Japońskie paragony grozy? Nie w przypadku samochodów. Tu naprawdę jest zaskakująco tanio

"Paragony grozy" to modny temat. A ceny samochodów w Polsce zaczynają być równie abstrakcyjne, co ceny nad morzem. A jak jest z nimi w Japonii?

Do japońskich cenników zajrzałem zupełnie przypadkiem, szukając jakiejś zupełnie innej informacji. Rzuciła mi się w oczy pewna cena, będąca oczywiście kwotą netto. Ale rzut okiem w konfigurator i już miałem kwotę, który mocno mnie zaskoczyła. Tak bardzo, jak niektórych "paragony grozy" nad Bałtykiem w środku sezonu. I jak każda kolejna publikacja cennika nowego auta w Polsce.

"Paragony grozy" - tak, to polska specjalność

Oczywiście, że się nabijam ze wszystkich, którzy są zaskoczeni, że danie kosztowało tyle ile w menu. Trzeba to tylko było przeczytać. Albo że w sezonie jest drożej. Ale mam wrażenie, że w polskiej motoryzacji taki "sezon" mamy od dwóch lat i on cały czas jeszcze nie znalazł swojej górnej granicy. Nowa Corsa od blisko 80 tys? Yaris za 84 000 zł? Panda za ponad 100 tysięcy złotych? Czy Dacia Duster za grubo ponad "stówkę"?

samochody za miliony?

Co tu się stało?!

Wszystko zaczęło się (tj. moje grzebanie w cennikach) od samochodu, na którego się chyba nigdy nie doczekam w Europie, czyli Nissana Sakura. No uwielbiam tę koncepcję elektrycznego mikrovana z zasięgiem "dookoła komina". Ile to kosztuje? 72 000 zł! I to brutto, aczkolwiek po dopłatach. U nas "samochodopodobna" Dacia Spring startuje od 107 000 zł. No za tyle to możecie mieć Sakurę "w pełnej opcji". I jeszcze Wam zostanie 16 tys. na akcesoria.

No dobra, ale to dopłaty do samochodów elektrycznych powodują niskie wartości. Zajrzałem więc do Toyoty. A tam Yaris 1.5 za 55 tys. zł w przeliczeniu. I GR Yaris od... 100 000 zł (niecałe 3,6 mln JPY).

Corolla? Hybrydowe 1.8 w najwyższej wersji to 85 tys. zł.

No dobrze. To zróbmy sobie taki miły zestaw. Supra 3.0 i "dla rodziny" Alphard. Sportowa Toyota, importowana z Austrii, kosztuje tu niecałe 220 000 zł. Z kolei Alphard zaczyna się od 164 tys. (5,8 mln JPY).

paragony grozy cennik Supry zaskakuje

No dobra, wiemy, że Toyoty są tanie. A co z niedostępnym u nas Subaru WRX? Ceny od 4 milionów do 4,8 miliona jenów. To mniej więcej 110 - 135 tys. zł.

Sprawdzamy premium

Serio? Przecież to brzmi jak żart jakiś. Gdzie te "paragony grozy?"

Może chociaż w Lexusie? Wspaniałe coupe LC500, z cudownym silnikiem V8. U nas? 710 tys. to minimum. Japończycy zapłacą grubo mniej, bo 394 tys. zł.

Wychodzi na to, że najdroższy "z miejscowych" jest Nissan GT-R Nismo, doposażony we wszystko, łącznie z wiaderkiem i kompletem szamponów i gąbek do mycia. Cena? 868 tysięcy. O ile pamiętam, ostatni cennik GT-R na naszym rynku opiewał na niewiele niższą kwotę za model podstawowy.

paragony grozy Wszystko, co się dało

Na koniec zajrzałem jeszcze w dwa miejsca, szukając prawdziwie drogiego samochodu (z tych, co mają cenniki).

"Japoński Rolls-Royce", czyli Toyota Century, startuje od niecałych 600 000 zł. To może "import"? Mercedes-Maybach S580 też będzie tańszy. W Polsce cennik startuje od 917 300 zł. Na tej śmiesznej wyspie na Pacyfiku jest o Yarisa (japońskiego) tańszy.

Szaleństwo. Zwłaszcza, że mediana japońskich zarobków wynosi w przeliczeniu nieco ponad 13 tys. zł.

PS. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że japońskie ceny mają wiele uwarunkowań, a zakup samochodu to w przypadku Japończyka dopiero początek dużych wydatków. Parkowanie, przeglądy i ubezpieczenie, a także pozostałe koszty życia powodują, że "samodzielny" koszt samochodu nie jest aż tak atrakcyjny jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko, warto mieć to na uwadze oraz... pomarzyć o tym, że naprawdę fajne samochody mogą być o wiele bardziej dostępne.