The post BMW M2 ma teraz czterocylindrowy silnik i tylko 313 KM. Ale w tym przypadku ma to sens appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Prace nad autem wchodzą właśnie w kluczową fazę. BMW testuje pojazd w warunkach torowych, a w rozwój zaangażowali się także kierowcy fabryczni. Jens Klingmann podkreśla, że to maszyna stworzona z myślą zarówno o amatorach, jak i bardziej doświadczonych zawodnikach. „Prowadzi się lekko, nie sprawia problemów serwisowych, a na torze daje czystą radość z jazdy” – mówi Niemiec.
Nowe M2 Racing oferuje 313 KM i rozpędza się do ponad 270 km/h. Mniejsza moc nie jest przypadkiem. 3-litrową rzędową szóstkę zastąpiła tutaj 2-litrowa czterocylindrowa konstrukcja. Jest lżejsza, tańsza w obsłudze i pozwala na obniżenie ceny samochodu. Realnie więc dostajemy tutaj kombinację świetnych właściwości jezdnych i dobrych osiągów. Nowa jednostka jest też lżejsza i mniej obciąża przednią oś.
Auto bazuje na seryjnym BMW M2, ale wyposażono je w wyścigowe komponenty. Cena podstawowa w UE to 98 tys. euro netto. Dystrybucją zajmą się wybrani dealerzy BMW M Motorsport.
„Chcieliśmy połączyć osiągi, dostępność i intuicyjne prowadzenie” – mówi Björn Lellmann z działu wyścigów klienckich. „Dlatego rozwijaliśmy ten model wspólnie z zespołem seryjnym. W efekcie powstało auto tanie w utrzymaniu, a jednocześnie gotowe do ścigania.”
BMW M Motorsport nie ukrywa ambicji. Nowy model ma startować w seriach krajowych i międzynarodowych, a także w wyścigach długodystansowych – w tym legendarnym 24-godzinnym wyścigu na Nurburgringu. Klienci mogą liczyć na pełne wsparcie techniczne i serwisowe ze strony fabryki.
Nowe M2 Racing wpisuje się w filozofię marki. To kontynuacja tradycji zapoczątkowanej przez modele M235i Racing, M240i Racing i M2 CS Racing. BMW stawia na dostępność, osiągi i emocje za kierownicą. Wszystko wskazuje na to, że nowy model powtórzy sukces poprzedników. Niebawem pierwsze auta zadebiutują na torach wyścigowych.
The post BMW M2 ma teraz czterocylindrowy silnik i tylko 313 KM. Ale w tym przypadku ma to sens appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Moja opinia o Subaru Forester? Ludzie będą je kupować, ale nie w salonie appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Czy to w ogóle ma sens. I czy jest za co polubić nowego Forestera?
Subaru Forester to samochód, którego nie ima się czas i mody. On jest robiony zupełnie „po staremu” i to mi się podoba. I nie mam tu tylko na myśli klasycznych zegarów (super!) i dużej liczby fizycznych przełączników (również świetna rzecz).
Subaru wciąż trzyma się klasycznej konstrukcji ze stałym napędem na cztery koła. I to mimo zelektryfikowanego silnika.
Choć pierwszy Forester był bliżej „uterenowionego kombi”, nowy jest znacznie większym i… wyższym SUV-em. Ma 22 centymetry prześwitu, więc może pojechać znacznie dalej niż przeciętny kompaktowy crossover, jakich pełno w miastach. Dość powiedzieć, że to parametr, który Subaru Forester dzieli z Toyotą Land Cruiser.
Ten samochód dobrze radzi sobie w lekkim terenie. Zarówno pokonywanie nierówności, jak i trakcja na luźnych nawierzchniach, są na bardzo wysokim poziomie. Jeśli szukacie auta, które ma być wyższe nie tylko z powodu mody, to na pewno warto spojrzeć na produkt z japońskiego Ota.
„Oldschoolowo” Subaru traktuje też układ kierowniczy. Choć oczywiście jest wspomagany elektrycznie, to samochód prowadzimy w dość naturalny sposób. Nie sportowo, nie superprecyzyjnie, ale tak, że bardzo łatwo jest wyczuć, co się dzieje z autem.
A to ważne, bo Subaru bardzo dobrze „skręca”. I nie mam tu na myśli wyłącznie bardzo dobrej zwrotności w mieście, która ułatwia manewrowanie.
To również prowadzenie na trasie, zarówno na luźnej, jak i i asfaltowej nawierzchni, samochód prowadzi się pewnie i neutralnie, pozwalając na dość dynamiczne pokonywanie zakrętów.
Do tego, zapewnia spory komfort. Subaru nie jest sportowe. Jest komfortowe. Świetnie radzi sobie z pokonywaniem nierówności. Jest samochodem o bardzo miękkich nastawach, który potrafi się mocno wychylić i zanurkować przy hamowaniu. Ale za to dobrze wybiera nawet wredne nierówności, takie jak łatane wielokrotnie połacie asfaltu, czy wystające tory tramwajowe.
To po prostu auto do spokojnej, wygodnej jazdy. Zwłaszcza, że hamulce są dość przeciętne. Nie tylko nie są najwydajniejsze, ale trudno jest złapać moment, kiedy zaczynają mocno łapać.
Subaru Forester ma jeszcze jedną zaskakującą cechę. To nie jest bardzo duży samochód, ma mniej niż 4,7 metra długości, a rozstaw osi jest mniejszy niż w autach kompaktowych (2,67 m). Mimo tego, jego wnętrze jest naprawdę przestronne.
Siedzi się wysoko, na obszernych fotelach, które obiecują wygodę nawet w dłuższej podróży. Z miejsca kierowcy jest świetna widoczność, bo auto ma duże przeszklenia i raczej wąskie słupki. Mimo szklanego dachu, nad głową jest tyle miejsca, że nikomu nie powinno go zabraknąć. Jedynie niższe osoby mogą mieć problem z przestrzenią na prawe kolano – szeroka konsola zmniejsza tutaj nieco komfort.
Bardzo dobrze jest za to z tyłu. Na wygodnej kanapie z regulacją oparcia może usiąść nawet wysoka osoba i nie powinna narzekać. Przestrzeni jest dużo, a do tego zewnętrzne miejsca siedziska są ogrzewane. Są też nawiewy na tył oraz porty USB.
Subaru Forester sprawdzi się więc jako auto rodzinne. Ma też spory bagażnik – 508 litrów. Jest ustawny, ma haczyki i możliwość łatwego składania oparć drugiego rzędu. Ci, którzy mieli już Subaru, wiedzą, jaka jest wada tego kufra. Jest szeroki i długi, ale dość płaski, więc sprawia wrażenie małego, a niektóre bagaże zwyczajnie nie wejdą pod roletę.
Subaru w swoich samochodach stara się łączyć w wyjątkowo japoński sposób tradycyjną budowę wnętrza z wymaganiami nowoczesnego rynku. Wygląda to specyficznie, bo do mocno klasycznej deski rozdzielczej „wstawiono” olbrzymi pionowy ekran systemu multimedialnego. Wygląda dziwnie i, zgadzam się, nie każdemu musi się podobać.
Ale działa bardzo dobrze. Jest podzielony na trzy części, ma dużo skrótów ułatwiających korzystanie, duże przyciski, proste menu i panel klimatyzacji który jest „zawsze na wierzchu”. Mógłby mieć nieco lepszą powłokę antyrefleksyjną, ale w ogólnym rozrachunku to ergonomicznie dopracowany system. Zwłaszcza, że współpracuje z dużą liczbą dużych i wygodnych fizycznych przycisków.
W efekcie dostajemy naprawdę ergonomiczne wnętrze, które po chwili będzie banalne w obsłudze.
Za to, gdyby usunąć z wnętrza logotypy marki, i tak bez problemu rozpoznalibyście, że siedzicie w japońskim samochodzie. Materiały wykończeniowe są takie jak w wielu, zwłaszcza starszych, autach z tego kraju. Podobna miękkość plastików, ich „gumowatość” i faktury nie pozwalają pomylić tego wnętrza z niczym innym. I choć nie jest ono spektakularne wizualnie, to robi dobre wrażenie. Mogłoby tylko czasem nie skrzypieć na nierównościach i pod palcami.
Bo to wpadka na zaskakująco dobrze wyciszonym wnętrzu. Aż do prędkości autostradowych w Foresterze jest po prostu cicho.
Podobnie jak wiele japońskich „ścieżek filozoficznych” i kodeksów postępowania, tak i koncepcja napędu w Foresterze wymaga długich lat studiowania „ale dlaczego w ten sposób?”.
Do napędu w Europie służy dwulitrowy, wolnossący silnik bokser o mocy 136 KM. Jak 25 lat temu. Tyle, że teraz jest „e-Boxerem”, czyli ma układ mHEV z dużą baterią. To taka hybryda hybrydy z miękką hybrydą.
Dynamika nie jest jego mocną stroną. Przekładnia CVT dzielnie wspiera Forestera w walce z czasem i działa dość płynnie, ale i tak 100 km/h pojawia się na analogowych zegarach dopiero po 12,2 sekundy. To wynik aut miejskich sprzed kilku lat.
Subiektywnie auto nie jest bardzo powolne. No chyba, że usiłujemy szybko włączyć się do ruchu, dynamicznie wyprzedzić, czy np. napędzić na pasie rozbiegowym. W Foresterze zupełnie brakuje elastyczności w zakresie niskich prędkości. Silnik może nie „wyje” jak przy CVT w starszych Toyotach, ale za to niezbyt szybko nabiera prędkości.
Co ciekawe, znacznie lepiej idzie mu, gdy już się rozpędzi. Mam wrażenie, że w zakresach 110 – 140 km/h jest znacznie sprawniejszy niż poniżej 100 km/h.
Może nie jest to najszybszy samochód, ale za to sporo pali. Niestety. Jak na „hybrydę” zużywa za dużo. Średnie spalanie z całego testu wyniosło 9,3 l/100 km. W mieście nie spodziewajcie się mniej niż 8 l/100 km, a zazwyczaj będzie to powyżej 10. Tak samo w trasie, gdzie na autostradzie wyniki potrafią zbliżać się nawet do 11 l/100 km. Do tego bak ma tylko 48 litrów, więc Subaru często gościć będzie na stacji benzynowej.
Zużycie paliwa | Subaru Forester e-Hybrid |
przy 100 km/h: | 6,1 l/100 km |
przy 120 km/h: | 7,9 l/100 km |
przy 140 km/h: | 9,4 – 10,6 l/100 km |
w mieście: | 7,9 – 11,5 l/100 km |
Dlatego zupełnie niezrozumiałym dla mnie jest, czemu na Europę nie trafia silnik z japońskiego rynku, czyli pełna hybryda oparta na 2,5-litrowym silniku. Ma 180 KM i znacznie mocniejszy silnik elektryczny. Dynamika byłaby znacznie lepsza, a zużycie w najgorszym wypadku takie samo. Choć pewnie w mieście lepsze.
Subaru Forester w Polsce nie będzie miało łatwego życia. Przynajmniej w kwestii sprzedaży aut nowych. Cennik rozpoczyna kwota 41 500 Euro, a testowana wersja Platinum, wyposażona we wszystko czego potrzebujecie, ma metkę 49 500 Euro. 207 000 zł (wg oficjalnego przelicznika Subaru Polska) to sporo za samochód z takimi osiągami. Nawet, jeśli ma bardzo dużo zalet.
Te zalety są naprawdę spore. Przestronne wnętrze o wysokiej ergonomii, bogate wyposażenie, ale też komfortowe zawieszenie, pewne prowadzenie i spore możliwości w poruszaniu się na asfalcie. To mógłby być naprawdę dobry, choć specyficzny samochód. Tylko bardzo dużo zabiera mu nie do końca trafiony silnik.
Mimo to uważam, że Subaru Forester znajdzie swoje miejsce na naszym rynku i będzie stosunkowo częstym widokiem. Tyle, że nie przyjedzie z naszych salonów, a z USA.
Prywatny import ze Stanów to zawsze było „dobre źródło” na te japońskie samochody. A do tego Amerykanie mają u siebie do wyboru 2,5-litrowy wolnossący silnik lub 2,4-litrową turbobenzynę. Zwłaszcza ten pierwszy, o mocy 180 KM, będzie hitem importu. Będzie miał lepszą dynamikę i niewiele większe zużycie paliwa.
Szkoda, że Subaru nie przemyślało oferty na Europę, bo naprawdę warto się tym samochodem zainteresować.
The post Moja opinia o Subaru Forester? Ludzie będą je kupować, ale nie w salonie appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Pojechałem na chińskie targi motoryzacyjne w Poznaniu. To co zobaczyłem wcale nie napawa optymizmem appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Wiele osób z fascynacją przyglądało się tym dziwnym samochodom, które przybyły do nas z dalekiego wschodu. Ja jednak, po dokładnym obejrzeniu większości nowości, miałem mieszane uczucia. W tym koktajlu jest kilka naprawdę udanych konstrukcji, które mogą wzbudzić zainteresowanie.
Mam jednak wrażenie, że wiele firm chce surfować na fali wzrostu zainteresowania takimi samochodami i widzi w nich szansę na dywersyfikację swojego biznesu. Problem w tym, że do Polski trafiają przez to produkty, które budzą także negatywne odczucia i nie mają większego sensu z punktu widzenia naszego rynku.
Ta opinia jest bardzo subiektywna, więc nie musicie się z nią zgodzić. Zapraszam Was jednak na przegląd wszystkich nowości, które pojawiły się w Poznaniu – i które lada chwila wyjadą na drogi.
Zasadniczo takie określenie idealnie pasowałoby do tego wydarzenia. Już przy wejściu witały mnie plakaty zapowiadające konferencje prasowe, podczas których poznamy „nowe produkty z Chin”.
Zresztą samo wydarzenie otworzył samochód, który w oczach części osób będzie kontrowersyjną propozycją. Mowa tutaj o Maździe 6e. Japońska marka sięgnęła po współpracę z chińskim Changanem. Dzięki temu szybko stworzyli przedstawiciela klasy średniej, z wydajnym napędem i z przyjemną dla oka stylistyką. Nie da się jednak ukryć, że jest to „inna Mazda”, która różni się od dotychczasowych modeli marki.
Kilka kroków dalej stały pięknie wyeksponowane auta grupy AFG, czyli spółki stworzonej przez rodzinę Fusów. Tym razem jednak skupili się na produktach z Chin, a dokładniej na ofercie grupy Dongfeng. Mamy więc zwyczajne auta (Mage, Huge), budżetowego sedana udającego sportową maszynę (Shine) i ciekawego elektryka Box (akurat ten model robi świetne wrażenie). Obok zaparkowano luksusowe Voyahy, a kawałek dalej postawiono wielką terenówkę M-Hero, która ma 1088 KM i kosztuje blisko… 800 000 złotych.
Hongqi oficjalnie wchodzi na polski rynek – i jest to jedna z kilku nowych form w portfolio grupy AADC, odpowiedzialnej między innymi za KGM i BAIC-a. Hongqi to teoretycznie jeden z najbardziej luksusowych producentów z Chin, do tego z najdłuższą historią w motoryzacji.
Problem w tym, że tego luksusu zupełnie nie poczułem. Bazowy SUV HS3 jest jeszcze dość ciekawy, ale większy model HS5 zdaje się być już potwornie generycznym produktem. Sedany H5 i H9 także nie porywają i nie chwytają za serce. Czy znajdzie się więc klient na takie produkty? Zobaczymy – na pewno wąska grupa skusi się ze względu na ceny. Nie spodziewałbym się jednak sukcesu na miarę Jaecoo czy MG.
Idąc dalej mijam Forthinga, którego już poznaliśmy (i który tylko U-Tourem może coś zdziałać), po czym przechodzę łącznikiem do kolejnej hali. Tu znowu AADC rozpycha się na całą szerokość. Mogą uwagę przyciągnął Bestune, kolejna marka, która pojawiła się w portfolio tego importera.
Wrażenia? Nijakie. Auta sprawiają wrażenie starych konstrukcji z dużą ilością pudru na twarzy. Trudno się w nich do czegokolwiek przyczepić (przynajmniej wizualnie), ale kontakt statyczny a jazda to dwie różne bajki. Ciekawostkę stanowi tutaj sedan B90, czyli duża limuzyna z mocnym silnikiem. Wygląda dobrze – to trzeba przyznać. Ale czy faktycznie będzie czymś, na co skusi się polski klient? Mam pewne wątpliwości.
Kawałek dalej BAIC prezentował nowości w postaci BJ30 i BJ60, obok których stała kolejna marka AADC – Foton. Zmęczenie sprawiło, że czytając nazwę ciągle powtarzałem pod nosem „TUNALAND”, aczkolwiek z tuńczykiem ten samochód nie ma nic wspólnego. Tunland, dostępnych w dwóch wersjach, wygląda niczym wizualizacja pewnego żartu. Brzmi on następująco: „Mamy Hiluxa i RAM-a TRX w domu. Hilux i RAM TRX w domu:”.
Te dwie pierwsze marki to kolejne pozycje w gamie AADC. Tak, ktoś tutaj postanowił zaszaleć i wziąć wszystko, co się dało. Do tego wrócę za kilka chwil. DFSK jest absolutnie nijakie, a SWM wygląda niczym chińskie klony sprzed lat. Powiem więcej – ta marka to smutny żart, którego nie mogę pojąć. Być może ktoś się założył o to, czy takie auta znajdą nabywców w Polsce.
JAC z kolei ma bardzo mieszaną ofertę. SUV-y tej marki są generyczne, ale robią lepsze wrażenie, niż wiele pozycji z gamy AADC. Są tutaj też przedziwne dostawczaki i lekka ciężarówka X200, z silnikiem pod kabiną. Aż z przyjemnością zdjąłem paski (!), które trzymały siedzisko, aby zobaczyć 2-litrowego diesla.
Nie będę ukrywać: uważam, że ta marka, razem z Jaecoo, będą jednymi z nielicznych, które utrzymają się na naszym rynku. Omoda 9 wygląda naprawdę dobrze, ma solidne wnętrze i mocny napęd. Może być ciekawą propozycją, zwłaszcza przy cenie wynoszącej 220 000 złotych.
To jednak nieliczne z propozycji marek nie pochodzących z Chin. Swoją obecność zaznaczyli też dealerzy, pokazujący nowe Mercedesy czy BMW. Nie było tutaj jednak żadnych wielkich nowości.
Kiedyś te budynki na terenie MTP były „domem” grupy Volkswagena. Niemiecki koncern ma siedzibę w Poznaniu i przez lata z dumą prezentował wszystko, co nowe. Budynki rozświetlano jasnymi lampami, a nowe auta błyszczały na starannie przygotowanych stanowiskach, budząc duże zainteresowanie.
Teraz ta przestrzeń była spowita częściowym mrokiem. Zapełniły ją motocykle, głównie z Chin, radiowozy policji z Poznania i stanowiska z gadżetami i sprzętem motocyklowym. Śladów dawnego splendoru nie uświadczyłem.
Kilka firm dosłownie zaleje nasze drogi samochodami z Chin, o różnej jakości. Jestem niemal pewien, że za dwa-trzy lata na rynku pozostaną tylko najmocniejsi gracze. Tutaj stawiam w ciemno na MG, Omodę, Jaecoo, potencjalnie na BAIC-a i na Xpenga (jako firmę „technologiczną”, z naprawdę dobrymi BEV-ami w ofercie). Reszta nie będzie miała lekko. Jest ich po prostu zbyt dużo, te produkty można nazwać potwornie generycznymi, a całość prezentuje się po prostu nijako.
Nie spodziewam się też, aby przy kiepskiej sprzedaży importerzy walczyli o to, aby utrzymać taki produkt na rynku. A to oznacza potencjalne ryzyko problemów z gwarancją, obsługą serwisową i z dalszą odsprzedażą. Zresztą już dekady temu mieliśmy taką scenkę rodzajową z różnymi wynalazkami pokroju Great Wall, czy Brilliance.
Wiecie na jakim ogumieniu stała większość z tych chińskich wynalazków, zwłaszcza mniej znanych firn? Goodride, Haida, Linglong (nawet w ponad 200-konnym aucie) i Mileking. Nie brzmi to bezpiecznie.
The post Pojechałem na chińskie targi motoryzacyjne w Poznaniu. To co zobaczyłem wcale nie napawa optymizmem appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Oto nowych pickup za niecałe 100 000 złotych. Ma szyby na korbki i tylko jeden wyświetlacz appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Nie oznacza to jednak, że mówimy tutaj o samochodzie „prostackim”. Nic bardziej mylnego – jest tutaj garść wyrafinowanych rozwiązań, a napęd zapewnia solidną wydajność.
Ciekawostką jest fakt, że mówimy o naprawdę małym samochodzie. Ten pickup ma nieco dokładnie 4434 metra długości, czyli wymiarami pokrywa się dokładnie z… pierwszym Hiluxem. Oczywiście architektura napędu przełożyła się na większą pakę – dostajemy tutaj 1,90 metra długości przestrzeni ładunkowej. Ładowność to 650 kilogramów, czyli nieco poniżej oczekiwań, aczkolwiek wciąż wystarczająca dla wielu biznesów.
Stworzenie tak małego samochodu z dużą paką było możliwe tylko i wyłącznie dzięki napędowi elektrycznemu. Do tego postawiono tutaj na ciekawe zawieszenie, z kolumnami MacPhersona z przodu i osią de Dion z tyłu.
W kwestii oferty klienci nie będą mieli zbyt dużo do powiedzenia. Standardowo dostaną pojedynczą kabinę, dwuosobowe wnętrze i lakier Slate Grey (rzecz jasna). Innych opcji kolorystycznych nie przewidziano. W kabinie nie ma multimediów, a ich miejsce zajmie smartfon kierowcy – za pomocą Bluetootha łączy się z głośnikami. Jest też jeden mały ekran za kierownicą, który przekazuje kluczowe dane.
Na pokładzie nie znajdziecie żadnego dotykowego ekranu, a klimatyzację obsługuje się pokrętłami. Nie ma też elektrycznie sterowanych szyb – powracają klasyczne korbki (tak, w 2025 roku!). Brzmi to ciekawie?
Na pokładzie są za to kluczowe elementy z zakresu bezpieczeństwa – od przedniego radaru z układem automatycznego hamowania awaryjnego, przez poduszki powietrzne, aż po elektronikę dbającą o stabilność jazdy.
Slate standardowo wyjeżdża z baterią o pojemności 52,7 kWh, co przekłada się na 241 kilometrów zasięgu. Do jazdy na krótkich dystansach powinno to w zupełności wystarczyć. Opcjonalnie dostępny jest większy akumulator o pojemności 84,3 kWh, który zapewni 386 kilometrów zasięgu.
Przyspieszenie do setki zajmuje nieco ponad 8 sekund, a prędkość maksymalna to… 145 km/h. Więcej nie potrzeba – przynajmniej według tej marki. Gotowe do jazdy auto waży raptem 1631 kg.
Jak robić więcej wersji tego samochodu, nie robiąc większej liczby wersji tego samochodu? Odpowiedź jest banalnie prosta – trzeba odpowiednio zaprojektować taki samochód, a potem wykorzystać pewne atuty na swoją korzyść.
Amerykańska nowość może być indywidualizowana i przebudowywana za pomocą akcesoryjnych pakietów. Nie tylko zmienicie tutaj kolorystykę, ale przede wszystkim można z tego samochodu zrobić SUV-a lub nawet auto z miękkim dachem z tyłu.
Opcji ma być wiele – a firma stawia na prace „DIY” przy aucie. Niczym kitcara, Slate’a przerobicie w garażu. Co ciekawe przemyślano tutaj wiele kwestii. Na pace są mocowania dla dodatkowych siedzeń, tylną ścianę grodziową da się łatwo zdjąć, a w pakiecie „SUV” znajdują się nawet poduszki powietrzne do zainstalowania. Ciekawie, nieprawdaż?
Slate planuje też wyłącznie sprzedaż bezpośrednią, z małymi centrami serwisowymi (stworzonymi z serwisami partnerskimi). Póki co w planach jest produkcja i sprzedaż wyłącznie w USA, ale jeśli ten maluch „chwyci”, to w planach może pojawić się dalsza ekspansja.
The post Oto nowych pickup za niecałe 100 000 złotych. Ma szyby na korbki i tylko jeden wyświetlacz appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Ma 537 KM, przejedzie 1100 km na jednym zbiorniku i kosztuje 219 900 zł. To nowa Omoda 9 appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Dlaczego właśnie ten model? Przede wszystkim – mamy tu dużego SUV-a z bardzo mocnym układem napędowym. Marka deklaruje aż 537 KM, co daje przewagę nad wieloma znanymi producentami. Po drugie – samochód wyróżnia się designem i bogatym wyposażeniem. Kluczem do sukcesu może być dobrze dobrana cena.
To największy model w gamie Omody. Jest również najpraktyczniejszy. W dodatku, wielu uzna go też za najładniejszy. Przyciąga wzrok przednim i tylnym pasem oraz dynamiczną linią boczną.
Wnętrze też robi dobre wrażenie. Użyto tu sprawdzonych rozwiązań znanych z innych modeli grupy. Zegary, system multimedialny – to elementy rozpoznawalne. Ale są też unikalne akcenty i estetyczne dodatki. To krok we właściwym kierunku.
Auto napędza silnik 1.5 T-GDI współpracujący z układem Super Hybrid System. Wersja z baterią 34,46 kWh (NMC) oferuje łączną moc 537 KM. Zasięg na napędzie elektrycznym wynosi do 145 kilometrów. Przyspieszenie? Od 0 do 100 km/h w 4,9 sekundy, a prędkość maksymalna sięga 180 km/h. Moc na koła przenosi 3-biegowa przekładnia 3DHT.
Zbiornik paliwa ma tutaj aż 70 litrów. Teoretycznie więc, przy niskim zużyciu paliwa, oznacza to naprawdę dobry zasięg. Oficjalna wartość to 1100 km na pełnym zbiorniku i na jednym ładowaniu. Warto też dodać, że maksymalna moc ładowania AC to 6,6 kW, zaś DC aż 70 kW.
Wyposażenie? Praktycznie kompletne. Podgrzewane i wentylowane fotele, dobre nagłośnienie, panoramiczny dach o powierzchni 1,3 m² – wszystko to jest na liście.
Model w wersji Exclusive wyceniono na 219 900 zł i dostępny jest z napędem na przednią oś. Do wyboru są cztery kolory nadwozia (bez dopłaty) i jeden matowy odcień kosztujący 5000 złotych.
The post Ma 537 KM, przejedzie 1100 km na jednym zbiorniku i kosztuje 219 900 zł. To nowa Omoda 9 appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Hongqi wjechało do Polski. Ile trzeba zapłacić za „najbardziej prestiżowe” chińskie samochody? appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Hongqi to najstarsza luksusowa marka motoryzacyjna z Chin. Powstała w 1958 roku. Nazwa oznacza „czerwona flaga”. Pierwotnie samochody produkowano wyłącznie dla najwyższych rangą urzędników. Marka symbolizuje prestiż i status.
Hongqi należy do państwowego koncernu FAW Group. W 2024 roku FAW wyprodukował ponad 3,2 mln pojazdów, w tym 411 777 samochodów tej marki. Auta trafiły do 97 krajów. FAW współpracuje z Volkswagena i Toyotą w ramach joint-venture.
W zespole projektowym Hongqi pracuje Giles Taylor, były szef designu Rolls-Royce. Obecnie pełni funkcję dyrektora kreatywnego FAW Global Design.
Hongqi HS3 – SUV segmentu C. Długość: 4,65 m. Dostępny z silnikiem 1.5L i 2.0L. Moc: do 252 KM. Moment obrotowy: 380 Nm. Napęd na cztery koła. Przyspieszenie 0-100 km/h poniżej 7 sekund. Cena od 139 900 zł.
Hongqi HS5 – SUV klasy premium. Długość: 4,76 m. Projekt: Italdesign. Silnik 2.0L. Skrzynia Aisin 8AT. Napęd AWD. Cena od 159 900 zł.
Hongqi H5 – limuzyna klasy średniej-wyższej. Długość: 4,99 m. Styl inspirowany chińską symboliką. Silnik 2.0L. Cena od 163 900 zł.
Hongqi H9 – flagowa limuzyna. Długość: 5,14 m. Styl: dwukolorowe nadwozie, grill inspirowany estetyką Azji Wschodniej. Wnętrze: skóra Nappa, drewno, metal. Fotele z masażem, klimatyzacja czterostrefowa. Obecnie dostępna z silnikiem 2.0T mild hybrid, V6 planowany później. Cena od 284 900 zł.
Sprzedaż ruszy pod koniec drugiego kwartału 2025 roku. Do końca 2025 roku planowana dostawa ok. 1000 pojazdów.
Sieć dealerska obejmie 10 lokalizacji. Skoncentruje się na dużych miastach. Każdy punkt sprzedaży będzie oferował serwis i obsługę posprzedażową.
Wszystkie modele objęte będą 5-letnią gwarancją do 150 000 km. Polityka cenowa zakłada konkurencyjne ceny i pełne wyposażenie w standardzie.
The post Hongqi wjechało do Polski. Ile trzeba zapłacić za „najbardziej prestiżowe” chińskie samochody? appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Uber przesiada się do ID.Buzzów. Te Volkswageny pojadą bez kierowców appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>ID. Buzz AD to elektryczny van Volkswagena, wyposażony w zaawansowane technologie autonomicznej jazdy. Pojazd posiada 13 kamer, 9 czujników LIDAR i 5 radarów, co umożliwia mu osiągnięcie poziomu automatyzacji SAE Level 4. Systemy hamowania, kierowania i zasilania są zdublowane, co zwiększa bezpieczeństwo pasażerów.
Uber rozpoczął testy autonomicznych samochodów w 2016 roku w Pittsburghu i Kalifornii. Jednak w 2018 roku testy zostały wstrzymane po tragicznym wypadku w Tempe, Arizona, gdzie autonomiczny pojazd Ubera śmiertelnie potrącił pieszego. Po tym incydencie Uber zawiesił testy i sprzedał swoje działy zajmujące się autonomiczną jazdą firmie Aurora Innovation w 2020 roku.
Obecnie Uber współpracuje z kilkoma firmami technologicznymi, aby rozwijać usługi autonomicznego transportu. Współpraca z Waymo umożliwia oferowanie przejazdów autonomicznymi pojazdami w Phoenix, San Francisco i Los Angeles, z planami rozszerzenia na Atlantę. W Abu Zabi Uber współpracuje z WeRide, oferując pierwszą międzynarodową usługę robotaxi.
Mimo postępów technologicznych, Uber napotyka na wyzwania związane z zaufaniem użytkowników do autonomicznych pojazdów. Badania pokazują, że około połowa pasażerów wciąż wybiera tradycyjne przejazdy z kierowcą. CEO Ubera, Dara Khosrowshahi, podkreśla, że pełna integracja autonomicznych pojazdów z usługami firmy zajmie jeszcze kilka lat, z naciskiem na bezpieczeństwo i budowanie zaufania klientów.
Partnerstwo z Volkswagenem i wprowadzenie ID.Buzz AD to kolejny krok Ubera w kierunku autonomicznego transportu. Nie liczcie jednak na to, że Wasze prywatne auta będą jeździć bez Waszej uwagi. Do tego jeszcze jest długa droga, niemniej w skali miejskiej takie rozwiązania zaczynają działać dość sprawnie.
The post Uber przesiada się do ID.Buzzów. Te Volkswageny pojadą bez kierowców appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Ile ekranów ma nowa Honda GT? Odpowiedź brzmi: tak appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>O ile stylistyka nadwozia nie wygląda źle, o tyle wnętrze jest już… bardzo kontrowersyjne. I nie chodzi tutaj o sam design, a o liczbę ekranów, które znajdziemy na pokładzie.
I co gorsza wyglądają tak, jakby zainstalowano je w losowych miejscach. Nie ma tutaj żadnej konsekwencji, ani tym bardziej logicznego podejścia do ich zastosowania. Po prostu wrzucono je na tunel środkowy, deskę rozdzielczą i na drzwi.
O ile wnętrze jest identyczne w obydwu wydaniach modelu GT, o tyle stylistyka nadwozia różni się w zależności od producenta. Honda współpracuje tutaj z GAC i z Dongfengiem.
Bazą dla tych aut jest architektura e:N, która pozwala na zastosowanie jednego lub dwóch silników. Bazowe wersje mają ponad 270 KM, zaś wariant AWD oferuje aż 470 KM. Zasięg, według obietnic producenta (i chińskich norm) to 620-650 kilometrów. Bateria produkcji CATL ma 89,8 kWh pojemności.
Jeśli boicie się, że te koszmarki trafią na rynek europejski, to mamy dla Was dobre wieści – nie ma na to szans. Honda GT jest typowo chińskim produktem, który ma tymczasowo zaspokoić potrzeby klientów w tym kraju. W przyszłym roku ich miejsce zajmie cała rodzina Zero, z SUV-em o kontrowersyjnej stylistyce i klinowatym liftbackiem na czele.
To może być kluczowy moment dla tej marki, gdyż Honda Zero ma oferować bardzo szybkie ładowanie, lekką platformę i wysoką wydajność. Produkcyjne wersje powinny pojawić się w kolejnych miesiącach, zaś produkcja ruszy nie wcześniej niż w przyszłym roku. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość.
The post Ile ekranów ma nowa Honda GT? Odpowiedź brzmi: tak appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Ford pokazał Mustanga „po chińsku” Ten projekt robi wrażenie appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Młodzi styliści mogli zgłaszać swoje pomysły na nowe wcielenie kultowego auta. Pomysłów było wiele, ale trzy z nich przykuły szczególną uwagę jurorów. Dwa są bardzo futurystyczne, ale jeden wygląda niczym auto gotowe do produkcji.
Mowa tutaj o efektownym wizualnie shooting brake’u, czyli o praktycznym wydaniu tego modelu. Zachowano w nim cechy produkcyjnych modeli, ale nadano też zupełnie inny wizerunek. Aż prosi się, aby taki samochód prędzej czy później trafił do produkcji.
Autorem tego projektu jest Liu Sizhuo z Uniwersytetu Tsinghua w Pekinie, jednej z najlepszych uczelni w tym kraju.
Pozostałe projekty to dużo bardziej futurystyczne wizje tego auta, ocierające się o świat samochodów wyścigowych. Te auta na dobrą sprawę mogłyby występować w Gran Turismo jako modele z dopiskiem Vision. Kto wie, być może Ford skusi się na taką realizację jednego z tych projektów.
Wszystkie trzy auta zadebiutowały w wirtualny sposób podczas targów w Szanghaju. Póki co jest to jedynie „eksperyment” Forda, ale można w nim dostrzec cechy badania rynku. Jakby nie patrzeć Amerykanie będą chcieli wzmocnić swoją pozycję w tym kraju. Mustang „szyty na miarę” Chin mógłby być strzałem w dziesiątkę – zwłaszcza w elektrycznym wydaniu. To właśnie takie auta tam królują, więc V8 byłoby niszowym i mało pożądanym produktem.
The post Ford pokazał Mustanga „po chińsku” Ten projekt robi wrażenie appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>The post Dongfeng oficjalnie debiutuje w Polsce. Są trzy marki, które musisz poznać appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>Premierze towarzyszy mocne wejście. Już na starcie chiński producent pokazuje pięć modeli, zarówno spalinowych, jak i elektrycznych. Wśród nich są MHero 917, Voyah Dream, Dongfeng Mage, Dongfeng Shine oraz Dongfeng Box.
Co ważne, za rozwój marki Dongfeng w Polsce odpowiada spółka AFG Motors. To firma związana z rodziną Fus. Współpraca z lokalnym partnerem ma zagwarantować mocne zaplecze sprzedażowe i serwisowe. Niemniej warto podkreślić, że jest to przedsięwzięcie oddzielone od Auto Fus Group.
Robert Żarkowski, prezes AFG Motors, podkreśla znaczenie tej współpracy. „Rynek od miesięcy czekał na ten moment. Dziś możemy oficjalnie powiedzieć: witamy” – mówi. I dodaje, że oferta jest dopasowana do różnych potrzeb klientów. Znajdują się w niej SUV-y, samochody miejskie, auta elektryczne, hybrydy i klasyczne spalinówki.
Pierwszy salon i serwis Dongfenga otworzy się wkrótce w Warszawie. W planach są kolejne punkty, także w mniejszych miastach. Do końca roku firma chce mieć kilkanaście lokalizacji w całym kraju. Celem jest pozostanie „blisko klientów”, także tych z aglomeracji poniżej 60 tysięcy mieszkańców.
Dongfeng i AFG Motors stawiają nie tylko na sprzedaż i serwis. Oferują również finansowanie: leasing, kredyt oraz wynajem długoterminowy. W tym celu podpisali już umowę z BNP Paribas, a to może być mocny argument dla wielu osób, które obawiają się zakupu „chińczyka”.
„Nasze produkty finansowe połączone z ofertą Dongfenga tworzą atrakcyjny pakiet dla klientów indywidualnych i flotowych” – mówi Radosław Sałek z BNP Paribas.
Wprowadzenie na rynek marek Dongfeng, Voyah i MHero ma szansę zmienić zasady gry. Polacy coraz chętniej wybierają auta z Chin. Nowa oferta, konkurencyjna cenowo i dobrze wyposażona, może jeszcze mocniej przekonać ich do chińskiej motoryzacji. „To game changer” – podsumowuje Piotr Fus, udziałowiec AFG Motors.
Dongfeng Motor Group to jeden z największych producentów samochodów w Chinach. Firma powstała w 1969 roku w mieście Shiyan. Od początku miała wspierać rozwój chińskiego przemysłu motoryzacyjnego.
Początkowo Dongfeng produkował głównie ciężarówki i autobusy. Pracował na potrzeby armii i sektora państwowego. Szybko jednak firma zaczęła rozwijać się także w segmencie cywilnym.
W latach 80. Dongfeng nawiązał współpracę z japońską marką Nissan. To był przełom. Dzięki temu firma zdobyła nowe technologie i know-how. Kolejne lata przyniosły dalsze sojusze – m.in. z Hondą, KIA, Peugeotem i Citroënem. To właśnie spółki joint-venture otworzyły drzwi do budowania nowocześniejszych aut. Po pierwsze – kluczowa była tutaj nauka. Po drugie – podpatrzono też pewne procesy organizacyjne, które są podstawą dobrze działającego biznesu.
W XXI wieku Dongfeng postawił na niezależność. Rozwinął własne marki. Stworzył m.in. premium Voyah i luksusowe MHero. Firma zainwestowała też w elektromobilność. Dziś produkuje auta spalinowe, hybrydy i elektryki.
Dongfeng Motor Group poprzez swoje marki jest już obecny w wielu krajach Europy, m.in. w Hiszpanii, Holandii, Szwecji, na Łotwie i Słowacji.
W 2024 roku Dongfeng Motor Group rozpoczął proces połączenia z Changan Automobile, dzięki czemu ma powstać największy w Państwie Środka i piąty na świecie koncern motoryzacyjny.
Będzie to:
The post Dongfeng oficjalnie debiutuje w Polsce. Są trzy marki, które musisz poznać appeared first on autoGALERIA.pl.
]]>