Mamy rok 2020, a niektórzy wciąż śmieją się z chińskich aut. To błąd

Jeszcze 15, może nawet 10 lat temu chińskie samochody faktycznie wzbudzały lekki uśmiech politowania. Teraz jednak to właśnie Chiny trzymają w garści sporą część rynku motoryzacyjnego i w wyraźny sposób wpływają na trendy. A to wymaga zmiany myślenia u wielu osób.

Metka "Made in China" wciąż budzi negatywne emocje. Nie wiedzieć czemu, gdyż lekką ręką 70% rzeczy, z którymi mamy kontakt na co dzień, pochodzi właśnie z Państwa Środka. Spójrzcie dokładnie na swój telefon, spodnie czy komputer. Chiny? Oczywiście. I to jakoś nie przeraża, zupełnie się tym nie przejmujemy. Kiedy jednak pojawia się temat chińskich samochodów, to od razu wszyscy odwracają się na pięcie i stanowczo podkreślają, że nie chcą mieć z nimi nic do czynienia.

Chiny zmieniają obraz motoryzacji

Z coraz większym zaciekawieniem obserwuję to, co dzieje się na rynku motoryzacyjnym w Azji. Szczerze mówiąc próbuję nadążyć za wszystkimi markami i modelami, ale jest to nie możliwe. Jest ich dużo. Za dużo - jedna lokalna firma rozpada się na dwie kolejne. Jedna spółka joint-venture z europejskim producentem nagle zamienia się w inną, tworzoną z inną marką. Kolejne samochody wyrastają jak grzyby po deszczu i za każdym razem zaskakują.

Najlepszym przykładem jest Geely. Marka ta powstała w 1986 roku dzięki inicjatywie Li Shufu, który chciał produkować... lodówki i zamrażarki. Swoją działalność rozpoczął dzięki pieniądzom pożyczonym od rodziny. W latach 90. przerzucono się na produkcję tanich motocykli, zaś pod koniec XX wieku z fabryki tej firmy wyjechały pierwsze auta użytkowe.

Samochody osobowe? Historia takich pojazdów z logo Geely zaczęła się dopiero w 2002 roku. Ford bił wtedy rekordy z Focusem, Volkswagen szykował się do premiery piątego Golfa (a sam model zbliżał się do trzydziestych urodzin). Gdzieś daleko w Chinach z linii produkcyjnej zjechał natomiast pierwszy model tej marki, oczywiście "inspirowany" europejskimi produktami.

W 2005 roku zadebiutował z kolei Geely CK, czyli pierwszy "popularny" sedan tej marki. Wyglądał jak smutne skrzyżowanie zmutowanej Klasy C/S i Toyoty Corolli Sedan, zaś jakością wykonania odpychał na kilometr. Na lokalnym rynku stał się jednak potężną maszyną do produkowania pieniędzy. Już 3 lata później Geely miało 2% lokalnego rynku i ogromne miliony na koncie.

Wtedy też Chińczycy po raz pierwszy zapukali do drzwi Forda, wykazując chęci przejęcia Volvo. Po dwuletnich negocjacjach Volvo trafiło w ręce Geely w 2010 roku. I to był moment, w którym Chiny zaczęły rozdawać karty.

Od tamtej pory wiele się zmieniło

Chińczycy może i uwielbiają kopiować, ale doskonale wiedzą, że taka strategia sprawdzi się tylko na lokalnym rynku. Poza tym coraz większa liczba producentów wycofuje się z takich zabiegów, aby nie psuć relacji z europejskimi, amerykańskimi czy japońskimi markami.

Geely na przykład dokładnie przeanalizowało klientów Volvo w Europie. Miliardy dolarów przeznaczone na rozwój architektury i silników okazały się być strzałem w dziesiątkę. Volvo XC90 otworzyło nowy rozdział w historii firmy, a wyniki sprzedaży wystrzeliły w kosmos. Tak, można tęsknić za dużymi silnikami czy charakterystycznym rykiem pięciocylindrowych silników. Pieniądze emocji jednak nie odczuwają. Tutaj nie liczy się wrażenie, tylko efekt. A ten przerósł nawet oczekiwania Volvo i Chińczyków.

Chiny

Dodam tylko, że Chiny są miejscem, gdzie produkowane jest np. Volvo S90 . O ile dobrze pamiętam XC60 także częściowo produkowane jest w Państwie Środka. Na początku faktycznie pojawiło się kilka delikatnych różnic w jakości montażu, jednak teraz nikt nie zauważy różnicy. Normy jakości i ich egzekwowanie to element, który w takich firmach jest bardzo rozwinięty - zwłaszcza, gdy samochód ma trafić do wymagającego europejskiego klienta.

Trzy lata temu Li Shufu zaskoczył wszystkich pozyskując aż 9,7% udziałów w Daimlerze i stając się największym niezależnym akcjonariuszem marki. Nikt się tego nie spodziewał - nawet Daimler. A takie wrogie wejście to spory problem dla dużego koncernu, gdyż Geely zyskało prawo głosu.

Li Shufu rozumie rynek i wie jak działać. Już w 2018 roku podkreślał, że jedynie wielkie sojusze są gwarancją przetrwania wielu marek. Doskonale pokazuje to wciągnięcie Opla do PSA, czy fuzja PSA i FCA.

Chińczycy tworzą także ciekawe portfolio

Czasy, w których auta na rynek chiński i europejski były skrajnie różne są już za nami. Lynk&Co, czyli marka stworzona przez Geely, to najlepszy przykład. Tutaj plan był prosty - architekturę Volvo ubrano w atrakcyjne nadwozia o nieszablonowej stylistyce. Dodatkowo dorzucono do tego szerokopojęte "connectivity" i "et voila" - powstała marka, która sprzedaje setki tysięcy aut w Chinach. Geely teraz czeka na moment, w którym będzie mogło wejść na rynek europejski. Bardzo na to liczę, bowiem samochody te mogą być ciekawą opcją, czymś w stylu "tańszego i bardziej młodzieżowego Volvo".

Geely pozyskało także Lotusa i Protona. Ta brytyjska marka oferująca sportowe modele żyła w stagnacji od wielu lat. Po cudownym epizodzie z Romano Artiolim za sterami nadeszły gorsze chwile. Genialne i ponadczasowe Elise stało się bazą dla wszystkich możliwych modeli. I chwała im za to, że klepią te modele w nieskończoność, po drodze konsekwentnie je rozwijając. Chiny są jednak gotowe wpompować dużo gotówki i dać Lotusowi drugą, w pełni zasłużoną młodość.

Auta wychodzące bezpośrednio pod marką Geely także stały się znacznie bardziej atrakcyjne. Spójrzcie na model gE11, czyli elektrycznego sedana. Naprawdę ciężko jest mu cokolwiek zarzucić, nieprawdaż?

A słynne "black caby", czyli brytyjskie czarne taksówki? To także ten sam koncern i technologia Volvo, którą przekuto w użytkowy charakter.

Niektórzy sobie jednak nie poradzili

Pamiętacie Qorosa? Ta dziwna marka bardzo szybko zaczęła gwiazdorzyć na targach w Europie, chwaląc się swoimi powiązaniami z Koenigseggiem. To prawda - Szwedzi mocno związali się swego czasu z tą marką, wspierając ją technologicznie. Tutaj także miał zadebiutować system Freevalve, czyli silnik bez wałka rozrządu. Tak się jednak nie stało, a drogi Koenigsegga i Chińczyków ewidentnie się rozeszły.

Technologia Freevalve ma jednak powrócić - Christian von Koenigsegg zapowiedział, że szykuje unikalny supersamochód dla czterech osób, który ma być wyposażony w dwulitrowy i trzycylindrowy silnik wolnossący oferujący 600 KM. Brzmi ciekawie?

Kolejnym koncernem, który robi podchody do Europy jest Chery. Ta marka zdecydowała się na wstrzymanie ekspansji, skupiając się na rynkach rozwijających, takich jak Rosja, Ukraina, Egipt, Indonezja czy Indie.

Tam nie brakuje ciekawych wizualnie aut

Przykładem może być nowa marka UNI, dzieło Changan Automotive. Spółka ta działała z PSA, a teraz zbratała się z Fordem. UNI-T to samochód na rynek chiński, jednak jego stylistyka jest tak ciekawa, że chętnie byśmy go zobaczyli także w Europie. Oczywiście o ile jakościowo nadążałby za europejskimi samochodami.

Inne ciekawostki? Byton, czyli elektryczny crossover o ciekawej stylistyce. Li Xiang One to także bardzo intrygujący projekt - mowa o wielkim SUV-ie, który pod maską ma silnik 1.2. Ten jednak pełni wyłącznie rolę... generatora, oczywiście dla silników elektrycznych.

Z pewnością Chińczycy będą mieli jeszcze większy wpływ na motoryzację w Europie

Aktualna sytuacja na rynku pokazuje, że wiele marek może być niebawem w dużych tarapatach. Grupa Volkswagena robi wszystko, aby Chiny były bogate w ich auta Jest ich tam tak dużo, że naprawdę ciężko się w tym połapać. Co więcej, czasami kilka aut ma niemal identyczną nazwę i podobne wymiary, a różni je jedynie stylistyka.

Nie zdziwię się, jeśli w czarnej godzinie największe marki zostaną uratowane właśnie chińskim kapitałem. Nie będzie to złe. Ba, nawet się ucieszę, gdyż być może będzie to ostatnia deska ratunku dla marek z piękną historią.

Volvo i Geely chcą się mocniej związać

Konkretnej chodzi o pełną fuzję tych marek, tak aby lepiej wykorzystać "know-how" i dostępne zasoby. Stworzy to także potężną markę, o bardzo mocnej światowej pozycji. Już w zeszłym roku marki te postanowiły podzielić się napędami, zaś teraz szykuje się dalsza fuzja. Szczegółów na tę chwilę brak, ale potwierdzenie zainteresowania widoczne jest zarówno po stronie szefa Volvo, Hakana Samuelssona i Li Shufu, szefa i właściciela Geely.