspiesza w 9 sekund do "setki" co jest wartością wystarczającą. Ale tylko wystarczającą. Trudno oczekiwać jakichś sportowych emocji.

Toyota Mirai

Za to charakterystyka silnika elektrycznego powoduje, że Mirai sprawia wrażenie dynamiczniejszego. Chętnie przyspiesza i nawet na autostradzie ma bardzo dobrą elastyczność. Sposób rozwijania mocy również jest bardzo płynny i łatwo się do niego przyzwyczaić. Nie obraziłbym się za nieco mocniejszy silnik, ale w gruncie rzeczy, do normalnej jazdy jest naprawdę w sam raz.

Jeśli zaś chodzi o ekonomię jazdy, to również Toyota oferuje nieco lepszą wydajność niż typowe samochody bateryjne. Zużycie energii, czy też raczej wodoru, jest bardziej stabilne, a osiągane zasięgi, zwłaszcza przy wyższych prędkościach, pozwalają na dalsze podróże (o ile macie stacje po drodze).

Zbiorniki pomieszczą 5,6 kg wodoru, więc w mieście bez większych problemów osiągniecie zasięg na poziomie 450 km i więcej. W trasie - wszystko zależy od prędkości. Ale według naszych pomiarów nawet jadąc 140 km/h nie spadnie on poniżej 300 km. A przy trzymaniu się "ekspresówek" - wzrośnie do 500.

Zużycie wodoru Toyota Mirai
przy 100 km/h: 0,83 kg/100 km
przy 120 km/h: 1,09 kg/100 km
przy 140 km/h: 1,62 kg/100 km
w mieście: 0,8 - 1,2 kg/100 km

Toyota Mirai - podsumowanie i opinia

Mówimy o naprawdę specyficznym samochodzie. Przynajmniej w tym momencie dziejowym. Trudnym w tankowaniu i zdecydowanie "dla specjalnego klienta". Jednak kiedy potraktujemy Mirai jak każdy inny samochód, to okaże się, że jest fantastyczny.

Pod względem wrażeń z jazdy to jeden z przyjemniejszych, relaksujących samochodów jakimi jeździłem od dawna. Wystarczająco dynamiczny, ze świetnym zawieszeniem i przyzwoitym, naturalnym prowadzeniem.

Pasuje mi pozycja za kierownicą, materiały oraz ergonomia. Jest też wyjątkowo bogato wyposażony, zwłaszcza z pakietem VIP. Ten obejmuje m.in. cyfrowe lusterka, wyświetlacz HUD, czy komplet wentylowanych siedzeń. Także tych tylnych, gdzie trudno wsiąść i nie każdy się zmieści.

Być może gdyby było więcej stacji, a cena wodoru byłaby niższa (69 zł/kg to nieśmieszny żart obecnie), poleciłbym ten samochód. Tak, bo Toyota Mirai to Lexus, którego brakuje w gamie. Jest elektryczny, ale jeździ inaczej. I zapewnia tą "lexusową" wygodę i izolację.

Zalety
  • Wysoki komfort jazdy
  • Dobre prowadzenie
  • Wygodne wnętrze
  • Zasięgi lepsze niż w przypadku analogicznych aut BEV
Wady
  • Mały bagażnik
  • Przeciętna przestrzeń z tyłu
  • Problemy "logistyczne" i cena wodoru

MOC MAKSYMALNA 134 kW (182 KM)
MAKS. MOMENT OBROTOWY 300 Nm
NAPĘD na tył
ZAWIESZENIE PRZÓD wielowahaczowe
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe
HAMULCE tarczowe went./tarczowe
BAGAŻNIK 300 l
BATERIA 1,2 kWh
TYP NADWOZIA sedan
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/5
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4975/1855/1470 mm
ROZSTAW OSI 2920 mm
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1950/465 kg
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 9 sekund
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 180 km/h
GWARANCJA MECHANICZNA 3 lata lub 100 tys. km
CENA WERSJI TESTOWEJ 336 400 zł
CENA EGZ. TESTOWANEGO ok. 350 000 zł