Donald Trump chce, aby po Tokio i Londynie jeździło więcej amerykańskich pickupów. To genialny pomysł!

Tak, Donald Trump chciałby, aby w Londynie, albo na ulicach Tokio, pojawiło się więcej amerykańskich gigantów. Ba, chciałby też, aby takie samochody zyskały popularność w Europie. Cóż, może być z tym malutki problem...

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zaskoczył wszystkich dość specyficzną wypowiedział. Uznał, że skoro samochody z Japonii i Europy tak dobrze sprzedają się w USA, to dlaczego samochody z USA nie cieszą się uznaniem w Azji i na Starym Kontynencie? Działania jego gabinetu mają zachęcić klientów na tych rynkach do wyboru produktów z kraju hamburgerów i Coca-Coli. Problem leży jednak w innym miejscu - a dokładniej w gabarytach i w silnikach.

Donald Trump przeoczył fakt, że mamy troszkę ciaśniejsze miasta i węższe drogi

Ba, mamy też dość drogie paliwo. Matematyka staje się prosta.

W Europie dominują oszczędniejsze samochody, głównie z segmentu B i C. W Japonii aż jedna trzecia rynku nowych aut należy do małych, ekonomicznych kei carów, głównie za sprawą ulg podatkowych i możliwości zyskania miejsca parkingowego.

Z danych Japońskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów wynika, że w 2024 roku auta zagraniczne stanowiły jedynie 6 procent sprzedaży, a amerykańskie marki odpowiadały za ułamek tego wyniku. W kraju kwitnącej wiśni sprzedano około 570 Chevroletów, 450 Cadillaców i 120 Dodge’ów.

Ford wycofał się z Japonii blisko dekadę temu, a General Motors oferuje obecnie jedynie  Corvette, sprzedawany w wersji z kierownicą po prawej stronie. Od 2021 roku 80 procent jego nabywców to nowi klienci, jednak roczna sprzedaż nie przekracza tysiąca sztuk. W lipcu tego roku rozpoczęły się dostawy elektrycznego Cadillaca Lyriq, również w wersji dostosowanej do ruchu lewostronnego.

Donald Trump pickupy

Na tle konkurencji wyróżnia się Jeep, który od ponad dekady jest najpopularniejszą amerykańską marką w Japonii

W 2024 roku sprzedał tam blisko 10 tysięcy samochodów, a w statystykach królował głównie Wrangler. Dlaczego? Oczywiście chodzi o jego zdolności terenowe i charakter. Dla niektórych jest to po prostu samochód do lansu, inni zaś uwielbiają zapuszczać się poza utwardzone szlaki.

Europa to inna bajka

Też mamy węższe drogi i specyficzne miasta. Być może wiele osób chciałoby jeździć wielkimi SUV-ami, terenówkami lub pickupami. Problem w tym, że jest to nierealne z wielu powodów.

Po pierwsze - zużycie paliwa w cudownych V8-kach jest abstrakcyjne. Po drugie - wymiary tych samochodów wręcz uniemożliwiają zaparkowanie ich w wielu miejscach. O ile Warszawa jest specyficznym miastem, o tyle jazda RAM-em 1500 po Paryżu czy Londynie byłaby już naprawdę sporym wyzwaniem.

Paradoksalnie jedyną szansą na sukces samochodów z USA w Europie jest... elektryfikacja

Piszę to z czystym sumieniem. Chevrolet wycofał się z Europy i oferuje tutaj tylko Corvette. Prawda jest jednak taka, że w ofercie tej marki jest coraz więcej samochodów, które wymiarami wpisują się w europejskie potrzeby, a ich zasięg i możliwości imponują. Przykładem jest tutaj Blazer czy Equinox.

To samo tyczy się Cadillaca, powoli stawiającego pierwsze większe kroki w Europie. Lyriq i Qptiq mają naprawdę duże szanse przebić się do "mainstreamu", o ile oczywiście trafią na rynek w atrakcyjnych cenach. Kluczowa jest oczywiście rozbudowa sieci sprzedaży.

Tymczasem na drugim krańcu spektrum jest Ford, który z roku na rok słabnie. Ta marka w Europie obecna jest od 1909 roku, a od 1925 działa w Niemczech. Nowe modele nie zdobywają jednak uznania, a spalinowe konstrukcje szybko się starzeją.